Ostatni niemiecki przetarg na nowe moce wiatrowe na lądzie został ponownie rozpisany, ponieważ nie złożono oferty na 650 megawatów (MW), tylko na 208 MW. Problem ten można wytłumaczyć problemami związanymi z wydawaniem pozwoleń.
Problemy z biurokracją
Niemiecka federalna agencja ds. sieci (Bundesnetzagentur – red.) ogłosiła wyniki ostatniego przetargu na rozbudowę energetyki wiatrowej na lądzie w zeszłym tygodniu, twierdząc, że „poziom konkurencji wyraźnie spadł”. Konkretnie, spośród 650 MW, które było w ofercie, zaledwie 208 MW zostały zakontraktowane – tylko 32 procent dostępnej mocy w ofercie, co stanowi spadek o 21 procent w stosunku do innego nieudanego przetargu ogłoszonego w maju. W ostatnim przetargu przyznano łącznie 32 projekty zlokalizowane w Brandenburgii i Nadrenii Północnej-Westfalii, każdy z ośmioma dopłatami, pięć projektów w Dolnej Saksonii i cztery w Turyngii. Średnia przyznana cena wynosiła 62 EUR za megawatogodzinę (MWh)
Procesy wydawania zezwoleń, które kiedyś trwały zaledwie 10 miesięcy, obecnie trwają ponad dwa lata. Co więcej, nawet jeśli projekt otrzymuje pozwolenie, coraz częściej są one kwestionowane przez sądy. Według organizacji WindEurope, obecnie jest 11 gigawatów (GW) lądowych projektów wiatrowych, które utknęły na różnych etapach wydawania zezwoleń.
CleanTechnica/Michał Perzyński