Międzyzwiązkowy Krajowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy Kolejarzy ogłosił pogotowie strajkowe na całej sieci PKP i innych kolei. Pogotowie strajkowe jest reakcją na brak woli podjęcia dialogu społecznego dla rozwiązania problemów na polskiej kolei, które związki zawodowe sygnalizowały zarówno premierowi Donaldowi Tuskowi, jak i obecnej premier Ewie Kopacz – napisano w komunikacie podpisanym przez szefów trzech centrali związków zawodowych kolejarzy: Federacji Związków Zawodowych Pracowników PKP, Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ „Solidarność” i Konfederacji Kolejowych Związków Zawodowych. Podczas konferencji prasowej szefowie tych central uzasadniali przyczyny podjęcia takiego kroku.
– Zostaliśmy zmuszeni do ogłoszenia pogotowia strajkowego na całej kolei, nie tylko w Grupie PKP SA. Jest ono wynikiem braku dialogu społecznego ze strony rządowej, a związane jest z sytuacjami patologicznymi, z jakim mamy do czynienia od dawna na polskich kolejach – wyjaśnił w swym wystąpieniu Leszek Miętek, przewodniczący Konfederacji Kolejowych Związków Zawodowych.
Podkreślił przy tym, że chce zdementować pojawiające się informacje, że kolejarze zorganizowali pogotowie strajkowe na skutek ogólnokrajowych protestów, których jesteśmy świadkami w ostatnich dniach.
– Na dowód tego dziennikarzom uczestniczącym w konferencji rozdaliśmy tekst naszego wystąpienia do premier Ewy Kopacz z załącznikami, dokumentującymi nasze postulaty wyrażane w pismach kierowanych od 2010 r. do premiera Donalda Tuska, premier Kopacz, a także do kolejnych ministrów infrastruktury, począwszy od Cezarego Grabarczyka, a na minister Marii Wasiak skończywszy – informował dalej Leszek Miętek. – W dokumentach tych zawarte były nasze prośby o podjęcie dialogu, powołania okrągłego stołu kolejowego, który miałby doprowadzić do zerwania z patologiami polskich kolei. Głównie w obszarach dotyczących bezpieczeństwa ruchu kolejowego, jak również w segmencie przewozów regionalnych, codziennego użytku.
Zdaniem Leszka Miętka na kolei jest więcej rozmaitych punktów zapalnych. Natomiast rozwiązanie tych kluczowych leży po stronie rządu, który mimo wcześniejszych obietnic, nie robi nic dla ich rozwiązania.
– Chciałbym tylko przypomnieć, że kolejarze zapowiadali już strajk na przełomie 2013/2014 r. – mówił dalej szef Konfederacji Kolejowych Związków Zawodowych. – Wtedy spotkaliśmy się z ówczesną wicepremier Elżbietą Bieńkowską, która prosiła nas, byśmy nie rozpoczynali strajku. I został on z naszej strony zawieszony. Równocześnie wicepremier obiecała przyspieszenie prac nad zmianą systemu przewozów regionalnych w Polsce, jak również pilną realizację kwestii związanych z bezpieczeństwem ruchu kolejowego. Niestety nic takiego się nie stało.
Miętek przypomniał, że Elżbieta Bieńkowska pracuje na od jakiegoś czasu na nowym stanowisku w Komisji Europejskiej. Także do jej następczyni, minister Marii Wasiak, znającej dobrze środowisko kolejowe, związki zawodowe wystąpiły o dialog na temat likwidacji patologii na kolei.
– Jednak do tej pory nie znalazła ona czasu na spotkanie z nami i omówienia zamierzeń rządu w podnoszonych przez nas sprawach – stwierdził Leszek Miętek. – Nie mówiąc już o podjęciu konkretnych działań. Kwestie bezpieczeństwa ruchu kolejowego nie mogą czekać. Ruch pociągów odbywa się na bieżąco każdego dnia. Niestety, do dzisiaj nie mamy w pełni zrealizowanych 10 punktów naprawy systemu bezpieczeństwa ruchu kolejowego, które ogłosił minister Nowak po katastrofie pod Szczekocinami.
Zdaniem związkowca obecnie możemy realizować projekty Pendolino i chwalić się, że jeździmy po polskich torach z prędkością 200 km/godz. (na ich krótkich odcinkach), ale na tych samych torach funkcjonują maszyniści, którzy – na podstawie wykorzystywanych przez władze kolejowe kruczków prawnych – pracują nawet po 24 godz. na dobę.
