Perzyński: Uzależnienie od Rosji odbija się mieszkańcom Niemiec czkawką

7 lipca 2022, 07:35 Energetyka

Socjaldemokratyczna Partia Niemiec – SPD – gra pierwsze skrzypce w koalicji rządowej już niemal rok. Te kilka miesięcy w branży energetycznej przyniosło prawdziwą rewolucję. Socjaldemokraci, którzy nie od lat, a od dekad opowiadają się za zbliżeniem Niemiec do Rosji, teraz mierzą się z bezprecedensowym kryzysem gazowym, który mocno po kieszeni uderzy przeciętnego Schmidta. Co ciekawe, bałagan ten stara się posprzątać minister gospodarki Robert Habeck z Zielonych, którzy od lat sprzeciwiali się uzależnieniu od paliw kopalnych ze Wschodu – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

reichstag Niemcy Berlin
fot. Wikipedia/CC

Czy Niemcy chcą oszczędzać energię?

Skutki wojny w Ukrainie od dawna wpływają na życie codzienne mieszkańców Niemiec z powodu wzrostu cen żywności i energii. Od wielu tygodni oszczędzanie energii jest swojego rodzaju mantrą powtarzaną przez federalnego ministra gospodarki i klimatu Roberta Habecka. Wezwał on do zmniejszenia dostaw gazu z Rosji w celu oszczędzania energii, a jednocześnie zapewnił, że nadchodzącej zimy w przypadku dalszego pogarszania się sytuacji podażowej, dostawy gazu w Niemczech powinny być zagwarantowane wszystkim – gospodarstwom domowym i sektorowi przemysłu. Nawet jeśli gospodarstwa domowe byłyby ostatnimi dotkniętymi w przypadku ograniczenia dostaw, ponieważ znajdowałyby się one wśród odbiorców chronionych i dla nich przerwy w dostawach gazu byłyby ostatnimi, które zostałyby wstrzymane w przypadku wątpliwości. Nie ma jednak wątpliwości, że chociaż ceny gazu i energii elektrycznej w Niemczech są wysokie, to będą one dale rosły.

Z pewnością podstawowym rozwiązaniem problemu wzrostu cen energii jest oszczędzanie, które jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło. Minister gospodarki i klimatu Robert Habeck był inicjatorem kampanii informacyjnej, która nakłania mieszkańców Niemiec do ograniczenia marnotrawstwa cennych metrów sześciennych gazu i megawatogodzin energii elektrycznej. Między innymi zaleca się skrócenie czasu spędzanego pod prysznicem, co mogłoby przynieść przeciętnemu obywatelowi wymierne korzyści. Codzienny prysznic, który trwa około ośmiu minut, w skali roku generuje koszty rzędu 450 euro. Dlatego skrócenie o połowę czasu spędzonego na myciu się może być skutecznym pierwszym krokiem, oczywiście bez szkody dla bezcennej higieny osobistej. Jednak odgórne zalecenia oszczędzania energii i wody to jedno, zupełnie inną kwestią jest to, na ile Niemcy są gotowi, by zrezygnować z przyjemnego, długiego prysznica w imię walki z kryzysem energetycznym. W sondażu przeprowadzonym przez firmę badawczą Civey na zlecenie firmy Watson, uczestnicy odpowiadali na następujące pytanie: jak oceniasz wezwanie ministra gospodarki Roberta Habecka do oszczędzania energii, aby zapewnić zaopatrzenie w energię elektryczną wszystkich niemieckich gospodarstw domowych nadchodząca zima? W odpowiedzi około 52 procent Niemców poparło wezwanie wicekanclerza Habecka do oszczędzania energii w celu zapewnienia bezpieczeństwa dostaw. 34 procent ankietowanych stwierdziło, że ich stosunek do środków oszczędnościowych był nawet „bardzo pozytywny”. Pozostaje niejasne, czy rzeczywiście robi się to z solidarności, na co w swojej argumentacji naciska Habeck, czy bardziej z troski o wzrost kosztów własnych. Łącznie 36 procent ankietowanych było negatywnie nastawionych do apeli ministra gospodarki i klimatu, z czego 9 procent stwierdziło, że ich nastawienie jest „raczej negatywne”. 27 procent odrzuciło pomysł oszczędzania w całości i odpowiedziało na pytanie „bardzo negatywnie”. Zasadniczo respondenci wydają się mieć jasne stanowisko w kwestii oszczędzania energii, gdyż tylko 12 procent było niezdecydowanych.

