Pracujemy nad rozporządzeniem, które definiuje warunki udzielania pomocy publicznej z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu, chodzi o kompleksowy pakiet wspierający elektromobilność – mówił w czwartek wiceminister środowiska Michał Kurtyka. Dodał, że z dopłat skorzystają, m.in. samorządy i firmy.
Kurtyka uczestniczył w czwartkowej debacie PAP na temat walki ze smogiem, za który odpowiada transport drogowy. Wiceszef resortu środowiska zaznaczył, że jednym z takich rozwiązań są „potencjalnie dopłaty do pojazdów elektrycznych”.
Pracujemy nad tym, aby w pierwszym rzędzie te dopłaty były skierowane do samorządów czy też przedsiębiorców. Jakie będą konkretnie rozstrzygnięcia, pokażą konsultacje społeczne – mówił.
Dodał, że rozporządzenie będzie przedmiotem notyfikacji KE, aby można było uruchomić konkursy. Przypomniał, że 1 stycznia 2019 r. wszedł w życie Fundusz Niskoemisyjnego Transportu.
Kurtyka mówił też o projektach dot. autobusów elektrycznych. – Mamy dwa duże projekty, jeśli chodzi o wsparcie autobusów elektrycznych. Jeden to badawczy prowadzony przez NCBR finansowany z środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska – to program Bezemisyjny transport publiczny – powiedział.
Jak mówił, NCBR wybrało pierwszych operatorów, którzy będą przygotowywać autobus elektryczny.
Drugi projekt ma CUPT, który dot. wsparcia autobusów elektrycznych w miastach.
Odnosząc się do warunków finasowania tego typu projektów zaznaczył: – Musimy pamiętać, że tutaj te dwa elementy muszą ze sobą współgrać. Z jednej strony ustawa o elektromobilności, czyli ramy prawne definiujące cele, a po drugiej stronie narzędzia finansowe, czyli Fundusz Niskoemisyjnego Transportu .
Zdaniem prezesa Warszawskiego Alarmu Smogowego Konrada Marczyńskiego, który uczestniczył w debacie, „gdybyśmy ograniczyli niewielki procent +samochodów – kopciuchów+, które nas najbardziej trują wpłynęlibyśmy znacząco na poprawę jakości powietrza w miastach”.
Jak powiedział, Czesi zbadali powietrze w Pradze i stwierdzili, że wystarczy unieruchomić 5 proc. samochodów najbardziej trujących, by zanieczyszczenie spadło o 50 proc.
Kurtyka podkreślił, że rozwiązaniem dla zanieczyszczeń komunikacyjnych są pojazdy elektryczne”.
Zwrócił uwagę, że ok. 2022 r. pojazd elektryczny, jeśli idzie o całkowity koszt swojego utrzymania stanie się tańszy niż jego odpowiednik spalinowy.
Uczestniczący w debacie prof. Cezary Pałczyński z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi wyjaśnił, że wyróżnia się dwa rodzaje smogu: londyński i kalifornijski.
Smog londyński to rozpylony kwas, siarka w powietrzu – wyjaśnił. Dodał, że wiąże się z występowaniem mgły, działa silnie drażniąco i najczęściej występuje w górach, kotlinach górskich. Drugi rodzaj smogu, który zaczyna bywać w Polsce i będzie w znacznie większym stopniu obecny, to smog filadelfijski, czyli tzw. ozon troposferyczny – wskazał. Dotyczy on przede wszystkim miast. Będzie w Polsce obecny w gorące lata, gorące dni – tłumaczył.
Dr Marek Brzeżański z Politechniki Krakowskiej mówił, że przyczyną występowania smogu fotochemicznego, czyli tzw. smogu kalifornijskiego jest motoryzacja.
Głównie tlenki azotu i węglowodory emitowane przez źródła motoryzacyjne. Natomiast udział występowania motoryzacji w powstawaniu smogu typu londyńskiego nie jest jednoznaczny – zaznaczył. Dodał, że smog londyński to głównie pyły przemysłowe, cząsteczki wilgoci, tlenki siarki i tlenek węgla.
Poruszające się pojazdy podnoszą brud zalegający na polskich ulicach. I to wtórne pylenie przyczynia się do stężenia smogu typu londyńskiego – mówił.
Podkreślił, że jesienią i zimą motoryzacja przyczynia się do powstawania smogu przez podnoszenie brudu, natomiast w lecie – smog kalifornijski.
Polska Agencja Prasowa