Dzisiaj odbędzie się spotkanie premiera RP Donalda Tuska z premierem Węgier Wiktorem Orbanem. Zdaniem Piotra Maciążka fakt, że węgierski przywódca wybrał za cel pierwszej wizyty zagranicznej po wygranych wyborach jest miły ale nie wpłynie na politykę energetyczną Węgier, która pozostaje prorosyjska.
– Jednym ze strategicznych tematów jakie zostaną poruszone przez obu polityków będą rewersowe dostawy gazu na Ukrainę z terytorium Węgier. Wbrew pozorom dla Budapesztu jest to kwestia dość drażliwa, od dłuższego czasu prowadzi on bowiem w sferze gospodarczej tzw. politykę „zwrotu na Wschód”. W zamyśle miała ona stanowić dla państwa nad Balatonem alternatywę handlową wobec pogrążającej się w dekoniunkturze UE. Jej dotychczasowy efekt ma jednak wymiar przede wszystkim energetyczny i sprowadza się do ścisłej kooperacji z Rosją w obrębie tego newralgicznego sektora (South Stream, siłownia jądrowa w Paks) – wskazuje autor Defence24.pl.
– Zgodnie z oświadczeniem Ediny Lakatosy, rzeczniczki węgierskiego operatora Foldgazszallitas mógłby on w skali rocznej sięgnąć 6 mld m3. Jak już wspominałem spowodowałoby to zapewne poważne reperkusje ze strony rosyjskiej. Dlatego bardziej prawdopodobny jest przesył mniejszego wolumenu tak by Budapeszt mógł zademonstrować solidarność z Ukrainą (czytaj partnerami z UE) i jednocześnie zachować dobre relacje z Kremlem. Taki mechanizm zadziałał np. w przypadku Słowacji toczącej rozmowy na temat dostaw rewersowych na Ukrainę równolegle do negocjacji ze stroną rosyjską dotyczących dostaw i tranzytu ropy naftowej. Nie jest tajemnicą, że Bratysława mogła się zgodzić na większy przesył gazu nad Dniepr, odbyłoby się to jednak kosztem jej relacji z Gazpromem – pisze Maciążek.
Zdaniem publicysty Polacy nie mogą się spodziewać po Orbanie więcej niż werbalnych deklaracji poparcia dla idei Unii Energetycznej forsowanej przez polski rząd. – Na poziomie medialnym strona polska uzyska zapewne wsparcie ze strony lidera Fideszu podobnie jak miało to miejsce w przypadku „w zasadzie przychylnej” (aczkolwiek pozostającej pod wpływem swojego współkoalicjanta i niemieckiego biznesu) Angeli Merkel czy unijnego komisarza ds. energii Gunthera Oettingera, dla którego różnice pomiędzy postulowaną Unią Energetyczną a Europejską Wspólnotą Energetyczną były średnio dostrzegalne. Rzeczywiste ustalenia z Budapesztem mogą jednak nie być aż tak optymistyczne… – ocenia.
Źródło: Defence24.pl