KOMENTARZ
Bartosz Najman,
prezes Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców
19 maja Komisja Europejska ustosunkowała się do wprowadzonej przez niemiecki rząd ustawy o pensji minimalnej, która obowiązuje od stycznia 2015 roku i obejmuje wszystkie osoby wykonujące pracę na terenie Niemiec, niezależnie od kraju zatrudnienia. Podjęta w Brukseli decyzja nie wnosi nic nowego do sytuacji, a można nawet powiedzieć, że podtrzymuje status quo.
Oficjalnie w Niemczech mówi się, że ustawa MiLoG służy zwalczaniu tzw. dumpingu socjalnego, czyli podnoszenia konkurencyjności poprzez stosowanie niskich płac oraz brak zabezpieczenia socjalnego dla pracowników. Tajemnicą poliszynela jest, że prawdziwą motywacją wprowadzenia nowego prawa jest malejące znaczenie niemieckich przewoźników i rosnące w siłę przedsiębiorstwa z krajów tzw. Nowej Unii, w tym Polski, gdzie zarejestrowane są firmy przewozowe obsługujące ok. 25% unijnego rynku.
Z jednej strony wszyscy chcemy żyć w coraz lepszych warunkach, z drugiej strony absurdem jest, by pracownik zatrudniony przez firmę w jednym kraju podlegał prawu pracy innego państwa, tym bardziej że odgórne podnoszenie płacy minimalnej paradoksalnie może ugodzić w kierowców zamiast im pomóc. Nagłe zwiększenie kosztów pracy (a niekonieczne zwiększenie dochodów firmy) grozi zwolnieniami. Zatem efekt może być wprost przeciwny do zamierzonego.
Wracając do decyzji Komisji Europejskiej, w związku z protestami przewoźników z początku roku zawieszono stosowanie MiLoG-u w tranzycie. W pozostałych przypadkach nowe prawo pozostało nadal w mocy. W tej chwili Komisja Europejska podtrzymała te decyzje. MiLoG w tranzycie jest niezgodny z prawem unijnym, obowiązuje za to w przewozach kabotażowych na terenie Niemiec. W pozostałych kwestiach, najbardziej interesujących przewoźników, KE nic nie zdecydowała, przekazując jedynie enigmatyczne sformułowania o „niektórych przypadkach w sytuacji wykonywania przewozów z i do Niemiec”. Przedsiębiorcy zostali bez odpowiedzi i ta niepewność może potrwać nawet dwa lata.
Polscy przewoźnicy nie mają więc wyboru i muszą dostosować się do niemieckiego prawa. Największą uciążliwość stanowi przytłaczająca biurokracja. W razie kontroli pracodawcy muszą skompletować dokumentację pracy kierowcy na terenie Niemiec i przetłumaczyć ją na język niemiecki. To generuje kolejne obciążenia, które przedsiębiorcy muszą doliczyć do wydatków. Pociechą jest fakt, że dzięki specyficznej strukturze wynagrodzenia kierowców i odpowiedniej interpretacji przepisów możemy znacząco zminimalizować wzrost kosztów. Jeśli przedsiębiorcy nie podejmą takich działań, koszt godziny pracy kierowcy wzrośnie mniej więcej trzykrotnie. Polska minimalna stawka godzinowa to ok. 2,5 euro, niemiecka – 8,5 euro. Warto jednak skorzystać z doświadczenia i wiedzy specjalistów. W przypadku nieprawidłowego rozliczania czasu pracy kierowców lub innych poważnych naruszeń grozi bowiem kara do nawet 500 000 euro.
Autorem tekstu jest Bartosz Najman, prezes Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców – wiodącej na polskim rynku firmy outsourcingowej z 12-letnim doświadczeniem, która zajmuje się rozliczaniem czasu pracy kierowców. OCRK zatrudnia ekspertów i specjalistów w zakresie m.in. prawa pracy i prawa transportowego Polski i Unii Europejskiej, którzy posiadają wieloletnie doświadczenie w branży transportowej. OCRK, dbając o interesy swoich klientów, na bieżąco obserwuje sytuację prawną i gospodarczą w zakresie logistyki i transportu w Europie, kładąc szczególny nacisk na wysoką jakość i kompleksowość świadczonych usług.