icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Gramatyka: Opozycja może współpracować przy atomie, ale musimy rozmawiać (ROZMOWA)

Jestem zdania, że wokół projektu budowy elektrowni jądrowej powinien być polityczny konsensus. Rząd powinien działać ręka w rękę z opozycją. Tym bardziej, że opozycja nie jest przeciwna budowie elektrowni jądrowej – mówi poseł Polski 2050 Michał Gramatyka w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Rząd zapowiada, że Westinghouse będzie partnerem przy polskim projekcie jądrowym. Jak Pan to ocenia?

Michał Gramatyka: Jeszcze żadnej umowy nie ma, są tylko tweety i uchwała rządowa. To są zbyt poważne sprawy na „rządową politykę twitterową”. Zarówno premier Morawiecki, jak wicepremier Sasin, w sprawie, która będzie rzutować na kształt polskiej energetyki przez 50 lat, komunikują się za pomocą mediów społecznościowych. To śmieszne. Polki i Polacy oczekują poważnej debaty na ten temat!

W takim razie jakich działań oczekiwałby Pan od rządu?

Atom to generalnie dobry kierunek – w systemie musi być stabilne źródło, które będzie uzupełniać odnawialne źródła energii. Chciałbym jednak poznać kryteria wyboru, jakimi kierował się rząd. Chodzi przecież nie o jeden a 3 projekty, każdy o wartości około 100 mld. zł. Przecież to ukształtuje obraz polskiej energetyki na pokolenia! Tak poważne decyzje muszą być transparentne i podejmowane w atmosferze ponadpolitycznej zgody. Wybór zarówno technologii Westinghouse i KHNP jest zresztą niezgodny z założeniami polskiego programu jądrowego. Jeszcze w 2020 roku rząd go aktualizował – program przewiduje wybór tylko jednej technologii, by osiągnąć oszczędności wynikające z efektu skali. Ten sam program zakłada, że atom w Polsce będzie miał moc 6-9 GW, powstaną dwie elektrownie i każda z nich ma mieć po trzy bloki. Tymczasem rozmawiamy o dwóch konkurencyjnych technologiach z USA i Korei (obie firmy są w sporze sądowym), a w zapasie mamy kolejną, być może z Francji, by uśmiechnąć się do naszych sojuszników z NATO i Unii Europejskiej.

Moim zdaniem te decyzje to czysty PR. PiS widzi, że traci poparcie społeczne, więc ogłosił projekty budowy elektrowni jądrowych. Proszę zauważyć, że narracja wokół tego jest taka, jakby atom był odtrutką na obecny kryzys energetyczny, wywołany zresztą m. in. przez rząd. Te sny o atomowej potędze snujemy w Polsce od 50 lat. W 1971 czy 1972 roku w czasach komuny zapadła decyzja o budowie elektrowni w Żarnowcu. 14 lat temu podobną decyzję ogłaszał premier Tusk, nawet powołano spółkę PGE EJ1, która miała zbudować elektrownię. Wydano 800 mln złotych, a elektrowni jak nie było, tak nie ma. Teraz widzimy wzmożenie ze strony PiS: trzy elektrownie, w różnych technologiach, na przekór programowi jądrowemu. Wygląda na to, że będziemy jedynym krajem na świecie z całym portfolio jądrowych technologii, oprócz rosyjskiej.

Czy uważa Pan, że uda się zbudować pierwszą polską elektrownię jądrową zgodnie z harmonogramem?

Moim zdaniem jest to nie do zrobienia, by pierwszy reaktor zaczął pracować w 2033 roku, o czym z entuzjazmem mówiła minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Ten czas jest zbyt krótki. Myślę, że powinniśmy brać pod uwagę horyzont 20 lat zanim elektrownia powstanie. Pozytywne w tej sprawie są przygotowania Polskich Sieci Elektroenergetycznych, które w obu obecnie wskazanych lokalizacjach zaplanowały wyprowadzenie mocy. Wydaje mi się jednak, że rok 2033 jako moment, w którym z polskiej elektrowni jądrowej popłynie prąd, jest niczym nieuzasadnionym optymizmem.

