Makuch: Gra Putina

8 kwietnia 2014, 11:06 Energetyka

KOMENTARZ

Grzegorz Makuch

Klub Jagielloński

Rosja anektując Krym nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa w toczącej się grze dotyczącej przyszłości Ukrainy i jej przynależność do Unii Europejskiej bądź Unii Celnej. Krym to dopiero początek, bo spór ten w głównej mierze dotyczy tego, co jest sednem rosyjskiej polityki, czyli surowce, dla transportu których ukraińska infrastruktura jest niezbędna.

Ukraińska infrastruktura umożliwia transport 142 mld m3 rosyjskiego gazu na zachód Europy. Jednak wraz z uruchomieniem Gazociągu Północnego tranzyt surowca przez Ukrainę spada. Prawdopodobnie docelowo ma on spaść do zera (a przynajmniej realna ma być taka groźba i narzędzie presji na Kijów), poprzez uruchomienie Gazociągu Południowego (63 mld) i budowę kolejnych dwóch nitek Gazociągu Północnego (w sumie 110 mld). By tak się jednak stało Rosja musi uskutecznić proces wyłączania OPAL-u spod TPA i uprawomocnić bilateralne umowy z poszczególnymi państwami (członkami UE), przez które Gazociąg Południowy będzie przebiegać. Unijna komisja ds. energii podważa zgodność tych umów z prawem UE. Zarazem termin ostatecznej decyzji został przesunięty na koniec kwietnia. Jest to reakcja komisarza Günthera Oettingera na rosyjską aneksję Krymu. Tym samym zainteresowane strony dają sobie czas, by wypracować decyzję, która zadowoli tylko część nich, ale będzie akceptowalna dla wszystkich.

Rzecz idzie o ukraińską infrastrukturę, nad którą Rosja musi mieć kontrolę, by kontynuować swoją politykę energetyczną, zwłaszcza jeśli UE w sprawie OPAL-u i Gazociągu Południowego podejmie decyzje niepożądane przez Moskwę. Dlatego rosyjskie wojska stoją u granicy Ukrainy i  zabezpieczają interesy Moskwy na taką ewentualność. A nade wszystko stanowią najlepszy sygnał dla Berlina i Kijowa, że Kreml swój cel i tak osiągnie – per fas et nef as. Niemniej Rosja wciąż proponuje polubowne rozwiązanie sporu: stworzenie rosyjsko-ukraińsko-niemieckiego konsorcjum zarządzającego ukraińską siecią przesyłową. Informacja taka wypłynęła od przedstawiciela komitetu ds. energii przy rosyjskiej Dumie Iwana Gracewa, który złożył taką propozycje wiceprzewodniczącemu Bundestagu Andreasowi Lenzowi. Deutsche Bank miałby wesprzeć projekt stosownymi środkami. Strona rosyjska podkreśla, że stworzenie trójstronnego konsorcjum pozwoli UE uniknąć przerw w dostawie rosyjskiego gazu przez Ukrainę. W zeszłym tygodniu pojawiła się informacja, że do projektu miałby również przystąpić Holandia i Belgia.

Metodą faktów dokonanych i…

Kanclerz Angela Merkel niechętnie spogląda na konsekwencje kilkuletniego sojuszu Niemiec i Rosji. Również Gazociąg Północny, który do niedawna według narracji Berlina podnosił poziom bezpieczeństwa energetycznego całej UE dziś stał się symbolem niebezpiecznego uzależnienia. Możliwe nawet, że Merkel chciałaby dokonać jakiegoś ochłodzenia w relacjach Berlina z Moskwą. Ale jest już na to zdecydowanie za późno, bo Putin zastosował ulubioną rosyjską metodę: faktów dokonanych, i odwrotu już nie ma. Zauważmy, że uczestnictwo niemieckich (ale również francuskich i włoskich) firm w Północnym i przyszłym Południowym Gazociągu w nie jest dziś żadne sposób podważane. Rzecznik Wintershalla ogłosił, że firma zamierza kontynuować współpracę, a jej prezes Rainer Seele jest przeciwny nakładaniu jakichkolwiek sankcji na Rosję. Prezes E.On Johannes Theyssen oświadczył, że kryzys rosyjsko-ukraiński w nie wpłynie na relacje jego firmy z rosyjskimi kontrahentami. Brytyjsko-holenderski Shell również podtrzymuje wolę kontynuowania współpracy z Rosjanami. Gazprom i Siemens przedłużyły i rozszerzyły zakres umowy o strategicznym partnerstwie, na mocy której francuska firma zapewni elektronikę dla budowanego Gazociągu Południowego, a włoski Saipem (spółka córka Eni, który ma 20% udziałów w Gazociągu Południowym) wybuduje jego morski odcinek. Z kolei niemiecki Europipe dostarczy 50% rur dla tego gazociągu. A francuski ambasador w Rosji Jean – Maurice Ripert, po spotkaniu z szefem Gazpromu ogłasza, że dobra współpraca w ramach obu gazociągów (Północny i Południowy) wzmacnia więzi UE i Rosji jak i gwarantuje sprawne dostawy gazu (GdF ma 9% w Nord Stream, a EDF ma 15% w South Stream).

