Mikulska: Amerykańska rekonkwista jądrowa trwa (ROZMOWA)

14 sierpnia 2023, 07:20 Atom

– Dostrzegam zdecydowany nacisk na odnowienie amerykańskich wpływów w świecie w zakresie energetyki jądrowej i to nie tylko tej klasycznej, ale również w formie reaktorów SMR i MMR. W zakresie tradycyjnych paliw, czyli ropy naftowej i gazu ziemnego Stany Zjednoczone będą kontynuowały ich wydobycie i wpływały w ten sposób na dostępność obu tych paliw na globalnym rynku – mówi dr Anna Mikulska, pracownik University of Pennsylvania w Filadelfii, członek Rady Naukowej czasopisma “Energy Policy Studies“ wydawanego przez Instytutu Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza w Rzeszowie.

gaz łupki ropa
Wydobycie w USA. Źródło: Wikipedia

Witold Szwagrun: Od wielu lat pracuje Pani w USA. Pani praca naukowa koncentruje się na geopolitycznych aspektach roli gazu ziemnego w Unii Europejskiej, byłym bloku sowieckim i Rosji. Skutkiem wydarzeń ostatniego roku są zawirowania na rynkach nośników energii, przede wszystkim ropy i gazu. Wiele wskazuje na to, że zamiany na tych rynkach przynajmniej częściowo mogą mieć trwały charakter. USA od lat są największym na świecie konsumentem ropy i gazu oraz jednym z największych ich wydobywców. Są też jednym z głównych dostawców technologii jądrowych. W jakich obszarach i jak według Pani w bliższej i dalszej perspektywie USA mogą wpływać na globalny rynek paliw i strukturę produkcji energii na świecie?

Dr Anna Mikulska: Wpływ Stanów Zjednoczonych na globalny rynek energii będzie z pewnością wielowymiarowy, gdyż tak będzie się w moim wyobrażeniu rozwijał amerykański rynek energii. Będziemy więc widzieć ciągłą obecność gazu ziemnego czy ropy naftowej, a dodatkowo rozwój nowych technologii takich jak wodór czy OZE. Te ostatnie mają dużą szansę rozwoju dzięki ustawie Inflation Reduction Act (IRA), którą udało się wprowadzić administracji prezydenta Bidena i która przyznaje podmiotom zajmującym się nowymi technologiami znaczne ulgi podatkowe, w ten sposób obniżając koszty produkcji i zwiększając ich konkurencyjność w skali globalnej. Zwiększy się również nacisk na produkcję komponentów oraz wydobycie minerałów potrzebnych do produkcji energii w OZE w Stanach Zjednoczonych oraz w krajach sojuszniczych. Dostrzegam też zdecydowany nacisk na odnowienie amerykańskich wpływów w świecie w zakresie energetyki jądrowej i to nie tylko tej klasycznej, ale również w formie reaktorów SMR i MMR (Micro Modular Reactor). Co do tradycyjnych paliw, czyli ropy naftowej i gazu ziemnego Stany Zjednoczone będą kontynuowały ich wydobycie i w tym zakresie wpływały na dostępność obu tych paliw. Ta dostępność jest o tyle ważna, że w Stanach Zjednoczonych podmiotem zarządzającym wydobyciem oraz sprzedażą paliw nie jest państwo lecz firmy prywatne, które działają na warunkach rynkowych. W ten sposób są one przeciwwagą dla potencjalnych działań geopolitycznych w sytuacji, gdy paliwa są własnością państw, a zatem ich sprzedaż może zostać podporządkowana celom politycznym.

Na początku swojej prezydentury Joe Biden podjął kroki, które uderzyły w branżę naftowo-gazową. W pierwszym dniu urzędowania 21 stycznia 2021 r. zablokował budowę ropociągu Keystone XL, który miał transportować kanadyjską ropę do rafinerii w USA. Podpisał także rozporządzenie wstrzymujące przyznawanie nowych licencji na odwierty naftowo-gazowe na terenach federalnych. 16 sierpnia 2022 r. prezydent podpisał ustawę Inflation Reduction Act zakładającą m. in. przeznaczenie przez najbliższe 10 lat 369 mld dolarów na wsparcie OZE i pojazdów elektrycznych. W ramach kompromisu z branżą naftowo-gazową ustawa gwarantuje już zwiększenie dostępności terenów federalnych pod projekty naftowe i gazowe. Wpływ na korektę postawy prezydenckiej administracji mają na pewno uwarunkowania zewnętrzne jak wojna na Ukrainie, czy rywalizacja gospodarcza z Chinami. Potwierdza to jednak też ogromne wpływy lobby naftowo-gazowego w USA. Uwzględniając oczywiście kwestie klimatyczne, jaka jest według Pani przyszłość tej branży w USA?

