Gramatyka: Rząd powinien powiedzieć prawdę: fizycznie zabraknie nam węgla (ROZMOWA)

27 lipca 2022, 07:25 Atom

Pierwsze, co powinien zrobić rząd, to powiedzieć ludziom prawdę: że fizycznie nie jesteśmy w stanie zaspokoić popytu na węgiel zimą. Zabraknie nam 3-5 mln ton, ponieważ nie ma go skąd i jak sprowadzić – powiedział były prezes Enea Centrum i były wiceprezes Tauron Polska Energia, poseł na Sejm Polski 2050 w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Michał Gramatyka. Fot. Wikimedia Commons
Michał Gramatyka. Fot. Wikimedia Commons

BiznesAlert.pl: Z rządu odszedł pełnomocnik ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski. Jak Pan to skomentuje?

Michał Gramatyka: Piotr Naimski był fachowcem. Popełnił dużo błędów, w wielu sytuacjach nad fachowością brała w nim górę polityka, ale nie można mu odmówić tego, że zna się na energetyce. W trakcie swojej kariery zawodowej doprowadził do końca kilka istotnych projektów energetycznych.

Są też doniesienia medialne o tym, że do rządu miałby wrócić były minister energii Krzysztof Tchórzewski.

Jego nie mam zamiaru chwalić. Zdecydowanie większe zaufanie mam do kompetencji Piotra Naimskiego.

Jak ocenia Pan działania rządu w ramach walki z kryzysem energetycznym?

Po pierwsze, rząd kłamie. Cała polityka wokół kryzysu energetycznego oparta jest na kłamstwie. Kłamią gdy mówią, że wystarczy nam węgla. Kłamią zapewniając, że wystarczy gazu jeśli Rosja odetnie dostawy do Niemiec. Kłamią mówiąc, że kryzysowi winni są Niemcy i ich uzależnienie od rosyjskiego gazu. Cały polski kryzys energetyczny jest w prostej linii pochodną złych decyzji podejmowanych przez rząd PiS, głównie w zakresie transformacji energetycznej.

Jakie złe decyzje ma Pan na myśli?

W 2016 roku kompletnie zablokowano rozwój lądowej energetyki wiatrowej. Od tego czasu w Polsce zahamowany został proces budowy mocy wiatrowych. Gdyby nie to moglibyśmy mieć co najmniej podwojoną moc w energetyce wiatrowej w stosunku do 2015 roku czyli około 12 GW. Nie zrobiono też prawie nic w zakresie rozwoju energetyki morskiej. Całą polską energetykę uzależniono od rosyjskiego węgla. Nie robiliśmy nic, by stymulować wzrost udziału odnawialnych źródeł energii w miksie. Jedyny dobry program, który udało się zrealizować, czyli program Mój Prąd, został mocno ograniczony poprzez zmianę systemu rozliczeń. Rząd uległ dużym korporacjom energetycznym i wprowadził zasady bardzo niekorzystne dla prosumentów. Podobno przez ograniczone możliwości sieci ale przez 7 lat nic konkretnego nie zrobiono po stronie OSD aby przygotować system na dynamiczny rozwój źródeł rozproszonych.

Fatalną decyzją było też siłowe doprowadzenie do budowy elektrowni w Ostrołęce. Już na etapie projektowania wiadomo było, że blok węglowy nie ma biznesowej racji bytu. Wydano ponad 2 mld złotych na coś, co wkrótce trzeba było zburzyć.

Jaki stosunek do energetyki jądrowej ma Polska 2050?

Jesteśmy zwolennikami energetyki jądrowej. Nie da się zbudować systemu, który jest oparty jedynie na odnawialnych źródłach energii. Muszą istnieć źródła, które stabilizują system. Ja jestem zwolennikiem raczej tzw. małego atomu, zamiast dużych elektrowni. Generalnie uważamy jednak, że w polskim systemie energetycznym warto kłaść duży nacisk na budowę mocy opartych o odnawialne źródła energii.

Czy w ramach opozycji demokratycznej toczą się rozmowy o wspólnym stanowisku ws. energetyki jądrowej?

Dla Koalicji Obywatelskiej atom chyba nie jest problemem – za rządów PO-PSL powstał projekt PGE EJ1, który miał przygotować budowę elektrowni jądrowej. Szymon Hołownia proponował rozmowy liderów o programach wyborczych, jednak ci nie za bardzo chcieli to wyzwanie podjąć. Polska 2050 ma serię dokumentów programowych, w tym program „Polska na zielonym szlaku”. Właśnie aktualizujemy go o kwestię energetyki jądrowej. Mamy przeświadczenie, że transformacja bez atomu się po prostu nie uda. Z satysfakcją przyjąłem także decyzję o włączeniu atomu do unijnej taksonomii.

Co powinniśmy robić, żeby ograniczyć skutki kryzysu energetycznego?

Nie mamy za bardzo wyjścia, musimy oszczędzać energię. Jedynym czynnikiem który może nas uratować jest zmniejszenie popytu na gaz i węgiel. Zarówno po stronie gospodarki jak i odbiorców indywidualnych. Trzeba opracować i wdrożyć szczegółowy plan tych oszczędności. Ustalić jaką pomoc możemy otrzymać od pozostałych państw Unii. Pierwsze jednak, co powinien zrobić rząd, to powiedzieć ludziom prawdę – że fizycznie nie jesteśmy w stanie zaspokoić popytu na węgiel zimą. Zabraknie nam 3-5 mln ton, ponieważ nie ma go skąd i jak sprowadzić. Magazyny węgla mają ograniczoną pojemność a możliwości wydobywcze polskich kopalń są za małe, by zaspokoić popyt.

Gigantycznym zagrożeniem może stać się sytuacja, w której Rosjanie zakręcą kurek z gazem Europie, a przede wszystkim Niemcom. Wówczas nie będzie możliwości zakupu gazu z Niemiec i Słowacji poprzez tzw. „fizyczny rewers”, a te kierunki dają największy potencjał importowy (ok. 10 mld m3). Do momentu, kiedy Europa importuje rosyjski gaz, sytuacja nie jest dramatyczna, ale taka stanie się, kiedy import ustanie.

Wreszcie, trzeba się modlić, żeby zima była łagodna…

Co stanie się jednak, jeśli modlitwy nie zostaną wysłuchane i zima będzie surowa?

Wtedy sytuacja będzie trudna. Braki węgla najbardziej odczują małe ciepłownie. Rząd już teraz powinien próbować zabezpieczyć dla nich dostawy za pomocą Agencji Rezerw Materiałowych. Ciepłownie mogą zbankrutować, ponieważ po pierwsze nie będzie ich stać na węgiel, a po drugie nie będą mieli gdzie go kupić. Zamiast wydawać gigantyczne pieniądze na dopłaty do węgla (albo do czegokolwiek innego), moim zdaniem powinniśmy rozpocząć program dofinansowania pomp ciepła, tak jak się to dzieje w wielu krajach europejskich. 2,6 mln gospodarstw domowych w Polsce jest ogrzewanych węglem. Gdybyśmy przeznaczyli na to pieniądze, które rząd chce wydać na dopłaty do węgla, bylibyśmy w stanie zainstalować pół miliona pomp ciepła. Byłyby to zdecydowanie lepiej spożytkowane pieniądze.

Rozmawiał Michał Perzyński

Gramatyka: Nowela OZE sprawi, że mała fotowoltaika przestanie się opłacać