Makuch: Rosja musi szukać pojednania z UE

20 stycznia 2015, 08:49 Energetyka

KOMENTARZ

Prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin. Fot.: Wikipedia.

Grzegorz Makuch

Współpracownik BiznesAlert.pl

Dotychczas metoda „Divide et impera” sprawdzała się w poczynaniach Rosji wobec Unii Europejskiej. Jednak by to narzędzie było skuteczne potrzebne jest szerokie pole manewru, którego Moskwa już nie posiada.

Strona Rosyjska reprezentowana przez premiera Dmitrija Miedwiediewa próbowała doprowadzić do odmrożenia relacji z UE. Premier Rosji podczas Forum Gaidar powiedział, że „zwiększenie konkurencyjności rosyjskiej gospodarki nie jest możliwe bez wzmocnienia stosunków międzynarodowych”, po czym dodał, że UE jest już gotowa do zniesienia sankcji wobec Rosji i częściowej normalizacji relacji. Tym samym odniósł się do koncepcji Wysokiej Przedstawiciel ds. Zagranicznych Federici Mogherini, by sankcje podzielić na dwa pakiety: odnośnie Krymu i wschodniej części Ukrainy. Aneksja Półwyspu skutkowałaby zakazem wjazdu samozwańczych nowych władz Krymu na teren UE, w zamian za co Moskwa miałaby współpracować z Brukselą w kwestii Państwa Islamskiego i Libii. Jednak optymizm Miedwiediewa okazała się przedwczesny, bowiem już szef Rady Europejskiej Donald Tusk zapowiedział, że o sankcjach decydować będą (w marcu) liderzy państwa, a nie szefowie MSZ w styczniu. I potwierdził to Grzegorz Schetyna, który po szczycie Rady Unii Europejskiej na szczeblu szefów MSZ powiedział „Ustaliliśmy to, że Unia Europejska nie zmieni polityki w stosunku do Rosji.”.

Również minister energetyki Rosji Aleksander Nowak zapowiadał wznowienie w przeciągu miesiąca dialogu energetycznego na linii UE-Rosja. Po spotkaniu z wiceprzewodniczącym KE Marošem Šefčovičem powiedział, że strony omówiły kwestię Turkish Stream, szeroko pojętego gazu, energii jądrowej, jak i energii elektrycznej. Można się spodziewać, że jest to zapowiedź do powrotu grupy roboczej mającej realizować zapisy dokumentu „Roadmap EU-Russia Energy Cooperation until 2050”. Prace tej grupy, w reakcji na działania wojenne na wschodzie Ukrainy, zostały zamrożone przez komisarza ds. energii Günther Oettingera. Jednak sam dokument jest niezwykle ważny. Podpisany w Petersburgu w marcu 2013 r. przez ministra Nowaka i komisarza Oettingera (poprzednika Šefčoviča) – w obecności 16 komisarzy i szefa KE Jose Barroso – zakłada utworzenie do 2050 r. paneuropejskiego rosyjsko-europejskiego subkontynentu energetycznego (więcej tutaj). I co ważne Šefčovič zapowiedział, że kraje UE będą dyskutować nad powrotem do współpracy energetycznej 19 stycznia, podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych UE. Jednak w wyniku utrzymania sankcji nie mogło być mowy również o powrocie do rozmów nad „Planem działań do roku 2050”.

Nie po raz pierwszy mamy w UE dwugłos: stanowisko szefa RE Tuska, który twierdzi, że o sankcjach zadecydują głowy państw w marcu i wiceprzewodniczącego KE Šefčoviča, który twierdzi, że decydować będą szefowie MSZ w styczniu. Ten rozdźwięk ma stanowić dla Moskwy trampolinę do znacznie większej gry o Turkish Stream, który ma doprowadzić 63 mld m3 gazu do granicy z Grecją. Šefčovič powiedział, że propozycja Millera, by UE jak najszybciej wybudowała gazociąg umożliwiający import surowca z granicy grecko-tureckiej (Turcja i Rosja optują za powstaniem hubu w tym miejscu) jest mało realna, ale zostanie ona przeanalizowana przez ekspertów unijnych. Tymczasem Ankara swoimi działaniami w południowej (tj. greckiej) części Cypru skutecznie spowalnia prace poszukiwawcze za gazem. Zaś Moskwa gra na rzecz zablokowania eksportu surowca z regionu Morza Śródziemnego do Europy Środkowej i Zachodniej oferując (za pośrednictwem Egiptu) eksport gazu w formie skroplonej do Azji. Działania Rosji ukierunkowane są na wyeliminowanie konkurencyjnych dostawców gazu z regionu Morza Śródziemnego i tym samym uczynienie dostaw z Rosji (Turkish Stream) bezalternatywnymi. Wówczas w hubie gazowym na turecko-greckiej granicy (hub może równie dobrze powstać po stronie Turcji) byłby gaz rosyjski i ewentualnie surowiec z Azerbejdżanu (TANAP). Jednak nie ma pewności, że węzeł gazowy powstanie akurat w tym obszarze. W lipcu 2013 r. PE faktycznie poparł projekt budowy węzła gazowego w Grecji, ale warunkował to rozwinięciem przez Ateny wydobycia własnego, jak i możliwością doprowadzenia do hubu gazu z Cypru i Izraela. Jeśli Moskwa skutecznie zablokuje surowce w regionie Morza Kaspijskiego, to zarazem uczyni bezzasadnym budowanie w Grecji hubu. Wówczas to, zgodnie z obecnym trendem w UE, powstanie on w Bułgarii. I jest to o tyle prawdopodobne, że Rosja chcąc dostarczyć gaz do tego węzła i tak będzie musiała respektować unijne przepisy – o co od samego początku zabiega Bruksela. Tymczasem przedstawiciel Gazpromu Siergiej Kuprianow już zapowiedział, że termin oddania do użytku Turkish Stream będzie „nieco inny niż zapowiadany”.

Rosja ma coraz mniej czasu i jeszcze mniejsze pole manewru. Dlatego tak ważne jest, by szef Rady Europejskiej Donald Tusk wyrażający głos większości państw członkowskich wciąż utrzymywał mocny kurs na niepodłączanie Moskwy do aparatury tlenowej – wbrew polityce Šefčoviča i Mogherini. 19 stycznia UE wysłała do Moskwy ważny komunikat: Kreml musi porzucić grę spod znaku „dziel i rządź” i zacząć szukać kompromisu z szerszym gronem państw członkowskich.