O przyszłości i kierunku rozwoju tej branży zdecyduje rynek. Wiadomo, że Stany Zjednoczone mają największe możliwości wydobycia ropy naftowej i gazu łupkowego. Jednocześnie zarówno w USA, jaki i w innych krajach, zwłaszcza rozwijających się, wciąż będzie występowało duże zapotrzebowanie na ropę i gaz. Należy mieć również świadomość, że w USA wręcz niemożliwe jest wstrzymanie wydobycia ropy, czy gazu przy pomocy regulacji prawnych. Przywołane przez Pana podpisanie przez Joe Bidena rozporządzenia wstrzymującego przyznawanie nowych licencji na odwierty na terenach federalnych nie miało tak naprawdę większego znaczenia, gdyż zdecydowana większość złóż znajduje się na terenach będących własnością prywatną. Zwracam uwagę, że w przeciwieństwie do zasad obowiązujących w Europie, w Stanach Zjednoczonych właściciel gruntu ma również całkowite prawo do znajdujących się „pod nim” bogactw naturalnych. Zakaz wydobycia ropy i gazu na terenach federalnych, czyli należących do państwa spowodowałby jedynie jego przesunięcie na tereny należące do właścicieli prywatnych. Sytuacja jest oczywiście inna w różnych stanach. Np. w Nowym Meksyku większość surowców wydobywa się na terenach federalnych. Zmiana jakichkolwiek przepisów związanych z wydobyciem ropy, czy gazu jest w Stanach Zjednoczonych jest niezwykle trudna, gdyż wymaga pogodzenia stanowisk prezydenta, Senatu i Izby Reprezentantów. Dodatkowo już same partie polityczne są wewnętrznie podzielone w kwestiach związanych z wydobyciem surowców. Trudno jest więc wyobrazić sobie wprowadzenie zmian prawnych, które mogłyby zaszkodzić amerykańskiej branży naftowo-gazowej. Branża ta może być natomiast wypierana z rynku przez konkurencję jaką stanowią OZE czy technologie wodorowe otrzymujące obecnie subwencje na swoją działalność. Z drugiej strony wsparcie dla technologii CCS może paliwa kopalne wspomóc. Podsumowując, o przyszłości branży naftowo-gazowej w USA zdecyduje rynek, a nie regulacje prawne.

USA są największym światowym konsumentem energii produkowanej w elektrowniach jądrowych. Są również jednym z głównych dostawców technologii jądrowych. Administracja Donalda Trumpa opracowała plan na rzecz odbudowy amerykańskiego sektora jądrowego, który zakłada m.in. odbudowę krajowego łańcucha dostaw, w tym wydobycia uranu. Joe Biden nie dokonał w tym zakresie żadnych zasadniczych zmian. Jednocześnie rozwijane są technologie małych reaktorów modułowych SMR. Po katastrofie w Fukishimie energetyka jądrowa zaczęła wzbudzać jednak na świecie skrajnie różne emocje, które przekładają się na konkretne decyzje poszczególnych Państw, np. Niemiec, Francji, czy Polski. A jakie według Pani są perspektywy produkcji energii w tego typu źródłach w Europie i na świecie?

Przyszłość energetyki jądrowej jest ogromna, według mnie ma ona przed sobą największe perspektywy. Jeżeli chodzi o sytuację w Niemczech, o której Pan wspomniał, jest ona dość specyficzna. Propagowanie negatywnego wizerunku energetyki jądrowej nie rozpoczęło się tam po awarii elektrowni w Fukushimie, ale jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Brak akceptacji dla energetyki jądrowej był z jednym z głównych haseł partii Zielonych w Niemczech. Nawet wysokiej rangi urzędnicy niemieccy porównywali posiadanie elektrowni jądrowych z potencjalnym zagrożeniem bronią nuklearną. Poglądów tych nie podzielała wprawdzie kanclerz Angela Merkel, która zmieniła jednak swoje stanowisko po awarii w Fukushimie. Jako alternatywę dla energetyki jądrowej przedstawiane było OZE i gaz z Rosji jako paliwo przejściowe. Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że wiele wskazuje na to, iż faktycznym powodem zamykania niemieckich elektrowni jądrowych był brak paliwa do nich. Pamiętajmy, że proces wycofywania się Niemiec z energetyki jądrowej trwał dość długo. W tej sytuacji zmiana decyzji o przedłużeniu pracy elektrowni skutkowałaby koniecznością zapewnienia w krótkim czasie dostaw paliwa, co jest praktycznie niemożliwe. Prośba taka miała być wystosowana do jednego z producentów takiego paliwa, który miał zadeklarować możliwość dostawy paliwa, ale w okresie trzech-czterech lat.

