(Zn.ua/Kommiersant/Piotr Stępiński)
Jak poinformował portal Zn.ua, ukraiński minister energetyki oraz przemysłu węglowego Ihor Nasałyk oskarżył Naftogaz o błędy w trakcie wyliczeń przy wyborze początku okresu wtłaczania gazu do tamtejszych podziemnych magazynów.
– Na jednym ze spotkań mówiłem o konieczności, którą zauważył resort energetyki, a mianowicie, aby wtłaczanie gazu do magazynów rozpoczęło się na przełomie maja i czerwca. W lipcu i sierpniu cena surowca nie spadła o 5 dolarów, lecz wzrosła o 30 dolarów – powiedział 4 sierpnia dziennikarzom Nasałyk.
Jego zdaniem Naftogaz bazował na prognozach europejskich ekspertów, które ostatecznie okazały się błędne.
Pomyłka w prognozie
Fakt ten nie uciekł uwadze rosyjskim mediom. ,,Kommiersant” wyliczył, że przez błędne prognozy Ukraina straciła możliwość zakupu co najmniej 5,5 mld m3 surowca.
Jak wynika z danych Gas Infrastructure Europe, 4 sierpnia w ukraińskich podziemnych magazynach znajdowało się 10 906,56 mld m3 gazu (poziom napełnienia – 35,24 procent). Dla porównania w tym samym czasie w 2015 roku Kijów zgromadził w nich 13 146,66 mld m3 (poziom napełnienia – 42,48 procent)
Zgodnie z danymi ukraińskiego ministerstwa gospodarki w okresie maj-czerwiec cena importowanego z kierunku Europy gazu wynosiła odpowiednio 181,5 i 184,3 dolarów za 1000 m3. Podczas gdy jeszcze na początku 2016 przedsiębiorstwa nad Dnieprem importowały surowiec po znacznie wyższej cenie. W styczniu płaciły 231,41 dolarów (5542,82 hrywien), w lutym – 200,39 dolarów, w marcu – 198,57 dolarów, a w kwietniu – 188,08 dolarów.
W drugim kwartale 2016 roku Naftogaz nie importował gazu z zagranicy.
Prognozy Ukraińców opierały się na tym, że od trzeciego kwartału ceny surowca na europejskich hubach spadną do najniższego poziomu. Właśnie od lipca Naftogaz zamierzał wznowić zakupy paliwa, które miało zostać wtłoczone do podziemnych magazynów gazu. Jak mówił prezes spółki Andriej Kobolew wówczas rzeczywista cena wynosiła ok. 173 dolarów. Zresztą sam wcześniej przyznał, że Naftogaz jest zmuszony do kupowania droższego gazu w Europie.
Powodem dla którego koncern nie zamierza kupować gazu od Gazpromu są warunki zawarte w obecnym kontrakcie, w stosunku do których toczy się postępowanie przed trybunałem arbitrażowym w Sztokholmie.
Według Kijowa wznowienie zakupów surowca jest możliwe wyłącznie po podpisaniu aneksu do obecnej umowy, w którym zostanie wykreślona zasada take or pay, zagwarantowane będą dostawy paliwa, a także parametry jego odbioru.
Naftogaz odpowiada na zarzuty Nasałyka
W swoim wpisie na profilu na Facebooku dyrektor ds. handlowych Naftogazu Jurij Witrenko odniósł się do zarzutów ministra energetyki. Wyjaśnił dlaczego w maju spółka nie rozpoczęła importu gazu. Jego zdaniem po pierwsze było to finansowo niekorzystne. Po drugie miało to związek z przedłużającym się postępowaniem przeciwko Gazpromowi.
Według niego, na podstawie kontraktów forwardowych na produkty naftowe, Naftogaz miał prawo przypuszczać, że ceny gazu w trzecim kwartale 2016 roku, na mocy kontraktu z Gazpromem, będą niższe od tych na rynkach europejskich. W związku z tym Naftogaz zaproponował rosyjskiej spółce podpisanie aneksu do umowy na zakup gazu, na podstawie której Ukraina mogłaby kupować surowiec Gazpromu.
– Gdybyśmy tego nie zrobili to Gazprom wykorzystałby to przeciwko nam przed trybunałem w Sztokholmie. Próbowałby udowodnić bezpodstawne naruszenie naszych zobowiązań w kwestii klauzuli take or pay. Chodzi o to, że nie kupujemy gazu od Gazpromu, nawet wtedy kiedy jego cena jest bardzo niska, a koncern jest gotów wziąć pod uwagę nasze żądania w stosunku do warunków dostaw – napisał Witrenko, dodając, że spółka nie ,,gra” z Gazpromem, bo gdyby tak było to ewentualna przegrana mogłaby mieć krytyczne skutki.