K woli ścisłości – dzisiaj polski eksport ma zaledwie 5,2-procentowy udział w eksporcie produktów hi-tech z państw EŚW do reszty UE. Dla porównania Czechy, Estonia i Węgry mają tu odpowiednio: 15,2%, 15,7% oraz 16% (przy średniej dla krajów UE ok.11%). Jednocześnie „osiągamy” znacznie lepsze wyniki jeśli chodzi o import technologii – a jakże! Patrząc zaś od strony struktury eksportu – udział produktów hi-tech wynosi w naszym przypadku 1,6%, podczas gdy na przykład Czechy szczycą się prawie 5-procentowym udziałem, a Węgry – 3,2 procentowym.
Dodatkowo środki zainwestowane za pośrednictwem projektów zbrojeniowych w polską myśl i przedsiębiorczość zwrócą się wdzięcznie w postaci wpływów do budżetu. A nie trzeba chyba nikomu udowadniać, jak bardzo potrzebujemy pieniędzy na cele publiczne.
Wróćmy jednak do naszego pytania. Co jednak będzie w tym drugim przypadku – jeśli fundusze pójdą na zakup gotowych zagranicznych rozwiązań? Będzie „jak zwykle” – czyli pieniądze pójdą na import, głównie wysokozaawansowanych produktów – w wielu wypadkach wcale jednak nie lepszych od polskich, kapitał wywędruje zagranicę, a my zaprzepaścimy kolejną szansę. Teraz wszystko zależy od woli dysponentów – decydentów z MON. Oby nie było tak, jak w przypadku zakupu śmigłowca wielozadaniowego dla polskiej armii na kwotę 13 mld złotych, w którym to aż roi się od wątpliwości i zarzutów. Te swój finał znalazły w zawiadomieniu do prokuratury. Przypomnijmy, że PZL-Świdnik, a także AgustaWestland, konsorcjum Sikorsky Aircraft oraz PZL Mielec odpadły z przetargu na dostawy śmigłowca ze względów formalnych, by w kwietniu tego roku Ministerstwo Obrony Narodowej wybrało helikopter Caracal produkowany przez Airbus Helicopters. Powodem oficjalnym było niedotrzymanie terminów dostaw. Natomiast harmonogram dostaw Caracali będzie przedmiotem negocjacji poprzetargowych. Jak donosiło Polskie Radio, wątpliwości budzą też zapisy mówiące o ulokowaniu centrum serwisowego w Łodzi. Był to wymóg dla wszystkich trzech oferentów, co w sposób naturalny promowało tego, kto nie ma fabryk w Polsce. Pozostali takie centra serwisowe już mieli i musieli po raz drugi ponieść nakłady, żeby centrum serwisowe stworzyć. Zarzuty te będą badane przez Prokuraturę i nie wiadomo, jaki będzie dalszy ich ciąg.
Zobaczymy też, jaki będzie ciąg dalszy przetargów w ramach programu restrukturyzacji naszej armii. Faktem jest jednak, że polscy naukowcy mogą chwalić się sukcesami w badaniach prowadzonych na potrzeby wojska, które często wykorzystywane są w innych dziedzinach. Przykładem mogą być polskie odkrycia dotyczące pulsarów i związanych z nimi możliwości nawigacji. Chodzi o system konkurencyjny wobec GPS. Kolejnym przykładem jest powstałe w wojskowych laboratoriach sito zdolne wychwycić komórki nowotworowe we krwi.
Nowoczesne rozwiązania powstające w „laboratoriach” owocują w postaci realnej współpracy z biznesem, jak kooperacja Wojskowej Akademii Technicznej z Avio Polska przy prowadzeniu centrum badawczego silników lotniczych. Obecnie WAT tworzy specjalne agendy sprzedające rozwiązania powstające na uczelni. Dobrym dowodem sukcesu komercyjnego polskiej myśli technicznej są rakiety przeciwlotnicze „Piorun”, stworzone od początku przez naukowców Akademii. To kolejny argument za inwestowaniem w badania, a nie kupowaniem gotowych rozwiązań za granicą.
Rozwój przemysłu obronnego w każdym kraju pociąga za sobą aktywizację związanej z nim infrastruktury, tak przemysłowej, jak i cywilnej. A co najważniejsze, zmusza do inwestowania kooperantów chcących spełnić wyśrubowane oczekiwania, wśród nich podwykonawców, usługodawców oraz ośrodki naukowe i uniwersytety. Te ostatnie poza dostarczaniem nowych rozwiązań zapewniałyby dopływ wykwalifikowanych pracowników.
Gałąź zbrojeniowa generuje najwięcej innowacji w porównaniu z innymi sektorami. A to właśnie innowacyjność świadczy o sile gospodarki, która powinna opierać się na badaniach, nowych technologiach i ich eksporcie. Pieniądz ma to do siebie, że w sprzyjających warunkach lubi się rozmnażać, a umiejętnie zagospodarowany – odwdzięcza się. Miejmy więc nadzieję, że świadomość tych oczywistych ekonomicznych praw będzie istotną przesłanką w rozdysponowywaniu niebagatelnych 130 mld złotych i rozpisywaniu ich na projekty, zadania i konkretne produkty, jakie przez najbliższe lata mają unowocześniać polską armię.