Obecnie zwiększa się zainteresowanie dostawami paliwa do elektrowni jądrowych z innych krajów, jak Rosja, Kazachstan, czy Chiny. Tocząca się obecnie wojna na Ukrainie spowoduje według mnie ograniczenie udziału w światowym rynku energetyki jądrowej krajów takich jak Rosja, czy Chiny. Obecnie najwięcej bo kilkanaście zagranicznych inwestycji związanych z energetyką jądrową realizuje jednak Rosja. Potencjalne ograniczenie jej udziału w tym rynku powoduje większe zainteresowanie nim Stanów Zjednoczonych. Pozostaje kwestia finansowania inwestycji, co ma duże znaczenie dla krajów rozwijających się, np. w Azji. Należy pamiętać, że Rosja zapewniała dotychczas nie tylko samą technologię, ale również finasowanie realizowanych inwestycji jak np. na Węgrzech, czy w Turcji. Rodzi to zagrożenie zmonopolizowania energetyki jądrowej przez Rosję w krajach rozwijających się, co już teraz staje się poważnym problemem geopolitycznym. Ma to wpływ na zmianę strategii USA, które chcą być obecne na rynku energetyki jądrowej nie tylko jako dostawca technologii, ale również strona zapewniająca finansowanie inwestycji.

W mojej ocenie bardzo dobre perspektywy rysują się przed technologią SMR, ale również MMR (Micro Modular Reactors), które rozwijane są w USA dzięki współpracy rządu z firmami prywatnymi. Technologie SMR i MMR mają szeroki zakres zastosowania. Szczególnie MMR zainteresowane są siły zbrojne USA. Doświadczenie wskazuje, że na polu walki jednym z największych powodów ofiar wśród żołnierzy jest zapewnienie dostaw paliwa. Obecnie testuje się wykorzystane MMR w warunkach polowych. Celem jest zapewnienie dostaw dużych ilości energii przez źródła mobilne. Potrzeba taka występuje np. obecnie na Ukrainie. SMR mogą być stosowane w przemyśle zarówno w krajach rozwiniętych jak i rozwijających się. Zapewniają one ciągłość dostaw energii, których nie mogą zagwarantować OZE.

USA są drugim największym emitentem gazów cieplarnianych – 15 procent. Liderem są oczywiście Chiny – 27 procent. Prezydent Joe Biden uczynił politykę klimatyczną jednym z głównych elementów swojego programu energetyczno-gospodarczego, zadeklarował redukcję emisji gazów cieplarnianych w kraju o co najmniej 50 proc. do 2030 roku poniżej poziomów z 2005 r. Eksperci wskazują jednak, że przy obecnych działaniach, cel redukcji emisji o co najmniej połowę nie zostanie osiągnięty nawet do 2035 roku. Czy potwierdza Pani te szacunki, a jeżeli tak, to jakie według Pani są tego przyczyny?

Naprawdę trudno jest przewidzieć, czy zakładany cel redukcji emisji CO2 do 2030 roku zostanie osiągnięty. Bezpośredni wpływ na to będą miały ceny produkcji energii w źródłach niskoemisyjnych oraz możliwości ich budowy. Nie jest to tylko kwestia budowy samych tylko farm fotowoltaicznych czy wiatrowych, która okazuje się bardzo kosztowna i czasochłonna. Znaczenie nabierają dostawcy tych urządzeń, a konkretnie czy pochodzić będę one z Chin, czy z USA. Zwiększenie ich produkcji w Stanach Zjednoczonych zajmie określoną ilość czasu. Analizując transformację energetyczną zarówno w Europie, jak i USA często zapomina się, że rozwój branży OZE uzależniony jest stanu sieci przesyłowych i dystrybucyjnych. Tempo rozbudowy sieci stanowić będzie według mnie hamulec w realizacji założonych celów emisyjnych, podkreślam zarówno w USA, jak i w Europie. Wielu zwolenników zielonej energii zakłada, że „technologia nas dogoni” pomijając jednocześnie wiele czynników takich jak wspomniany przeze mnie stan sieci, czy brak tak naprawdę technologii umożliwiających magazynowanie energii na większą skalę. To z kolei ma wpływ na zapewnienie ciągłości dostaw energii, do których przyzwyczajeni są odbiorcy w krajach rozwiniętych, a więc i w USA.