Fedorska: Olaf Scholz w potrzasku

Oceniając zgodnie z intencją głosowania, 90 procent wyborców Zielonych zgodziło się z propozycjami ministra Habecka. 71 procent wyborców SPD było za, a 35 procent zwolenników FDP odpowiedziało na pytanie z aprobatą. Zatem jeśli chodzi o wyborców koalicji SPD-Zielonych-FDP, można uznać, że w głównej mierze popierają oni działania rządu w sprawie udziału obywateli w walce z kryzysem energetycznym. Habeck otrzymał również solidne poparcie ze strony wyborców opozycji dla swoich działań oszczędnościowych: 45 procent zwolenników CDU/CSU oceniło swoje nastawienie do oszczędzania energii jako pozytywne, a 41 procent jest temu przeciwne. Oszczędzanie energii nie jest tak popularne wśród lewicowych wyborców: tutaj aprobata wynosi tylko 31 procent, przy większości 59 procent przeciwko. Wyborcy AfD nie widzą rozwiązania w kursie oszczędzania energii proponowanemu przez Roberta Habecka, czego wyrazem jest sprzeciw wobec takich działań rzędu 89 procent. Tylko 6 procent wyborców AfD jest gotowych oszczędzać energię w imię solidarności z innymi obywatelami. Polityka oszczędzania energii Habecka osiągnęła najwyższy poziom aprobaty w najmłodszej i najstarszej grupie wiekowej: 51 procent ankietowanych w wieku 18-29 lat, a nawet 57 procent ankietowanych w wieku powyżej 65 lat odpowiedziało z aprobatą. Spośród ankietowanych w wieku od 30 do 49 lat, 47 procent głosowało za oszczędzaniem energii, w wieku 50 lat aprobata wzrosła o kolejne trzy punkty procentowe do połowy respondentów. Czy wynik analizy wieku każe wyciągnąć wniosek, że niektórzy starsi respondenci pamiętają jeszcze kryzys naftowy lat 70.? Nawet wtedy ograniczenia prędkości, niedziele bez samochodów, mniej ogrzewania i alternatywne źródła energii były tematami debat publicznych, które nie różniły się zbyt wiele od dzisiejszych.

Pokłosie uzależnienia od Rosji

Niemniej nie ulega wątpliwości, że plany snute przez wicekanclerza Habecka nie są punktem programu wyborczego, tylko odpowiedzią na kryzys energetyczny, którego bezpośrednią przyczyną było wieloletnie uzależnienie Niemiec od dostaw energii z Rosji, do czego przyczynili się m.in. socjaldemokraci, którzy jako członkowie koalicji z CDU Angeli Merkel naciskali na dokończenie budowy Nord Stream 2. Teraz Niemcy muszą za to płacić. W związku z ograniczeniem dostaw rosyjskiego gazu do Niemiec, minister gospodarki Robert Habeck przekazał, że bierze pod uwagę egzekwowanie środków oszczędzania energii za pomocą środków prawnych. Jeśli zapasy w magazynach gazu nie wzrosną, „będziemy musieli podjąć dalsze działania, aby oszczędzać, w razie potrzeby także z mocy prawa” – powiedział polityk w rozmowie z telewizją ARD. Podkreślał on wtedy, że sytuacja jest poważna. Mówił, że bezpieczeństwo dostaw jest gwarantowane na najbliższą przyszłość. – Nie możemy mieć magazynów zapełnionych w 56 procentach, gdy zacznie się zima. Wtedy muszą być pełne – mówił. Nie powiedział on jakie konkretnie środki prawne miałyby na celu oszczędzanie surowców energetycznych. Powiedział, że w przypadku braku gazu w zimie oczywistym pierwszym krokiem byłoby rozpalenie elektrociepłowni na węgiel zamiast błękitnego paliwa.

Kanclerz Niemiec nie wprowadzi ograniczenia prędkości na autostradach, bo się boi

Sam Habeck w jednoznaczny sposób wskazał winnego poważnych problemów Niemiec. – Ograniczanie dostaw gazu to atak ekonomiczny na nas. Strategia rosyjskiego prezydenta Władimira Putina polega na wzbudzaniu niepewności, podbijaniu cen i podziałach. Gaz i energia są używane jako broń przeciwko Niemcom. Mamy kryzys gazowy. Gaz jest obecnie towarem deficytowym. Ceny już są wysokie, i musimy się przygotować na dalsze podwyżki – wyjaśnił Habeck. Zapowiedział on jednocześnie podjęcie „wszystkich środków politycznych” w celu zapewnienia wystarczającej ilości gazu. Jak podkreślił, obecnie najwyższym priorytetem jest napełnienie zbiorników gazu, jego oszczędzanie przez przedsiębiorstwa i użytkowników prywatnych, a także poszukiwanie alternatywnych dostawców i rozwijanie odnawialnych źródeł energii. – Nie da się tych zaniechań usunąć z dnia na dzień – powiedział. Dodał, że trzeba jednak stopniowo zmniejszać zależność od dostaw energii z Rosji. Wygląda więc na to, że obecnie Zieloni i liberałowie w największym stopniu podzielają zdanie krajów takich jak Polska jeśli chodzi o kryzys energetyczny, a coraz trudniej racjonalnie wytłumaczyć stanowisko socjaldemokratów i kanclerza Scholza, którzy od 24 lutego wciąż zdają się podtrzymywać ostatnie nadzieje co do partnerstwa energetycznego z Rosją.