Źródłem problemów polskiego górnictwa jest unikanie inwestycji na rzecz udostępniania nowych partii złóż, których węgiel może być atrakcyjniejszy pod względem ceny i jego jakości. Zaniechania inwestycyjne powodują, że eksploatowane są złoża o gorszych warunkach górniczno – geologicznych i będące źródłem gorszego węgla – powiedział dr Jerzy Markowski, prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa, a także były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za sektor górniczy, w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl .
Brak inwestycji
– Zaniechania inwestycyjne powodują, że eksploatuje się złoża o gorszych warunkach górniczno – geologicznych będące źródłem gorszego węgla. Skutkuje to wyższymi kosztami wydobycia. Okazuje się, że ten węgiel nie do sprzedania. Dlatego też przegrywa na polskim rynku z węglem importowanym. Import jest skutkiem problemu polskiego górnictwa – powiedział rozmówca BiznesAlert.pl.
Jego zdaniem w Polsce nie ma kopalń trwale nierentownych. Kopalnie, które jeszcze pięć lat temu wydawały się nierentowne, są już opłacalne, bo rozpoczęły eksploatację nowych partii złoża. – Są oczywiście kopalnie, w których warunki geologiczne są wysoce sprzyjające. Chodzi na przykład o Kopalnię Bogdanka. Tam zawsze efektywność wydobycia będzie większa, a koszty wydobycia będą niższe mimo, że wydobywają węgiel gorszej jakości. Zamykanie kopalń dokonuje się samo. 30 lat temu w Polsce było ich 74, dzisiaj jest to 14 zakładów. Są one zamykane wskutek rosnących kosztów wydobycia węgla lub całkowitego zczerpania złóż. W ten sposób zostaje otwarty rynek dla węgla importowanego. Import węgla do Polski to ok. 16 mln ton, a na zwałach leży 4 -5 mln ton surowca. Okazuje się więc, że brakuje nam nie 16, a 14 mln ton węgla – wyliczył Jerzy Markowski.
Markowski powiedział, że węgiel polski zalega, bo jest wydobywany po wyższych kosztach. – Praktyka sektora energetycznego względem górnictwa jest taka, że każda elektrownia sprowadza różne gatunki węgla i produkuje energię na bazie mieszanki, która jest dla niej najbardziej optymalna. Parametrem podstawowym jest rosnący koszt wydobycia wskutek zaniechania inwestycji i unikania restrukturyzacji organizacyjnej w górnictwie – ocenił nasz rozmówca.
Nowe kopalnie się nie zwrócą
Jerzy Markowski powiedział, że państwo nie powinno budować nowych kopalni. Jego zdaniem budowa jednej może kosztować 350 – 400 mln euro. – Budowa trwa około 15 lat, a rentowność takiej inwestycji jest rozłożona na 15- 20 lat. Procedura koncesyjna w Polsce trwa dodatkowo 10 lat. Żadna nowa kopalnia nie zdąży się spłacić przed okresem, w którym węgiel przestanie być użyteczny w energetyce. Należy więc sięgać po złoża w kopalniach czynnych lub pozwalać inwestorom zagranicznym inwestować w górnictwo polskie. Niech to robią za własne pieniądze i na własne ryzyko – stwierdził.
Markowski przyznał, że dokapitalizowanie polskiego górnictwa przez spółki energetyczne zwiększyło płynność finansową sektora energetycznego, ale nie posłuży inwestycjom w nowe ściany wydobywcze. – Są to pieniądze zamienione na akcje. Skutkują one w zarządzaniu spółek węglowych przez pożyczkodawców lub trzeba je zwrócić – powiedział. – Inwestycje w nowe ściany to nie są wielkie nakłady. Zwrot pojawia się po 3-4 miesięcach. Ściana to wyrobisko eksploatacyjne, które jest de facto warsztatem pracy. To nowa partia pokładów, który wydobywany jest od pięciu miesięcy do 1,5 roku. Sciany są udostępniane póki są zasoby, ale pod warunkiem, że dają węgiel, który da się sprzedać po kosztach konkurencyjnych. Każda kopalnia dysponuje wyposażeniem technicznym do eksploatacji ściany wydobywczej. Nie oznacza to, że należy za każdym razem wydawać po dwa mld złotych – podkreślił Jerzy Markowski.
Węgiel z coraz głębszych złóż jest zdaniem rozmówcy BiznesAlert.pl „bardzo uwęglony, mający lepsze parametry energetyczne”. – Natomiast węgiel zalegający głębiej jest trudniej wydobyć. Rosną koszty wydobycia związane z temperaturą, uwalnianiem się metanu, rosnącym ciśnieniem górotworu – zakończył Jerzy Markowski.
Opracował Bartłomiej Sawicki