Jeśli w przyszłym roku po wyborach parlamentarnych zmieni się władza i rządzić będą partie obecnie pozostające w opozycji, czy zmieni się polityka w zakresie energetyki jądrowej?

Jestem zdania, że wokół projektu budowy elektrowni jądrowej powinien być polityczny konsensus. Rząd powinien działać ręka w rękę z opozycją. Tym bardziej, że opozycja nie jest przeciwna budowie elektrowni jądrowej. My jako Polska 2050 Szymona Hołowni uważamy, że jest to dobry kierunek. Podobnie mówi Lewica i Koalicja Obywatelska; możemy w tej sprawie współpracować, ale musimy rozmawiać. Zamiast tego stawia się nas przed faktami dokonanymi. Te sprawy są naprawdę zbyt poważne, by toczyć o nie walkę polityczną. Powinniśmy byli uczestniczyć w procesie wyboru, poznać pomysły na finansowanie. Jeśli projekty wejdą w stadium realizacji nikt przecież nie zaryzykuje przerywania ich.

Czy partie opozycyjne rozmawiają o polityce na rzecz energetyki jądrowej?

Rozmawiamy, każda z partii ma program dotyczący energetyki jądrowej. Polska 2050 realizuje swój dokument „Polska na zielonym szlaku”, gdzie również uwzględniony jest atom. My wprawdzie mocniej skłanialiśmy się ku małym reaktorom – w pracę nad tą technologią zaangażowane są już spółki Skarbu Państwa. Dopuszczamy też jednak tzw. „duży atom”, o czym często mówi Szymon Hołownia.

Rozmawiał Michał Perzyński

Nowak: Będziemy kontynuować atom w Polsce, ale będziemy skuteczniejsi (ROZMOWA)

Jestem zdania, że wokół projektu budowy elektrowni jądrowej powinien być polityczny konsensus. Rząd powinien działać ręka w rękę z opozycją. Tym bardziej, że opozycja nie jest przeciwna budowie elektrowni jądrowej – mówi poseł Polski 2050 Michał Gramatyka w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Rząd zapowiada, że Westinghouse będzie partnerem przy polskim projekcie jądrowym. Jak Pan to ocenia?

Michał Gramatyka: Jeszcze żadnej umowy nie ma, są tylko tweety i uchwała rządowa. To są zbyt poważne sprawy na „rządową politykę twitterową”. Zarówno premier Morawiecki, jak wicepremier Sasin, w sprawie, która będzie rzutować na kształt polskiej energetyki przez 50 lat, komunikują się za pomocą mediów społecznościowych. To śmieszne. Polki i Polacy oczekują poważnej debaty na ten temat!

W takim razie jakich działań oczekiwałby Pan od rządu?

Atom to generalnie dobry kierunek – w systemie musi być stabilne źródło, które będzie uzupełniać odnawialne źródła energii. Chciałbym jednak poznać kryteria wyboru, jakimi kierował się rząd. Chodzi przecież nie o jeden a 3 projekty, każdy o wartości około 100 mld. zł. Przecież to ukształtuje obraz polskiej energetyki na pokolenia! Tak poważne decyzje muszą być transparentne i podejmowane w atmosferze ponadpolitycznej zgody. Wybór zarówno technologii Westinghouse i KHNP jest zresztą niezgodny z założeniami polskiego programu jądrowego. Jeszcze w 2020 roku rząd go aktualizował – program przewiduje wybór tylko jednej technologii, by osiągnąć oszczędności wynikające z efektu skali. Ten sam program zakłada, że atom w Polsce będzie miał moc 6-9 GW, powstaną dwie elektrownie i każda z nich ma mieć po trzy bloki. Tymczasem rozmawiamy o dwóch konkurencyjnych technologiach z USA i Korei (obie firmy są w sporze sądowym), a w zapasie mamy kolejną, być może z Francji, by uśmiechnąć się do naszych sojuszników z NATO i Unii Europejskiej.

