– Ceny energii mają szerokie skutki społeczne i gospodarcze. Z punktu widzenia gospodarstw domowych uwolnienie cen energii wiązałoby się z ubożeniem, więc pierwszych decyzji ws. mrożenia cen spodziewam się po wyborach samorządowych – mówi Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP w rozmowie z BiznesAlert.pl.
- Ekonomiści generalnie mają konsensus ws. wzrostu cen po kwietniowym dołku, różnią się co do ich skali. Po odmrożeniu taryf za energię wzrost inflacji powyżej oficjalnego celu jest bardzo prawdopodobny – ocenia Kamil Sobolewski.
- Polacy byli bardzo chętni do montowania paneli fotowoltaicznych na dachach domów, a inicjatyw wiatrowych na lądzie jest dużo, jednak „wąskim gardłem” są sieci – podkreśla.
- W najbliższym czasie na Morzu Bałtyckim mają zostać uruchomione farmy offshore, a to wymaga systemu elektroenergetycznego, który będzie w stanie „wchłonąć” wyprodukowaną energię. To wymaga elastycznych źródeł wytwórczych. Brakuje jeszcze magazynów energii. Te inwestycje mają jednak długi horyzont realizacji i niską alokację w ramach KPO – dodaje.
Obecnie ceny energii zostały zamrożone do końca czerwca, jednak Goldman Sachs ostrzega, że rezygnacja z mrożenia cen energii w drugiej połowie 2024 roku może podbić wskaźnik inflacji nawet o 3 punkty procentowe.
BiznesAlert.pl: Jaką strategię powinien przyjąć polski rząd? Mrozić ceny energii, nie zważając na koszty, czy je uwolnić?
Kamil Sobolewski: Ceny energii mają szerokie skutki społeczne i gospodarcze. Z punktu widzenia gospodarstw domowych uwolnienie cen energii wiązałoby się z ubożeniem, więc pierwszych decyzji spodziewam się po wyborach samorządowych.
Wyższe ceny energii motywują odbiorców do ograniczania zużycia, co jest widoczne w polskiej elektroenergetyce w ostatnich kwartałach, a dostawcy są nimi motywowani by zwiększać produkcję energii. W sytuacji gdy dostawcy pobierają niższe opłaty, mają niższe przychody, co jest korzystne dla obiorców, ale sprawia, że wytwórcy energii mają mniejsze środki na inwestycje. W perspektywie długoterminowej źródłem do obniżenia cen w Polsce poniżej maksymalnych poziomów w UE może być tanie i stabilne źródło prądu. Jeżeli odbierzemy spółkom energetycznym możliwość inwestowania, to długo nie zobaczymy niższych rachunków. Uważam, że przywrócenie działania rynku w perspektywie długoterminowej jest sposobem na tańszą energię i jej większą dostępność.
Osobiście jest zwolennikiem działań długoterminowych, ale z powodów społeczno-politycznych prawdopodobne jest wyodrębnienie puli odbiorców najmniej zamrożonych, którym pozostawione będą niewielkie limity zużycia po preferencyjnych cenach. Pozostali odbiorcy powinni się liczyć że zniesieniem preferencji w drugiej połowie tego roku albo w 2025 roku, co jest spójne z zaleceniami Komisje Europejskiej dla Polski w ramach semestru europejskiego.
Czy to oznacza, że znowu będziemy mieli do czynienia z galopującą inflacją?
Jeśli chodzi o inflację, uważam, że szacunki analityków Goldman Sachs są realne. Moja prognoza wzrostu cen na koniec tego roku wynosi 7 procent.
Ekonomiści generalnie mają konsensus ws. wzrostu cen po kwietniowym dołku, różnią się co do ich skali. Po odmrożeniu taryf za energię wzrost inflacji powyżej oficjalnego celu jest bardzo prawdopodobny. Do tego również dojdzie wzrost opłat za wodę, ścieki, wywóz śmieci, bilety komunikacji i inne usługi komunalne. Rachunki za te usługi z powodów politycznych były zamrożone dłuższy czas, a ich wzrost przed wyborami samorządowymi były samobójstwem politycznym.
Proszę pamiętać, że w tym roku gospodarka otrzyma również proinflacyjny impuls w postaci wzrostu dochodów mniej zamożnych grup ludności: podwyżki płacy minimalnej o 19,4 procent, wzrostu płac w sferze budżetowej o 20 procent. Do tego dojdzie również zachęcanie samorządów do dokonywania podobnych podwyżek w sektorze komunalnym, podwyżki płac dla nauczycieli o 30 procent, podwyżka 500+ o 60 procent oraz podtrzymanie szczodrej waloryzacji emerytur i 13. i 14. emerytury.
Z drugiej stronny mamy do czynienia ze słaby wzrostem PKB za czwarty kwartał 2023 roku, ale nie będzie on miał istotnego wpływu na obniżenie inflacji. Myślę, że w tym roku nastąpi boom konsumpcyjny, a ceny dóbr będą rosnąć.
W dłuższym okresie jednym ze sposobów na obniżenie galopujących cen jest albo ograniczanie konsumpcji, która jest bolesna społecznie albo wzrost produkcji. Drugie rozwiązanie od lat jest wielkim problemem polskiej gospodarki, gdyż cały czas inwestycje w naszym kraju kuleją, a ich ożywienie w drugiej połowie zeszłego roku miało związek z środkami unijnymi. Projekty w dużej skali w ramach Krajowego Planu Odbudowy będą realizowane dopiero od 2025 roku. Będziemy musieli jeszcze poczekać, zanim inwestycje same będą napędzać gospodarkę.
Rząd zapowiedział, że zamierza przyśpieszyć wdrożenie przepisów, które ułatwią rozwój OZE. Czy dodatkowe źródła w systemie przełożą się na niższe ceny energii?
Dystans 500m wiatraków od zabudowań zdecydowanie uwolni potencjał inwestycyjny, teoretycznie jest możliwość powstania nowych mocy w horyzoncie 3 lat. Natomiast proszę pamiętać, że cały czas mamy do czynienia z „wąskim gardłem” w postaci ograniczonych możliwości przyłączenia tych mocy do systemu. Proszę pamiętać, że Polacy byli bardzo chętni do montowania paneli fotowoltaicznych na dachach domów, a inicjatyw wiatrowych na lądzie jest dużo, „wąskim gardłem” są sieci.
Ponadto w najbliższym czasie na Morzu Bałtyckim mają zostać uruchomione farmy offshore, a to wymaga systemu elektroenergetycznego, który będzie w stanie „wchłonąć” wyprodukowaną energię. To wymaga elastycznych źródeł wytwórczych. Brakuje jeszcze magazynów energii. Te inwestycje mają jednak długi horyzont realizacji i niską alokację w ramach KPO.
Gdybyśmy nie zaniedbali inwestycji w sieci elektroenergetyczne, które umożliwiłoby wchłonięcie energii z wiatru i słońca, i już wcześniej zainwestowali w budowę elektrowni jądrowej, możliwe, że nasze ceny energii byłyby jednymi z najniższych w Europie.
Obawiam się, że ambitne plany rozwoju farm wiatrowych na Bałtyku i na lądzie będą miały wpływ na obniżenie cen energii, dopiero wtedy gdy poradzimy sobie z elastycznością całego systemu. Obecnie instalowanie magazynów energii idzie zbyt wolno, a samo uruchomienie nowych mocy może nie być momentem, kiedy ceny energii zaczną spadać.
Rozmawiał Jacek Perzyński
Jakóbik: Odpowiedź na rachunki grozy to nie mrożenie cen energii dalej w ciemno