Klages: Życie niedźwiedzi zależy od wycinki polskich lasów

5 grudnia 2022, 07:25 Opinie

Wycinka lasów w Europie nabiera tempa a Polska stoi na czele tego procesu. Byt niedźwiedzi staje się coraz trudniejszy np. w Puszczy Bieszczadzkiej. Jak długo dzikie zwierzęta będą mogły przeżyć w Bieszczadach, jeśli wycinka będzie kontynuowana? – zastanawia się Robert Klages, dziennikarz niemieckiego dziennika Der Tagesspiegel współpracujący z BiznesAlert.pl.

Źródło: freepik
Źródło: freepik

W polskich Karpatach żyją jeszcze liczne niedźwiedzie brunatne. Tamtejszy przemysł leśny chce wyciąć te lasy a aktywiści chcą je chronić.

Nowak i Józefiak przeszli już kilka kilometrów przez gęsty mieszany las i pokonali dwie rzeki, kiedy Nowak nagle krzyczy. „Ślad”, mówi po angielsku, wskazując na ogromny odcisk niedźwiedziej łapy w błotnistej glebie. To jest jasne, że tu w Karpatach są niedźwiedzie, ale teraz widać, że są blisko. Tomasz Nowak, naukowiec zajmujący się niedźwiedziami, który je bada od ponad 20 lat oraz Marek Józefiak z Greenpeace, mówią, że odcisk jest jeszcze świeży.

Byt niedźwiedzi w polskich lasach staje się coraz trudniejszy, tak jak tutaj, w Puszczy Bieszczadzkiej, Nadleśnictwo Lutowiska, Sektor 73, położone w południowo-wschodniej Polsce, tuż przed granicą z Ukrainą. Nowak nie chce, aby jego prawdziwe nazwisko zostało opublikowane, ponieważ nie chce mieć kłopotów z państwową firmą leśną “Lasy Państwowe”. Ale także dlatego, że boi się stracić pracę z powodu rozmowy z prasą. Bo przyczyna coraz trudniejszej sytuacji niedźwiedzi ma wiele wspólnego z polskim rolnictwem, które zamienia ich przestrzeń życiową na półki, płyty wiórowe i brykiety.

Wycinka lasów w Europie nabiera tempa a Polska stoi na czele tego procesu. Cena drewna w Europie gwałtownie wzrosła z powodu rosyjskiej agresji na Ukrainę. W UE wzrosła ona w tym roku o 27 procent w porównaniu z rokiem poprzednim, w Polsce o prawie 60 procent, jak donosi Koalicja Polskiego Drewna. Szacuje się, że wzrost cen na aukcjach drewna w przyszłym roku będzie wynosił jeszcze 40 procent więcej. W Niemczech drewno opałowe i pellety drzewne wzrosły w cenie o 86 procent. Od czasu wojny na Ukrainie, dostawa drewna z tego kierunku, jak i z Białorusi się skończyła.

Polscy aktywiści na rzecz ochrony środowiska demonstrują przeciwko tej wycince, a także Greenpeace. Rozbili namioty i obozy w lesie, zaczęto bronić tych terenów. Również w Bieszczadach.

Marek Józefiak wskazuje na drzewo z czerwoną kropką, to znak, że jest ono przeznaczone do wycinki. Następnie wskazuje na oderwaną korę, to ślady niedźwiedzi. Znajdują się one na wielu drzewach, podobnie jak czerwone kropki. – Ta sosna jest na pewno ponad 100 lat – mówi Józefiak. Na jej pniu widać duże czerwone „S”. – Z tego drzewa zrobią zwykłą sklejkę – dodaje.

Kilka metrów dalej rodzina niedźwiedzi miała w zeszłym roku zimowiska pod pniakiem zwalonego drzewa. Te drzewa są również oznaczone do ścięcia i podobno w tym miejscu planowana jest leśna droga do wywozu ściętych drzew z lasu. Józefiak denerwuje ta postępująca wycinka lasu. Ale jak pracownicy polskiej firmy leśnej mogli przeoczyć oczywiste ślady niedźwiedzi i oznaczyć właśnie te drzewa? A może w ogóle nie przeoczyli tych śladów?

Rafał Osiecki, szef obszaru leśnego Lutowiska, odpowiada na to pytanie – ślady drapieżników można znaleźć praktycznie we wszystkich lasach w Bieszczadach oraz w Górach Karpackich. Inspekcja Leśna Lutowiska zawsze stara się zapewnić bezpieczeństwo gatunków chronionych, jak i dostępność drewna dla przyszłych pokoleń.

Ilość niedźwiedzi wzrosła tu pięciokrotnie w ciągu ostatnich 30 lat, gdyż, jak twierdzi Osiecki,, zbliżają się one do coraz bardziej do osiedli ludzkich. W całym regionie Karpat od Czech po Rumunię szacuje się, że żyje nawet 6500 niedźwiedzi brunatnych, z których większość znajduje się w Rumunii. Ich warunki są bardzo dobre, a zarządzanie lasami nie ma negatywnego wpływu na populację niedźwiedzi. Fakt, że populacja nadal rośnie, dowodzi, że leśnictwo nie ma negatywnego wpływu na ich rozwój.