Berlin może i chciałby nie tyle zerwać ten sojusz, co zmniejszyć jego rozmiar, czy zakres, ale stał się zakładnikiem własnej wiary w polityczne iluzje. Teraz pozostaje już tylko kontynuować swój strategiczny sojusz z Rosją, mimo głosów potępienia i dezaprobaty ze strony „cywilizowanego świata zachodniego”. Ale presja na Berlin i malowanie Putina w najgorszych, nazistowskich, hitlerowskich, morderczych barwach nie sprawi, że Merkel postawi tamę roszczeniom Putina, bo tego uczynić po prostu nie może. Interesy potężnych niemieckich, a także francuskich i włoskich firm jej na to nie pozwolą. Teraz pozostaje robić dobra minę do złej gry i opowiadać o Putinie, który stracił kontakt z rzeczywistością – co Merkel niedawno powiedziała. Jednak słowa kanclerz Niemiec zupełnie nie korelują z jej polityką. Bowiem na poziomie faktów nie można przemilczeć zgody Berlina na sprzedaż udziałów w kolejnej niemieckiej firmie (RWE Dea). Merkel zaczęła również przywoływać do porządku niemieckiego komisarza ds. energii Günthera Oettingera, który wobec Rosji stosuje zasadę: „z szantażystami się nie negocjuje” i zamroził proces decyzyjny dot. OPAL-u i Gazociągu Południowego. Dlatego też zorganizowano trójstronne spotkanie: Aleksiej Miller, Frank-Walter Steinmeier (MSZ Niemiec) i Günther Oettinger. Jak się zdaje panowie postawili sobie za cel wytłumaczyć komisarzowi ds. energii jaka decyzja jest pożądana w Berlinie i Moskwie, a zatem w ich mniemaniu również dobra dla Wspólnoty. Po spotkaniu pojawił się komunikat, że rozmowa miała podtrzymać wzajemne korzystne relacje gazowe wszystkich stron. Bowiem by dobrze zrozumieć, jak dużą wagę w tym wszystkim odgrywa Oettinger trzeba spojrzeć na desperackie próby Kijowa wyrwania się z tej sytuacji.

…sprytnie

Kijów zrozumiał, że stał się zakładnikiem toczącej się gry pomiędzy Niemcami i Rosją, dlatego dla Ukrainy sprawą najwyższej wagi jest zapewnienie sobie dostaw gazu z innego kierunku niż Rosja. I usilnie próbuje tego dokonać. Powróciła do koncepcji pozyskania gazu na rewersie z Polski i Węgier (sumarycznie 5 mld gazu rocznie: Hermanowice 1,5, z Węgier 3,5) jednak kluczowa dla Ukrainy jest decyzja Bratysławy ze względu na duże możliwości infrastrukturalne (do 10 mld gazu). W swych działaniach na rzecz dywersyfikacji Kijów uzyskał wsparcie Oettingera. W zasadzie, to prace nad projektem rewersowego przesyłu gazu ze Słowacji prowadzone już były końcem ubiegłego roku, jednak administracja Wiktora Janukowycza na finiszu rozmów nie przyjechała na uroczyste podpisanie umów do Bratysławy. Wrócono do tej koncepcji wraz ze zmianą rządu w Kijowie. Jednak dziś to Słowacja nie chce podpisać umowy z Ukrainą. I nie bez znaczenia jest tu postawa Rosji. Bratysława w tym miesiącu otrzymała zniżkę na rosyjski gaz, a Gazprom od dawna zapewnia, że nie ma możliwości przeprowadzenia rewersu na Gazociągu Braterstwo. I zdaje się, że w Moskwie, oprócz OPAL-u i Gazociągu Południowego, był to trzeci temat który perswadowano Oettingerowi. Czy skutecznie? Dowiemy się końcem kwietnia.

Rosja bez wątpienia gra o infrastrukturę. Czyni to w sposób przemyślany i sprytny. Do tego nie szczędzi środków i wysiłków, by zjednać sobie sojuszników w UE. Pytanie tylko, czy ewentualna niemiecka zgoda na powołanie trójstronnego konsorcjum ukontentuje Moskwę? Prawdopodobnie nie, bowiem nieprzychylne decyzje dot. OPAL-u i South Stream osłabiałyby pozycję Moskwy w drugiej połowie dekady (gdy Gazociąg Południowy zostanie oddany do użytku). Natomiast Putin nie realizuje programu minimum, lecz maksimum. Wojska wciąż stoją w gotowości, bo Moskwa nie zadowoli się połowicznym i chwilowym sukcesem. Dlatego trzeba rozważyć, czy ustępując Kremlowi dziś Europa gotowa jest uczynić drugi krok i oddać całe pole we władanie Rosji. Jeśli nie, to nie ma sensu godzić się dziś na upokorzenie, skoro jutro będzie konflikt.