ROZMOWA
Paweł Musiałek,
Klub Jagielloński
Czy pomysł utworzenia ministerstwa energetyki pomoże rozwiązać problemy tego sektora?
Jestem zwolennikiem utworzenia jednego, dużego ministerstwa, które posiadałoby kluczowe kompetencje do prowadzenia polityki energetycznej. Dzisiaj są one porozrzucane po różnych ministerstwach.
Ale przecież formalnie to ministerstwo gospodarki odpowiada za realizację polityki energetycznej Polski.
Na papierze tak, ale w rzeczywistości nie ma ono wszystkich niezbędnych narzędzi. Dobrze widać to w kontekście gazu łupkowego. Koncesje przydziela ministerstwo środowiska. Ono także odpowiadało za przygotowanie prawa geologicznego i górniczego, które jest kluczowe dla przyciągnięcia inwestorów. Ministerstwo finansów ma z kolei kluczową rolę w pracy nad ustawą o opodatkowaniu węglowodorów. Ministerstwo Skarbu sprawuje nadzór m.in. nad PGNiG, czy w dużej mierze nad Orlenem i Lotosem, czyli głównymi poszukiwaczami łupków w Polsce. Do tego MSZ zajmuje się dyplomacją ekonomiczną. Jak widzimy ilość podmiotów, które biorą udział w procesie decyzyjnym jest spora i pewnie w jakimś stopniu przyczynia się do spowolnienia poszukiwań nad łupkami.
A może problem leży w braku odpowiedniej współpracy, a nie formalnych kompetencjach?
Z pewnością niewłaściwa współpraca jest decydująca i dlatego nie powinniśmy patrzeć na ministerstwo energetyki jak na zbawienie naszych problemów. Wierze, że poprawiłoby ono nieco koordynacje, wprowadzając czytelną hierarchią w miejsce struktury sieciowej jaka jest dzisiaj. Ale bez wątpienia głównym problemem polskiej energetyki jest brak spójnej strategii i konsekwencji.
A czy problemem Polski nie jest raczej nadmiar dokumentów strategicznych?
Mówiąc o strategii nie mam na myśli formalnych papierów tylko realnej wizji, za którą idą działania. Niestety, ale słaba kultura proceduralna w Polsce powoduje, że formalne strategie nie pełnią u nas takiej funkcji jaką powinny i często dokumenty idą sobie, a ich realizacja sobie. Pierwszy dokument, gdzie postulowano dywersyfikację dostaw gazu do Polski został przyjęty we wrześniu 1990 roku przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów. Wszystkie następne dokumenty z serii „Polityka energetyczna…” zakładały dywersyfikację dostaw, ale dziś poza budowanym terminalem LNG i niewielkimi interkonektorami w Lasowie i Cieszynie połączenia do innych nie-wschodnich kierunków są wciąż w fazie planowania. Minęły więc 23 lata od kiedy Międzyresortowy Zespół Roboczy pod przewodnictwem ministra przemysłu w rządzie Tadeusza Mazowieckiego Tadeusza Syryjczyka przygotował „Raport w sprawie możliwości alternatywnego importu gazu ziemnego do Polski”, a niewiele się zmieniło.
Czy nowo powstałe ministerstwo energetyki powinno tworzyć strategię polityki energetycznej?
Najważniejsze impulsy rozwojowe kraju powinny wychodzić z Centrum Strategicznego przy premierze. Tam powinna być wykuwana strategia kraju, która nakreślałaby także ramy działania dla polityki energetycznej. Ewentualne ministerstwo energetyki powinno więc opiniować założenia strategii kraju w zakresie swoich kompetencji, a potem przenieść jej założenia na strategię sektorową, czyli „politykę energetyczną Polski do roku…” Oczywiście strategie sektorowe powinny być wieloscenariuszowe i powinny zakładać zmianę trendów.
Wychodzi na to, że kluczowa jest tutaj rola premiera?
Bez wątpienia. Jeśli premier nie wysyła impulsów jakie są oczekiwania i co gorsze nie wskazuje osoby odpowiedzialnej za daną sprawą, to wówczas często spotykamy się z problemem wielogłosu lub braku decyzyjności. Taką sytuację obserwujemy w pracach nad ustawą o opodatkowaniu gazu łupkowego. Niestety często jest tak, że dana kwestia jest zlecana przez premiera ministrowi, który ma silniejszą pozycję, czy determinację, a nie takiemu, którego formalne kompetencje leżą „najbliżej” danej kwestii. Dobrym przykładem był minister Budzanowski, którego będziemy pamiętać przede wszystkim jako stymulatora poszukiwań gazu łupkowego, a przecież wydaje się, że to powinien robić przede wszystkim minister gospodarki. Ministerstwa powinny zgłaszać problemy do KPRM, ale strategie sektorowe powinny zawsze być następstwem strategii kraju. Inaczej nie wyjdziemy z ograniczenia polityki „silosowej”, gdzie rada ministrów jest federacją osobnych księstw – ministerstw i gdzie problemy są rozstrzygane poprzez układ sił i wpływów.