Jedną z technologii wspieranych przez biznes i amerykańską administrację, która ma przyczynić się do ograniczenia emisji CO2 jest sekwestracja dwutlenku węgla i jego wykorzystanie (Carbon Capture Utilisation and Storage – CCS/CCUS). Technologia ta jest od lat rozwijana w Stanach Zjednoczonych i wspierana przez Departament Energii. Jak ocenia Pani jednak perspektywy jej realnego wykorzystania w USA?

W Stanach Zjednoczonych technologia CCS wciąż pozostaje w fazie rozwoju. Jej rozwój boryka się z problemami, przede wszystkim związanymi z regulacjami prawnymi. Exxon pracuje np. nad projektem budowy złoża na CO2 w Zatoce Meksykańskiej. Problem polega jednak na określeniu czym jest dwutlenek węgla: produktem, czy odpadem. Zgodnie z obowiązującym w USA prawem odpadów nie można składować w wodach. Wiele firm jest zainteresowanych stosowaniem technologii CCS i inwestowaniem w jej rozwój. Dodatkowo obecna administracja zaoferowała ulgi podatkowe firmom, które zdecydowałyby się na jej stosowanie. Jest potencjał, są środki, jest wiele projektów, jednak na razie większość w początkowej fazie rozwoju.

Będzie Pani uczestnikiem organizowanej w Rzeszowie przez Instytut Polityki Energetycznej VIII konferencji „Bezpieczeństwo w energetyce – filary i perspektywa rozwoju „, podczas której weźmie Pani udział w panelach „NATO’s Comprehensive Approach to Energy Security: From Fuel Supply Chain to Energy Transition” i ,Bezpieczeństwo energetyczne – perspektywa transatlantycka”. Korzystając z tego, że jest Pani członkiem Rady Naukowej wydawanego przez Instytut czasopisma “Energy Policy Studies“ chciałem zapytać, jak postrzega Pani perspektywę współpracy ośrodków takich jak IPE z ich odpowiednikami USA?

Kluczową kwestią pozostaje zapewnienie finansowania współpracy pomiędzy ośrodkami naukowymi Polski i USA. Ogromną rolę do odegrania mają tu według mnie organizacje rządowe i pozarządowe, które dostrzegając perspektywę takiej współpracy są w stanie sfinansować badania, warsztaty, czy wymianę akademicką. Zazwyczaj instytucje naukowe nie dysponują środkami na taką współpracę. Dlatego należy dodatkowo wspomóc ją grantami. Moja bieżąca współpraca z IPE jest już realizowana w takim zakresie jaki jest możliwy przy minimalnych środkach.

Uczelnia, na której pracuję w USA bardzo dobrze współpracuje zarówno z przemysłem, jak i z administracją państwową. W tej sytuacji w ośrodkach naukowych opracowywane są rozwiązania, które nie są jedynie efektem pracy akademickiej, ale dialogu z przemysłem oraz administracją państwową. W tej sytuacji opracowywane rozwiązania mają większe szanse na wdrożenie.

Rozmawiał Witold Szwagrun

***
Dr Anna Mikulska, członek Rady Naukowej czasopisma “Energy Policy Studies“ wydawanego przez Instytutu Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza w Rzeszowie. Pracuje w Centrum Studiów Energetycznych Instytutu Bakera na Uniwersytecie Rice’a w Houston oraz na University of Pennsylvania w Filadelfii, gdzie prowadzi seminaria dotyczące polityki energetycznej. Jest także pracownikiem amerykańskiego Instytutu Badań nad Polityką Zagraniczną (FPRI). Jej badania koncentrują się na geopolitycznych aspektach roli gazu ziemnego w Unii Europejskiej, byłym bloku sowieckim i Rosji. Jej obecne prace obejmują zagadnienia z zakresu oceny potencjalnego wykorzystania gazu ziemnego jako instrumentu geoekonomicznego, badania sposobów wykorzystania eksportu amerykańskiego LNG w celu wzmocnienia europejskiego bezpieczeństwa energetycznego. Dr Mikulska pełni funkcję senior fellow w Centrum Polityki Energetycznej Kleinmana w University of Pennsylvania. Posługuje się językiem polskim, angielskim, niemieckim, perskim (Farsi) oraz rosyjskim. Ukończyła studia prawnicze na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a także uzyskała tytuł magistra stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Windsor w Kanadzie oraz tytuł doktora nauk politycznych na Uniwersytecie w Houston.