Moim zdaniem te decyzje to czysty PR. PiS widzi, że traci poparcie społeczne, więc ogłosił projekty budowy elektrowni jądrowych. Proszę zauważyć, że narracja wokół tego jest taka, jakby atom był odtrutką na obecny kryzys energetyczny, wywołany zresztą m. in. przez rząd. Te sny o atomowej potędze snujemy w Polsce od 50 lat. W 1971 czy 1972 roku w czasach komuny zapadła decyzja o budowie elektrowni w Żarnowcu. 14 lat temu podobną decyzję ogłaszał premier Tusk, nawet powołano spółkę PGE EJ1, która miała zbudować elektrownię. Wydano 800 mln złotych, a elektrowni jak nie było, tak nie ma. Teraz widzimy wzmożenie ze strony PiS: trzy elektrownie, w różnych technologiach, na przekór programowi jądrowemu. Wygląda na to, że będziemy jedynym krajem na świecie z całym portfolio jądrowych technologii, oprócz rosyjskiej.

Czy uważa Pan, że uda się zbudować pierwszą polską elektrownię jądrową zgodnie z harmonogramem?

Moim zdaniem jest to nie do zrobienia, by pierwszy reaktor zaczął pracować w 2033 roku, o czym z entuzjazmem mówiła minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Ten czas jest zbyt krótki. Myślę, że powinniśmy brać pod uwagę horyzont 20 lat zanim elektrownia powstanie. Pozytywne w tej sprawie są przygotowania Polskich Sieci Elektroenergetycznych, które w obu obecnie wskazanych lokalizacjach zaplanowały wyprowadzenie mocy. Wydaje mi się jednak, że rok 2033 jako moment, w którym z polskiej elektrowni jądrowej popłynie prąd, jest niczym nieuzasadnionym optymizmem.

Jeśli w przyszłym roku po wyborach parlamentarnych zmieni się władza i rządzić będą partie obecnie pozostające w opozycji, czy zmieni się polityka w zakresie energetyki jądrowej?

Jestem zdania, że wokół projektu budowy elektrowni jądrowej powinien być polityczny konsensus. Rząd powinien działać ręka w rękę z opozycją. Tym bardziej, że opozycja nie jest przeciwna budowie elektrowni jądrowej. My jako Polska 2050 Szymona Hołowni uważamy, że jest to dobry kierunek. Podobnie mówi Lewica i Koalicja Obywatelska; możemy w tej sprawie współpracować, ale musimy rozmawiać. Zamiast tego stawia się nas przed faktami dokonanymi. Te sprawy są naprawdę zbyt poważne, by toczyć o nie walkę polityczną. Powinniśmy byli uczestniczyć w procesie wyboru, poznać pomysły na finansowanie. Jeśli projekty wejdą w stadium realizacji nikt przecież nie zaryzykuje przerywania ich.

Czy partie opozycyjne rozmawiają o polityce na rzecz energetyki jądrowej?

Rozmawiamy, każda z partii ma program dotyczący energetyki jądrowej. Polska 2050 realizuje swój dokument „Polska na zielonym szlaku”, gdzie również uwzględniony jest atom. My wprawdzie mocniej skłanialiśmy się ku małym reaktorom – w pracę nad tą technologią zaangażowane są już spółki Skarbu Państwa. Dopuszczamy też jednak tzw. „duży atom”, o czym często mówi Szymon Hołownia.

Rozmawiał Michał Perzyński

Nowak: Będziemy kontynuować atom w Polsce, ale będziemy skuteczniejsi (ROZMOWA)

Najnowsze artykuły