Laskowski: Imposybilizm w górnictwie, czyli końca szaleństwa nie widać

23 maja 2022, 07:25 Energetyka

Słowo imposybilizm niedawno zrobiło furorę w naszym języku politycznym, chociaż miało określać także rzeczywistość dotyczącą naszej gospodarki. Zakres definicji jak ulał pasuje do stanu naszego górnictwa. Niestety z fatalnymi skutkami dla nas wszystkich – pisze Andrzej Laskowski, współpracownik BiznesAlert.pl z wieloletnim doświadczeniem w branży górniczej.

Korytarz kopalni. Fot. Bogdanka
Korytarz kopalni. Fot. Bogdanka

Ceny węgla oszalały. Ekogroszek z 1300 zł/t w ubiegłym osiągnął 3000 zł/t w tym roku. Węgle grube – orzech, kostka – z 900–1200 zł/t przekroczyły 2500 zł/t. Końca szaleństwa nie widać. A co robi sektor górniczy – nic poza straszeniem dalszymi wzrostami i ograniczeniami wzrostu produkcji.Winna jest pandemia koronawirusa, wojna na Ukrainie, sankcje UE na Rosję i chyba tylko nie plamy na Słońcu. A samo górnictwo…?A jakże, w żadnym razie nie jest winne, tymczasem spółki wnioskują o udzielenie wsparcia publicznego w postaci dopłat do redukcji zdolności produkcyjnych. Imposybilizm w czystej postaci. Jak szkodzi imposybilistyczna patologia pozwolę sobie przedstawić na konkretnym przykładzie. W końcu po co teoretyzować, skoro poznanie na przykładzie jest najbardziej uczące i proste do zrozumienia.

Jako wstęp proponuję przeczytać mój artykuł z 30 grudnia 2019 roku opublikowany na łamach niniejszego portalu o mułach węglowychhttps://biznesalert.pl/muly-popluczkowe-wegiel-energetyka/.W osadnikach po zamkniętych kopalniach zalega kilkadziesiąt milionów ton tego odpadu negatywnie oddziałując na środowisko. W istocie jest to też zmora dla społeczności lokalnych. Destrukcyjnie wpływa to na ich rozwój i warunki życia. Przeszkadza w realizacji inwestycji i zniechęca inwestorów do działań. Jakby nie było dość problemów, to z bieżącej produkcji wydobywczej kopalń roczna ilość produkowanych mułów sięga od 0,5 do 2 mln ton.

W miejscowości Czerwionka-Leszczyny znajduje się osadnik napowierzchniowy o wysokości ponad dwudziestu metrów, gdzie zalega co najmniej kilka milionów ton mułów będący własnością Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK). Nie od lat, ale już dekad, nie są wykonywane żadne prace ukierunkowane na przywrócenie stanu sprzed powstania osadnika. SRK twierdzi, że nie posiada na to środków. W istocie nie posiada także technologii, kompetentnego personelu, organizacji procesu i zbytu produktów i długo jeszcze wymieniać. Ujmując krótko ciąg imposybilizmów.

A teraz z innej strony. Spółka, której nazwy nie wymienię, bo może sobie tego nie życzyć. Na jednym z dużych osadników (w naszym kraju) zainstalowała swoją linię technologiczną i z mułu – tj. odpadu, który wyrzuciły kopalnie – odzyskuje węgiel o najlepszych w Polsce parametrach. Popiół 4-5%, wartość opałowa 31-32 MJ/kg. Jest to tzw. koncentrat. Powstały produkt uboczny – dyskard – to nie odpad, ale materiał o popiele >50% oraz wartości opałowej 5-10 MJ/kg. Jest to surowiec do spalenia w specjalnych urządzeniach przy kontroli temperatury do 5 oC. Ciepło trafia do ciepłowni i ogrzewa miasto, a popiół o amorficznej strukturze wykorzystywany jest do produkcji betonu jako jego uszlachetniacz. Znika muł, a wraz z nim osadnik. Teren zostaje przywrócony środowisku. Spółka w ten sposób jest w stanie wyprodukować kilkaset tysięcy ton węgla najwyższej jakości oraz miliony GJ ciepła z produktu ubocznego. I to jest posybilizm – wiem co robię i robię to dobrze.