Obraz wygląda jednak raczej ponuro. Polska ma kilka puszcz i łącznie około dziewięciu milionów hektarów obszarów leśnych, ale tylko około jeden procent z tego jest chronione jako park narodowy. Te pozostawione są same sobie, ale Greenpeace mówi o tajnej wycince lasów graniczących z tymi parkami narodowymi – a to z kolei zagroziło by ich istnieniu. – Parkom narodowym grozi, że staną się wyspami – mówi Nowak. – One same w sobie są zbyt małe, aby mogły tam przetrwać wilki, niedźwiedzie i żubry. Te zwierzęta potrzebują ogromnych obszarów – dodaje.

Oprócz parków narodowych istnieją tak zwane „strefy buforowe” – wylesianie nie jest tu nielegalne, chociaż lasy tak naprawdę mają być chronione. Fundacja Dziedzictwa Przyrodniczego mówi o „pseudoochronie” i nie ma wątpliwości, że Polska łamie obowiązujące unijne prawo –sektor 73, któremu grozi wycinka, położony jest na obszarze Natura 2000, który jest specjalnie chroniony przez UE. Należy tu chronić miejsca rozrodu i odpoczynku niedźwiedzi brunatnych. Ale Rafał Osiecki mówi, że prawo europejskie nie zabrania działalności leśnej, nawet jeśli niedźwiedzie żyją na danym obszarze.

Pytanie brzmi jednak, jak długo dzikie zwierzęta będą mogły przeżyć w Bieszczadach, jeśli wycinka będzie nadal kontynuowana. Według raportu WWF “Living Planet Report 2022” światowa populacja dzikich zwierząt zmniejszyła się średnio o 69 procent od 1970 roku. Europa jest jednym z regionów, które osiągają najgorsze wyniki pod względem „integralności różnorodności biologicznej”.

Nowak i Józefiak dotarli do sektora 72. Wycinkę rozpoczęto tu w 2020 roku. Do sektora 72 nie można wejść, oficjalnie ze względów bezpieczeństwa. Od sektora 73 do sektora 72 dzieli nas zaledwie kilka metrów, ale otwiera się tam całkiem inny świat: szerokie koleiny, pnie drzew, czerwone kropki, otwarte niebo bez wierzchołków drzew.

Lasy Państwowe twierdzą, że wycinają tylko kilka drzew i wprowadzają trochę światła do lasu.Jest to konieczne, aby nowe drzewa mogły odrosnąć. Ponadto mówią że chronią przyrodę i co roku sadzą w kraju 500 milionów nowych drzew. – Ale oni niszczą las – mówi Józefiak. – Gdyby Greenpeace postawiło na swoim, las nie zostałby zniszczony. Wszystko powinno pozostać tak, jak zaprojektowała to natura, która nie potrzebuje człowieka do regulowania swojego ekosystemu.

Niedaleko, niecałe trzy kilometry od granicy z Ukrainą, mieszka naukowiec zajmujący się bobrami Andrzej Czech. On kupił kilka hektarów lasu ponad 20 lat temu – żeby zostawić go takim, jakim jest. Na spacerze po „swoim lesie” profesor biologii wyjaśnia, że martwe drzewa należy zostawić, bo jest to ważne dla różnorodności ekosystemu. Nie ma również potrzeby „tworzenia światła” w lesie poprzez ukierunkowaną wycinkę.

Czech przez długi czas był pracownikiem „Straży Leśnej”, pracował dla Państwowej Spółki Leśnej i czuwał nad utrzymaniem „światła w lesie”. Dziś inaczej postrzega swojego byłego pracodawcę. – Leśnictwo to nic innego jak wycinka – reszta to bzdury. Zbudował z żoną dom w lesie, odstrasza myśliwych dronami i żyje w większości całkiem autonomicznie, korzystając z energii słonecznej. On nie jest jedyny. Przez anonimowe konto na Twitterze od stycznia 2017 roku donosi o „machlojkach operacji leśnej” i o „chciwości”.

W rzeczywistości Polskie Lasy Państwowe to ogromne przedsiębiorstwo gospodarcze, które zarządza prawie jedną trzecią całkowitej powierzchni Polski. Wynagrodzenia w leśnictwie są dobre, a ich lokalne ośrodki szkoleniowe cieszą się dużym uznaniem. Poza tym wraz z prawicowo-konserwatywnym rządem PiS leśnictwo stało się jeszcze potężniejsze, mówi Czech, leśnictwo ma dobre relacje z polityką, kościołami i stowarzyszeniami łowieckimi.

Czech mówi, że wielu pracowników w leśnictwie to właściwie dobrzy ludzie, ale nie wiedzą, w jaką branżę się zaangażowali. – Myślą, że wycinanie drzew z lasu tu i tam jest w porządku, ponieważ wciąż jest tak dużo lasu i sadzone są nowe drzewa. Ale to zakłóca system i las się rozpada. Sadzone lasy nie służą zwierzętom, są wyłącznie drewnem dla przemysłu.