– Istnieją przypadki katastrof kolejowych, w których maszyniści, jak stwierdzały to oficjalne komisje, pracowali 32. godzinę bez przerwy – stwierdzał dalej Miętek. – Jeszcze minister Sławomir Nowak przewidział projekty ustawy o warunkach zatrudnienia i czasie pracy maszynistów. Dokument taki faktycznie powstał w lutym 2014 r., czyli rok temu. Jednak do dziś nie zrobiono nic z tym projektem. Mamy także wiele informacji o różnych usterkach w systemach sterowania ruchem kolejowym. Z tego tytułu na polskich kolejach dochodziło wielokrotnie do zdarzeń, wypadków i katastrof. Mimo to dalej zbyt często uruchamiany jest tzw. sygnał zastępczy, pozwalający uruchamiać pociąg z pominięciem wszelkich obowiązujących zabezpieczeń.
Za to – zdaniem związkowca – rozbudowuje się pion inwestycyjny u zarządcy infrastruktury (PKP PLK). Przy jednoczesnym ograniczaniu stanowisk pracy związanych z bezpośrednią obsługą ruchu pociągów.
– Odrębną patologią, na którą zwracamy uwagę od dawna, jest system kolejowych przewozów regionalnych – mówił dalej Leszek Miętek. – Od wprowadzenia usamorządowienia spółki Przewozy Regionalne w 2008 r., do 2014 r. z kolei korzysta mniej o ponad 23,5 mln pasażerów. Tymczasem w ostatnich latach powoływane są przewozowe spółki w poszczególnych województwach za pieniądze publiczne. Są one kosztotwórcze i nieefektywne. Stawiamy problem: czy polska kolej ma funkcjonować jako rezerwuar handlowy dla obsadzania stanowisk w województwach zarządów i rad nadzorczych? Czy też po to, by wozić ludzi?
Miętek uważa, że pieniądze przeznaczane na ten cel wydawane są kosztem ograniczenia ogólnej „pracy przewozowej” kolei.
– Porównując rok 2014 i 2013 spadek pracy przewozów pasażerskich wyniósł 4,3 proc., tj. ponad 16 mln km – uważa szef Konfederacji Kolejowych Związków Zawodowych. – Ludzie nie mają czym dojeżdżać do pracy czy do szkoły. Od dawna podkreślamy, że ustawa o usamorządowieniu Przewozów Regionalnych jest zła. Nie może być tak, że marszałek wojewódzki jest zarówno zamawiającym, jak i wykonującym usługi przewozowe. To przypomina komunizm. I to nie z czasów Gierka tylko Gomułki. Ostatnio powstała kolejna taka spółka, Koleje Małopolskie, która ma zarząd, radę nadzorczą i cała strukturę zarządczą, a zajmuje się prowadzeniem pociągów na trasie o długości 7 km (Kraków – Wieliczka).
Według Miętka, jak tak dalej pójdzie to nie należy się dziwić, że kolejami niedługo będą jeździli sami kolejarze.
– Rozdrobnienie przewozów regionalnych rodzi wiele patologii – mówił dalej Leszek Miętek. – Nie znam firmy, która w swojej radzie nadzorczej ma „szpiegów”. Bo jak spółka Przewozy Regionalne” ma konkurować na rynku, uczestniczyć w przetargach jako konkurent z firmami marszałkowskimi (wojewódzkimi spółkami przewozowymi), skoro marszałkowie mają swych przedstawicieli w radzie nadzorczej tej spółki? Jak PR może konkurować choćby ze spółką Koleje Dolnośląskie, skoro miejscowy wicemarszałek wojewódzki, zajmujący się koleją, jest równocześnie przewodniczącym rady nadzorczej Kolei Dolnośląskich?
– Są przypadki, że dany pociąg kończy swój bieg na granicy województwa i nie może dalej przewieźć pasażerów, do nawet nieodległej miejscowości – twierdzi związkowiec. – Stawiamy zatem pytanie: po co są remontowane u nas tory? Dlaczego rozdrabniamy na kawałki polską kolej? Może w takim razie – mówiąc żartem – powinniśmy zakładać także koleje powiatowe? Tymczasem nasze centrale związkowe przedstawiły na Komisji Trójstronnej już w październiku 2012 projekt naprawy systemu przewozów regionalnych. Przewiduje on m.in. przekształcenie spółki Przewozy Regionalne w spółkę akcyjną, funkcjonującą na giełdzie, dysponującą odpowiednim kapitałem. Spowodowałaby ona przedstawienie spójnej, ogólnopolskiej oferty z dużą częstotliwością kursowania pociągów.
Według Miętka jeśli system ten nie zostanie naprawiony, a ustawa o usamorządowieniu przewozów regionalnych zmieniona, to pasażerowie odejdą od kolei – także Pendolino nie będzie miało kogo wozić.