– W relacjach polsko-litewskich widoczne są oznaki poprawy. Nasze kontakty są coraz częstsze i mamy wspólne plany na przyszłość. Jednak jest jeszcze sporo przestrzeni wymagającej ulepszenia – mówi w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Linas Linkevičius, minister spraw zagranicznych Litwy. Jednym z pól, na którym zauważalna jest zmiana relacji, jest energetyka.
BiznesAlert.pl: Jak opisałby Pan obecne stosunki polsko-litewskie?
Linas Linkevičius, minister spraw zagranicznych Litwy: Myślę, że widoczne są oznaki poprawy. Nasze kontakty są coraz częstsze i mamy wspólne plany na przyszłość. Jednak jest jeszcze sporo przestrzeni wymagającej ulepszenia. Podczas mojej ostatniej wizyty w Warszawie w styczniu zasugerowałem powrót dwustronnych komisji, by eksperci mogli współpracować. Oczywiście rozmowy na szczeblu politycznym są konieczne, by wyznaczać priorytety, ale komisje bezpieczeństwa i obrony nie spotkały się od pięciu lat. To samo z kulturą i edukacją – nadal jest tu wiele spraw i problemów, które muszą zostać rozwiązane. Warszawa musi teraz wyznaczyć daty spotkań dotyczących bezpieczeństwa i obrony na poziomie wiceministrów. Z pewnością przełomowe było spotkanie naszych premierów, ale pierwszym dobrym znakiem było porozumienie Orlenu i Kolei Litewskich. Musimy w pełni wykorzystać nasz potencjał.
Co trzeba zrobić, by osiągnąć pełne zadowolenie z naszych relacji?
Trzeba współpracować w każdym temacie, który wymaga poprawy. Co tu dużo mówić – jesteśmy sąsiadami. Infrastruktura i energetyka to dobry początek; jesteśmy wdzięczni naszym polskim partnerom za ich postawę względem elektrowni w Ostrowcu. Jest to istotne dla przyszłej synchronizacji naszych systemów.
Czy zgoda co do sposobu synchronizacji została osiągnięta?
Polska i Litwa mają wspólne zdanie na ten temat, teraz trzeba przekonać resztę państw bałtyckich. Chwilowo mamy z tym problemy, ale pracujemy nad tym. Podpisaliśmy też dokumenty o finansowaniu interkonektorów, by zsynchronizować nasze systemy. Ponadto Polska i Litwa mają swoje terminale LNG, a Łotwa i Estonia planują własne.
Jak Pan postrzega konkurencję pomiędzy państwami bałtyckimi i Polską na rynku gazu?
Konkurencja na wolnym rynku jest czymś dobrym, ale poza tym warto popracować nad komunikacją. Myślę, że dobrze rozumiemy się z Polską, jeśli chodzi o sprawy związane z LNG i połączeniami elektroenergetycznymi. Ważny jest też czas, dlatego zdecydowaliśmy się na import energii ze Szwecji oraz budowę terminalu LNG. Nie możemy wiecznie czekać na innych, musimy brać sprawy w swoje ręce.
Czy Łotwa i Estonia nadążą za synchronizacją?
Nasze systemy wcale nie muszą być zsynchronizowane w ten sam sposób; Estonia na przykład chciała współpracować z Finlandią. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Dla nas najważniejsze jest to, że współpraca polsko-litewska jest na dobrym poziomie.
Musimy się też zmierzyć z czynnikami zewnętrznymi. Jaką rolę odgrywa wojna hybrydowa prowadzona przez Rosję? Władze Litwy podejrzewają, że powracające awarie NordBalt mają coś wspólnego z działaniami Rosji.
Mamy podejrzenia, ale brakuje dowodów. Pierwsze problemy pojawiały się już w 2015 roku, w czasie budowy, podczas rosyjskich ćwiczeń wojskowych. Wtedy nazwałem to wojskowym chuligaństwem – co prawda nie było to nielegalne, ale Rosjanie zmienili granice ich terenu, bez uprzedzenia wkroczyli do strefy ekonomicznej i naruszyli zasadę swobodnej żeglugi wobec okrętów, które były zaangażowane w budowę kabla. Spowodowało to straty, za które nikt nie zapłacił. Nie musi to oznaczać, że obecne problemy spowodowali Rosjanie, jednak ich postawa względem tego projektu od samego początku była negatywna.
Jak Nord Stream 2 wpłynie na przyszłość Europy? Jak Polska, Litwa i inni krytycy tego projektu mogą na niego odpowiedzieć?
Dobre pytanie. Dopasowujemy się do wspólnych polityk, takich jak Unia Energetyczna czy trzeci pakiet, które miały ograniczać monopol dostawców energii. Na poziomie politycznym może panować zgodność co do zasad, ale nie są one wcielane w życie. Można zapytać, dlaczego nie mamy takiego samego stanowiska wobec Nord Stream, jakie mieliśmy wobec South Stream. Czy chodzi o podwójne standardy? Ten projekt nie jest komercyjny, tylko geopolityczny, a jego głównym celem jest ukaranie Ukrainy. Małe państwa nie mogą mieć mniejszych praw niż duże. Szkodzi to samej idei integracji europejskiej.
Jak terminale LNG i projekty takie jak Baltic Pipe mogą zmienić status quo w Europie Środkowo-Wschodniej?
Każdy robi to, co powinien robić. Naszym zadaniem jest rozwijanie naszej infrastruktury i dywersyfikacja źródeł dostaw. Widzę tutaj dużą rolę USA. Jestem zadowolony, że do Kłajpedy dotarła pierwsza dostawa amerykańskiego LNG. Jeśli chodzi o infrastrukturę, musimy iść tą ścieżką. Powinniśmy traktować to poważnie, chociaż temat ten jeszcze kilka lat temu nie był przez Unię Europejską postrzegany jako strategiczny. Można być członkiem NATO i UE, ale kiedy jest się uzależnionym od jednego dostawcy energii, który manipuluje, nie kieruje się ekonomią, tylko polityką, to nie można mówić o bezpieczeństwie i suwerenności. Potrzeba nam jeszcze lekcji, a niektóre mogą okazać się bolesne.
Czy Europa koniecznie potrzebuje bolesnych lekcji? Czy Polska i Litwa mogą dodać jej nowej energii?
Podczas wojny gruzińsko-rosyjskiej w 2008 roku kładliśmy nacisk na potrzebę oporu; w przeciwnym razie dochodzi do incydentów takich jak aneksja Krymu. I to się stało. Musimy zmienić naszą postawę i działać bardziej solidarnie.
Rozmawiał Wojciech Jakóbik