Straż Leśna ma ciągle do czynienia z aktywistami i ich obozami. Na odcinku Puszczy Bieszczadzkiej młodzież z inicjatywy Dzikie Karpaty koczuje od 19 miesięcy, aby powstrzymać wycinkę Karpat. Postawili domki na drzewach, namioty na paletach w koronach drzew – tu śpi nocna zmiana. Konstrukcja linowa przenosi aktywistów w górę i w dół, gdy na zmianę strzegą lasu.

Atak kijami bejsbolowymi

Jadwiga Klata, Josefine Bendiuk i Jakob „Kuba” siedzą rok przed przyczepą kempingową i jedzą świeżo ugotowaną zupę grzybową. Ci aktywiści kopiują swoje metody z Niemiec, np. te podczas protestów z lasu Hambach. Klata był w Berlinie oraz brał udział w akcjach i został zatrzymany. Ich obóz w Polsce był już kilkakrotnie atakowany. Raz atak przeprowadzony był przez czterech pijanych mężczyzn z kijami bejsbolowymi, którzy zniszczyli furgonetkę i uderzyli kijem kobietę w głowę.

Mimo wszystko Kuba, Klata i pozostali aktywiści uważają, że ich obecność jest tu konieczna: obszar leśny, o który walczą, miał zostać ogłoszony parkiem narodowym już 40 lat temu, ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego rozpoczęło się wycinanie, który w dużej mierze uniemożliwia protest aktywistów. 35-letni Kuba pracuje na Uniwersytecie Warszawskim i jest wykładowcą zarządzania biznesem i mówi, że w Polsce istnieje nie tylko ruch„Dzikie Karpaty”, ale w ogóle ruchy „przeciwko wycince lasu i ignorancji rządu”.

W dniu 8 sierpnia 2020 roku zlikwidowano pierwszy obóz w lesie, oddalony o około pięć kilometrów. Nazwano go „Nora 219a”, od numeru sektora, w którym jest położony. Eksmisja nastąpiła bez uprzedzenia z oficjalnym uzasadnieniem: podejrzenie posiadania narkotyków. Kuba twierdzi, że w ich obozie narkotyki są zabronione – jak i oczywiście alkohol. Policja nadal od czasu do czasu wpada, mówi Kuba, ale jak dotąd jest spokojnie. Ma on wrażenie, że ich ruch jest bardziej akceptowany i rozpoznawany przez mieszkańców wsi. Aktywiści chcą tam zostać do czasu utworzenia parku narodowego.

Nadleśniczy Osiecki nie przejmuje się protestami i mówi, że aktywiści nie chcą zrozumieć, że każde stare drzewo było kiedyś młodym drzewem. W końcu drzewa w sektorze 73 z dużym prawdopodobieństwem pozostaną tu na miejscu. Kiedy okazało się, że legowiska niedźwiedzi w lesie są nadal zamieszkane, Fundacja Dziedzictwa Przyrodniczego podjęła kroki prawne przeciwko groźbie wycinki i we wrześniu wygrała sprawę przed sądem okręgowym w Krośnie: Sektora 73 nie wolno wycinać. Należy chronić siedliska niedźwiedzi.

Choć wyrok nie jest jeszcze prawomocny, może stanowić precedens, od którego dla Greenpeace Polska wiele zależy. – to jest historyczny krok” – mówi Józefiak. – i w samą porę, by chronić niedźwiedzie brunatne. Młode rodzą się podczas hibernacji matki, która zwykle rozpoczyna się pod koniec roku. Zakłócenia w trakcie lub po porodzie mogą spowodować śmierć młodych, a to jest ważne nawet w jednym z najbogatszych w niedźwiedzie regionów Europy. W sumie w samej Polsce żyje jeszcze od 100 do 160 niedźwiedzi, z czego 90 procent w Bieszczadach.

Ochrona drzew i niedźwiedzi w sektorze 73 to jednak tylko małe zwycięstwo w tej wielkiej rozgrywce. Sektor 73 nadal nie ma statusu ochrony parku narodowego, gdzie wycinka drzew i polowania są nielegalne. Jeśli Greenpeace postawi na swoim, to nie tylko sektor 73 powinien stać się parkiem narodowym, ale także całe 29 tysięcy hektarów lasów w Bieszczadach.

Mimo świeżych śladów niedźwiedzi Nowak i Józefiak nie spotkali żadnego niedźwiedzia podczas trzydniowej wycieczki po karpackich lasach. Tydzień później polski leśnik został zaatakowany przez niedźwiedzicę z młodym w sosnowym lesie na skraju gór – i trafił do szpitala z 20-centymetrową raną. Leśni skłotersi z inicjatywy „Dzikie Karpaty” napisali, że już kilka miesięcy temu ostrzegali przed wchodzeniem do ostoi niedźwiedzia brunatnego. – Nie zagrażajmy życiu ludzi i niedźwiedzi. Zostawmy w spokoju ich teren – apelowali na Twitterze.

*Wycieczkę zorganizowała Greenpeace Polska. Autor przebywał w Polsce we wrześniu i październiku na stypendium IJP w programie „Klimat i Energia”.

Co dalej ze skażeniem Odry? Spięcie