Markowski: Kryzys energetyczny już jest, a odczujemy go jesienią (ROZMOWA)

13 lipca 2022, 07:30 Energetyka

Działania podejmowane w celu minimalizacji skutków kryzys energetycznego są sprzeczne. Z jednej strony dotujemy węgiel, a z drugiej wydajemy miliardy złotych na zamykanie kolejnych kopalń, które dziś bardzo by się nam przydały – mówi dr Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za sektor węglowy, w rozmowie z BiznesAlert.pl. 

Węgiel. Fot. Węglokoks
Węgiel. Fot. Węglokoks

BiznesAlert.pl Czy kryzys energetyczny trwa już teraz, czy dopiero nadejdzie?

Jerzy Markowski: Kryzys energetyczny trwa już z całą ostrością, natomiast jego skutki społeczne będą odczuwalne jesienią i zimą, kiedy ludzie będą bezskutecznie poszukiwać węgla, o ile będą w ogóle mieć pieniądze aby go kupić. Ci, których nie będzie stać, będą szukać alternatywy w postaci węgla znacznie gorszej jakości albo innych surowców, które będą w stanie spalić w domowym piecu. Kryzys mamy zatem już teraz, ale wciąż wydaje się nam, że go nie widzimy na co dzień.

Z czego wynika ten kryzys? Elektrownie korzystają z węgla wydobywanego w Polsce, ciepłownie i tak go importowały, w tym z Rosji. Dlaczego niektórzy wieszczą tak duże problemy?

Polska corocznie importuje około 12,5 mln ton węgla, z czego prawie 9 mln ton to ten importowany z Rosji. Węgiel o sortymencie grubym trafiał głównie do ciepłownictwa. Polskie górnictwo nie wydobywa wystarczających ilości właśnie tego typu surowca. W Polsce sortyment gruby ma udział około dwóch procent w całościowym wydobyciu. Jeżeli wydobywamy rocznie 54 mln ton węgla, odliczając od tego 11 mln ton koksowego, zostaje nam zatem nieco ponad 40 mln ton, z tego dwa procent to węgiel gruby. Chłonność rynku jest znacznie większa. Ten import wynika nie z wypierania polskiego węgla, ale z tego, że polskie górnictwo nie jest w stanie wydobywać tyle węgla jaka jest potrzebna polskiej gospodarce. Zaniechaliśmy inwestycji w górnictwo, pozamykaliśmy i dalej zamykamy kolejne zakłady, wydobycie maleje i deficyt się pogłębia. Mimo, iż świat wydobywa ponad 8 mld ton tego surowca, ceny rosną ze względu na duży popyt. Dziś są zbliżone do kwoty 500 dolarów za tonę węgla koksowego i ponad 360 dolarów za tonę węgla energetycznego. Nigdy nie było takich cen surowca. Świat szuka alternatywy wobec tego, co było dotychczas importowane z Rosji, ponadto węgiel ma przewagę w kwestiach logistycznych, czyli transportu i magazynowania. Głód węgla spowodował niespotykany wzrost jego cen.

Jak Pan ocenia działanie rządu na rzecz niwelowania kryzysu?

Rząd zaproponował rozwiązanie, które ma pozwolić na zakup węgla przed najbiedniejszych. Jednak dopłata dla producentów węgla tak, aby węgiel kosztował niespełna tysiąc złotych, jest niewystarczająca. Obecnie węgiel na składach kosztuje pomiędzy 3 a 4 tys. złotych za tonę. Dopłata do tego około tysiąca złotych spowoduje, że ten promocyjny węgiel i tak będzie kosztował około dwóch tys. złotych. To zdecydowanie za dużo dla najbiedniejszej części naszego społeczeństwa, które dotychczas nie wydawało na tonę węgla więcej niż 800-900 złotych za tonę. Nie da się problemu załatwić w szybkim tempie, zwłaszcza, że jednocześnie mamy do czynienia z pewnym paradoksem. Rząd przeznacza trzy mld złotych na pomoc dla najbiedniejszych odbiorców węgla, aby mogli zapłacić „tylko” 100 procent więcej niż rok temu, a jednocześnie wydaje dwa miliardy złotych na zamknięcie dwóch kopalni, które obecnie są zalewane i zasypywane. Te dwie kopalnie mogłyby nam dać dodatkowe 4 mln ton węgla. Niestety nie dadzą.

Rozmawiał Mariusz Marszałkowski

Jakóbik: Kryzys energetyczny zmusza państwa do oszczędzania surowców