Yme, roponośne pole w Norwegii, gdzie udziały ma koncern Lotos, było przez kilkanaście miesięcy traktowane jak kula u nogi norweskich inwestycji firmy z Gdańska. Prace porządkowe na koncesji, nowy plan zagospodarowania pola przedłożony przez operatora koncesji, firmę Repsol oraz nowa koncesja w pobliżu tego pola, którą uzyskali udziałowcy Yme, daje nadzieje na uratowanie inwestycji – pisze redaktor portalu BiznesAlert.pl Bartłomiej Sawicki.
Polskie spółki paliwowe pozyskały udziały w kolejnych koncesjach wydobywczych w Norwegii. PGNiG zwiększa dzięki temu bazę surowcową pod mający powstać do 2022 roku Korytarz Norweski, którego podstawowym elementem jest gazociąg Baltic Pipe. Grupa Lotos przygląda się projektowi, jednak nie jest na obecnym etapie zainteresowana partycypacją w projekcie poprzez rezerwację przepustowości gazociągu. Procedura Open Season zakończyła się w ubiegłym roku, a jedyną firmą, która zgłosiła się, było PGNiG. Dla Lotosu pozyskanie udziałów w nowych koncesjach może mieć strategiczny wymiar, jednak nie ze względu na Korytarz Norweski, a losy inwestycji, która jeszcze rok temu była postrzegana jako nietrafiona – chodzi o udziały w złożu Yme.
Dylemat Lotosu. Czy Yme może być jeszcze rentowna?
Przypomnijmy, że największej zagranicznej inwestycji gdańskiego koncernu dokonano w 2008 roku. Wówczas za 1 mld złotych spółka kupiła 20 proc. udziałów w norweskim złożu Yme. W kolejnych latach wydano także setki milionów złotych na rozpoczęcie wydobycia. To jednak się nie stało, ze względu na wady platformy wiertniczej i problemy przy jej lokowaniu na złożu. W 2016 roku udało się usunąć wadliwą platformę. Spółka podkreśla, że w sierpniu 2016 roku dokonano przełomu w kierunku ponownego zagospodarowania norweskiego złoża Yme. Usunięta platforma może oznaczać wstęp do dalszych prac związanych z jego pełnym zagospodarowaniem. Łącznie spółka zainwestowała już 2 mld zł. Tu pojawia się więc dylemat Lotosu – kontynuować projekt i prawdopodobnie zwiększać nakłady, czy zrezygnować. Warto pamiętać, że na korzyść Lotosu zadziała przewidziana w norweskim prawie tarcza podatkowa, umożliwiająca zwrot części poniesionych nakładów. Warunkiem są jednak dalsze inwestycje w złoża.
Jeśli spojrzymy na zasoby wydobywalne w złożu, przypisane udziałom Lotos Exploration & Production Norge (Norweska spółka Lotosu) to wynoszą one blisko 13 mln baryłek ropy naftowej. Ich wartość była wyceniania w sierpniu 2016 roku na 2,4 mld zł. Jednak zależy to od relacji dolara do złotego oraz ceny ropy. W tamtym okresie cena ropy Brent oscylowała wokół granicy 50 dolarów za baryłkę, jednak wartość ropy mozolnie, ale stale rośnie. Notowania ropy w styczniu zbliżają się do granicy 70 dolarów za baryłkę. Wartość złoża, dzięki rynkowym uwarunkowaniom, mogła więc jeszcze się podnieść. Nadal jest duże pole do zysku i stopniowego odrabiania poniesionych wcześniej nakładów.
Co dalej z Yme?
Pod koniec 2017 roku „Dziennik Gazeta Prawna” poinformował, że w pierwszym kwartale 2018 r. zarząd Lotosu podejmie decyzję odnośnie kontynuacji projektu wydobywczego na złożu Yme na Morzu Północnym. Na decyzję może wpłynąć fakt pozyskania przez spółkę dwóch nowych koncesji w Norwegii, z których jedna usytuowana jest blisko złoża Yme.
16 stycznia br. spółka Lotos Exploration and Production Norge AS, należąca do Grupy, otrzymała od władz norweskich decyzję w sprawie przyznania udziałów w dwóch kolejnych koncesjach. Lotos, po przyjęciu nowych licencji, zwiększy ich liczbę w Norwegii do 28. Spółka na obszarach, gdzie znajdują się koncesje będzie współpracowała m.in. z firmą Statoil.
Koncesje na Norweskim Szelfie Kontynentalnym to:
1. PL918S, blok 24/6, Partner: LOTOS Norge: 25 proc.; Operator: Statoil Petroleum ASA: 75 proc.
2. PL 910, blok 9/2,3, Partner: LOTOS Norge: 22,222 proc. i OKEA: 16,667proc. Operator: Repsol Norge AS: 61,111 proc.
Tezę o poszukiwaniu synergii w norweskich złożach przez Lotos wzmacnia też sama spółka, która w komunikacie podkreśla, że nowe licencje mają potwierdzone zasoby węglowodorów i są położone w niewielkiej odległości od obszarów, na których spółka prowadzi działalność poszukiwawczo-wydobywczą. – Na terenach tych wciąż pozostają zasoby ropy i gazu, których wydobycie jest możliwe m.in. dzięki istniejącej lub budowanej infrastrukturze technicznej – podkreśla w styczniowym komunikacie spółka.
Druga z przyznanych koncesji, PL 910, blok 9/2,3, jest położona w bezpośrednim sąsiedztwie koncesji Yme. Co ważne, w przypadku jednej i drugiej, operatorem jest ten sam podmiot, czyli norweski oddział hiszpańskiej firmy Repsol Norge.
W obydwu koncesjach partnerem jest także norweska firma OKEA. Bezpośrednie sąsiedztwo oraz tożsamy skład udziałowców obydwu koncesji wzmacnia tezę o możliwej synergii koncesji oraz o podjęciu przez gdański koncern decyzji o kontynuowaniu udziału w pracach nad złożem Yme. Wykorzystanie tej samej infrastruktury do przesyłu i przerobu surowca może przyczynić się do racjonalizacji kosztów i oszczędności.
O pozostaniu na koncesji Yme mówi także Repsol. Pod koniec 2017 roku norweski oddział tej hiszpańskiej spółki przedłożył Norweskiemu Ministerstwu Ropy Naftowej i Energii zmieniony plan rozwoju i eksploatacji złoża. Dotyczy ona wykorzystania istniejących obiektów, nowego modułu odwiertu i dzierżawy platformy wiertniczej. Wszystkie istniejące odwierty zostaną wykorzystane, a kolejne zostaną wykonane.