A teraz przyjrzyjmy się działającym kopalniom, czyli górnictwu. Osadnik to kluczowy i wrażliwy obiekt każdej kopalni. Jego zapełnienie to jej koniec. Brak odejścia mułów to de facto jej zamknięcie lub potężne koszty zagospodarowania odpadów drastycznie podnoszące koszty produkcji węgla. Coz tym robiło górnictwo? Przez dekady wprowadzano na osadniki „firmy krzaki”, które wybierały muły i mieszały z miałami energetycznymi psując parametry jakościowe tak bardzo, że energetyka i ciepłownictwo rezygnowały z węgli krajowych. Nie sposób było takim paliwem osiągnąć prawidłowe parametry oświetlenia kotłów, napowietrzenia w spalaniu, spiekalności itd. Klasyczne chuligaństwo gospodarcze. I nie wierzę, aby tak skandaliczne praktyki mogły mieć miejsce bez układów, czy wręcz gorszych procederów. W każdym razie skutkiem była ucieczka m.in. do węgli z importu, tańszych i często lepszych. W końcu palimy węglem, a nie odpadami węglowymi. Co więcej, „firmy krzaki” wchodząc na osadniki prowadziły w nich eksploatację do czasu, gdy ceny węgla przynosiły im zyski. Gdy koniunktura odwracała się, porzucały osadnik pozostawiając księżycowy krajobraz. Znikała firma, ludzie, sprzęt.

Stąd moje pytanie: kto wpuścił takich hochsztaplerów na osadniki? Bez planu zagospodarowania osadnika, zabezpieczeń technicznych, wcześniejszych badań złoża itd. Koparka z operatorem i wywrotka z kierowcą. Dlaczego nie było nawet doniesień do prokuratury o wandalizm środowiskowy? Skoro górnictwo pozwala na takie praktyki i tak dba o nasze wspólne dobro narodowe, to ceny węgla, energii i ciepła muszą szaleć, a skutki ponosimy my wszyscy. Jednak to nie jest już imposybilizm, ale i brak kompetencji, zarówno zarządczych jak również technicznych.

Dzisiaj musimy słuchać tłumaczeń o braku potencjału wydobywczego dla wzrostu produkcji węgla. Skoro tak, to dlaczego przez lata blokowano wydanie koncesji dla uruchomienia budowy kopalni Brzezinka pod Mysłowicami o potencjale wydobycia 3 mln ton rocznie? Bo inwestor był prywatny, bo mógłby pokazać, że da się bez wsparcia z budżetu prowadzić spółkę wydobywczą dzięki sprawnemu zarządzaniu i odpowiednim technologiom?

Podam przykład jak daleko idące skutki powoduje imposybilizm w górnictwie. Średniej wielkości kopalnia, o ile dysponuje czynnym osadnikiem, ponosi koszt od 20 – 50 mln zł rocznie tzw. gospodarki odpadami. Ten koszt musi być przeniesiony na cenę węgla. Jednak wystarczy zaprosić spółkę przedstawioną powyżej, aby zaczęła przetwarzać muły w swojej technologii na osadnikach kopalń. Nie ma odpadu, nie ma kosztów. Produkcja węgla wzrośnie i to przy obniżonych kosztach. Kopalnie mając odejście na muły mogą podnieść jakość produkowanego węgla, bo ilość odpadu przestaje być barierą produkcyjną. Intensywniejsze płukanie podnosi jakość, ale podnosi ilość mułu. Tutaj nie będzie to problemem. Każda ilość zostanie przetworzona i wykorzystana, a koszt GJ ciepła niższy. Nie ma tańszego ciepła niż z mułów. Tym bardziej, że powiązanego z produkcją uszlachetniaczy betoniarskich.

Jaka jest konkluzja prowadząca do przełamania imposybilizmu w górnictwie? Bez przebudzenia polityków i decyzji politycznych nic się nie zmieni. Zarządy podmiotów górniczych muszą trafić na ministerialny dywanik. Skoro górnictwo nie potrafi przetwarzać odpadów górniczych, to musi zaprosić wyspecjalizowane spółki i wprowadzić je na osadniki. Każde sabotowanie takich działań powinno skutkować konsekwencjami dla zarządów do dymisji włącznie. Kryteria udostępniania osadników w drodze przetargów muszą uwzględniać zastosowane technologie i efekty obiegu zamkniętego tj. bezodpadowego. Personel kierowniczy kopalń, który nie stosuje reguł obiegu zamkniętego, w trybie natychmiastowym, musi podjąć kroki do jego wdrożenia. Jeżeli tego nie zrobi musi stracić stanowiska, bo de facto te zaniechania powodują dodatkowe, szkodliwe dla spółek koszty. Górnictwo nie potrzebuje figurantów powtarzających jak mantrę, że jest to niemożliwe. Nie za to im się płaci. Przekaz musi być jasny: koniec imposybilizmu.

Korzystając z możliwości chciałbym podziękować mojemu przyjacielowi Bogdanowi Tkoczowi, przewodniczącemu Związków Zawodowych w Tauronie, który z ramienia strony społecznej dzielnie angażuje się w działania na rzecz awansu technologicznego naszych kopalń. Jego związkowa aktywność pozwoliła już otworzyć oczy wielu niedowiarkom, którzy od dawna robili wszystko aby nic się nie zmieniło. Nastały ciekawe czasy, gdy to związki zawodowe prą do zmian i widzą szanse dla sektora w transformacji technologicznej.

Laskowski: Czy Polska jest uzależniona od dostaw węgla z Rosji? (FELIETON)