Perzyński: Raj utracony. Czy Mauritius podniesie się po wycieku ropy?

13 sierpnia 2020, 07:31 Ropa

2020 rok dał się we znaki Mauritiusowi. Nie dość, że pandemia koronawirusa sparaliżowała branżę lotniczą i turystyczną, odbierając temu wyspiarskiemu krajowi chleb, to jeszcze skażony został jego największy skarb, czyli piękny, czysty ocean przez wyciek ropy. Chętnych do pomocy nie brakuje, ale z takiego kryzysu będzie bardzo trudno się podnieść – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Wyciek ropy na Mauritiusie. Fot. YouTube/BiznesAlert.pl
Wyciek ropy na Mauritiusie. Fot. YouTube/BiznesAlert.pl

Wyciek paliwa na Mauritiusie

25 lipca należący do firmy Nagashiki japoński masowiec Wakashio zderzył się z rafą koralową u wybrzeży Mauritiusu. Trzeba zaznaczyć, że substancją, która z niego wycieka nie jest ropa, którą przewoził, tylko paliwo jednostki. W każdym razie z wyciek z pękniętego kadłuba spowodował klęskę ekologiczną. Mauritius, malutki kraj wyspiarski położony na wschód od Madagaskaru na Oceanie Indyjskim, siłą rzeczy jest nierozerwalnie związany z morzem, które go żywi i daje zarobić, przede wszystkim przez piękne plaże, które przyciągają turystów z całego świata. Okoliczne szkoły zostały zamknięte w trosce o bezpieczeństwo uczniów, bo zapach znad zanieczyszczonego morza jest tak nieznośny. Premier Mauritiusu Pravind Kumar Jugnauth ogłosił stan wyjątkowy, prosząc o międzynarodową pomoc humanitarną.

Wyciek paliwa z masowca jest tak wielki, że widać go z kosmosu. Według Greenpeace’u sprawa jest poważna, ponieważ tysiące gatunków wokół dziewiczych lagun Blue Bay, Pointe d’Esny i Mahebourg jest zagrożonych utonięciem w morzu zanieczyszczeń, co będzie miało „tragiczne konsekwencje dla gospodarki Mauritiusa, bezpieczeństwa żywnościowego i zdrowia”. Zdjęcia satelitarne pokazały, jak brudna maź rozprzestrzenia się w turkusowych wodach otaczających dotknięty statek. Część paliwa morskie fale wyrzuciły na brzeg.

Perzyński: Overtourism vs. ekoturystyka. Jak wyjechać na urlop i nie niszczyć planety?

Pomoc dla Mauritiusu

Masowiec Wakashio ma 299,5 metra długości, 50 metrów szerokości i 20-osobową załogę. Japończycy niezwłocznie przeprosili za zaistniałą sytuację i obiecali niezbędną pomoc: – Szczerze i głęboko przepraszamy za wielkie kłopoty, jakie spowodowaliśmy – powiedział powiedział Akihiko Ono, wiceprezes Mitsui OSK Lines (operatora masowca) na nowej konferencji w Tokio. Dodał, że firma „zrobi wszystko, co w jej mocy, aby rozwiązać problem”. – Dołożymy wszelkich starań, współpracując z władzami Mauritiusa i odpowiednimi organizacjami japońskimi, aby wyładować ropę znajdującą się jeszcze na statku, oczyścić wyciek i bezpiecznie usunąć statek – z kolei podało Nagashiki. Jednak zarówno Mitsui OSK Lines, jak i Nagashiki nie byli jeszcze w stanie oszacować kosztów szkód spowodowanych wyciekiem. Rząd Japonii zapowiedział, że wyśle do Mauritiusu zespół, który pomoże w usuwaniu szkód.

Nie tylko Japończycy będą pomagać Mauritiusowi. Francja ma również zamiar wysłać tam specjalistyczne zespoły i sprzęt. Francuski samolot wojskowy z niedalekiej wyspy Reunion, francuskiego terytorium zamorskiego, przewożący sprzęt do kontroli zanieczyszczeń, wykonał w sobotę dwa loty nad miejscem wycieku. Okręt marynarki wojennej z bomami i absorbentami również wypłynął w rejs – podały władze na Reunion. – Kiedy różnorodność biologiczna jest zagrożona, istnieje pilna potrzeba działania. Możecie liczyć na nasze wsparcie – powiedział prezydent Francji Emmanuel Macron.

Perzyński: Jeden świat, a tyle światów. Warto docenić osiągnięcia COP24

Działania mieszkańców

Władze Mauritiusu i organizacje ekologiczne są jednak pesymistyczne – już teraz fale wyrzucają na brzeg martwe ryby i ptaki brudne od trującej mazi. Eksperci twierdzą, że to jeszcze nie koniec, a sytuacja zrobi się naprawdę poważna, jeśli statek rozpadnie się na dwie części i wypłynie z niego cały ładunek ropy, który przewoził. Już teraz jednak mieszkańcy organizują się, by zapobiec pogorszeniu sytuacji – tworzone są prowizoryczne bariery z liści trzciny cukrowej i słomy, utrzymywane na powierzchni za pomocą plastikowych butelek, a puste beczki używane są do zbierania ropy z płytszych wód. Do tworzenia zapór Maurytyjczycy używają również ludzkich włosów – dlatego też lokalni fryzjerzy oferują zniżki dla tych, którzy chcieliby ściąć włosy i przekazać je do walki z klęską ekologiczną. Nikt nie wie jednak kiedy wielka plama zostanie usunięta. Wiadomo jednak, że ucierpi przez to nie tylko cenny ekosystem, ale cała gospodarka kraju – turyści w zeszłym roku zostawili na Mauritiusie 1,6 miliarda dolarów, co stanowi ogromną część tamtejszego PKB.

Perzyński: Skąd brać prąd na wyspach? Wybór subiektywny