icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Derogacja Nord Stream 2. Czy Gazprom wywinie się spod prawa?

Dziś w Niemczech zapadnie wyrok przełomowy dla losu Nord Stream 2 po ukończeniu budowy, która nadal trwa i nie wiadomo kiedy dokładnie się zakończy. Dostawy gazu z Rosji powinny podlegać przepisom europejskim, ale Gazprom chce się im wywinąć – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Derogacja, czyli sposób na uprzywilejowanie Gazpromu

25 sierpnia około godziny 10 czasu polskiego zostanie ogłoszony wrok Najwyższego Sądu Regionalnego w Dusseldorfie w sprawie skargi spółki Nord Stream 2 AG na decyzję regulatora niemieckiego Bundesnetzagentur (Bnetza) o tym, że ów podmiot należący w stu procentach do Gazpromu, pragnący stać się operatorem nowej rury z Rosji do Niemiec, ma podporządkować się przepisom unijnym trzeciego pakietu energetycznego na mocy dyrektywy gazowej zrewidowanej w 2019 roku. Uczestnicy sporu nie będą obecni na Sali. Wyrok zostanie odczytany i przekazany mediom. Polski PGNiG przedstawi komentarz na temat tego rozstrzygnięcia, bo będzie miało przełomowe znaczenie dla losu Nord Stream 2, a co za tym idzie rynku gazu w Europie Środkowo-Wschodniej. Odkładając na bok rozważania polityczne i poważne ryzyko z zakresu bezpieczeństwa oraz polityki zagranicznej związane z tą magistralą, należy w kontekście decyzji sądu niemieckiego skupić się na optyce rynkowej.

BnetzA zdecydowała 15 maja 2021 roku, że nie udzieli Rosjanom derogacji spod dyrektywy gazowej. Stanowi ona, że wszelkie gazociągi powstałe po 23 maja 2019 roku muszą zostać podporządkowane trzeciemu pakietowi energetycznemu Unii Europejskiej. Gazprom się go boi, bo zasada rozdziału właścicielskiego może zmusić go nawet do sprzedaży Nord Stream 2 AG podmiotowi spoza grupy, aby nie było ryzyka wpływu dostawcy (Gazpromu) na zasady słania dostaw przez sporną rurę. Niezależny operator musiałby także zwiększyć przejrzystość taryf. To byłoby wyzwanie dla tezy o tym, że dostawy przez Nord Stream 2 są tańsze od tych słanych przez Ukrainę. Wszelkie dane na ten temat bazują na szacunkach, które mogą być częściowo inspirowane przez Rosjan. Istnieje podejrzenie, że Rosjanie przedstawiają niższe ceny dostaw przez Nord Stream 2 niż przez Ukrainę, bo je subsydiują, na przykład odbijając sobie je w umowach gazowych zawartych z klientami europejskimi. Tymczasem dostawy przez Nord Stream 2 do Słowacji czy Ukrainy mogą być dużo droższe od tych słanych szlakiem tradycyjnym, ukraińskim przez zjawisko pancakingu, czyli nagromadzenia opłat taryfowych na trasie dostaw. Jest szereg analiz ostrzegających, że dostawy przez Nord Stream 2 podniosą ceny gazu w Europie Środkowo-Wschodniej. Warto przypomnieć, że gaz z nowej rury z Rosji nie ma trafiać do Europy Zachodniej, ale na wschód przez Niemcy i Czechy zgodnie z rezerwacją na odnodze EUGAL. Ta nie jest ograniczona jak OPAL, ale przepisy unijne mogą ograniczyć sam Nord Stream 2 i tego boją się Rosjanie pragnący przekierować cały gaz z Ukrainy na szlak bałtycki.

Idee mają konsekwencje dla Nord Stream 2

Jeśli nawet Gazprom otrzymałby zgodę sądu na derogację, prawdopodobnie Nord Stream 2 AG nie spełniłby przesłanek prawnych do jej udzielenia. Dotyczy gazociągów powstałych przed 23 maja 2019 roku i ma negatywny wpływ na konkurencję na rynku regionalnym, czego dowodzą sprawy UOKiK przeciwko inwestorom Nord Stream 2, a dowodem uznania jego jurysdykcji był wniosek o utworzenie konsorcjum do budowy gazociągu odrzucony przez Polaków. Ponadto, Nord Stream 2 wpłynie negatywnie na bezpieczeństwo dostaw, a test z punktu widzenia solidarności energetycznej wszedł do modus operandi Komisji Europejskiej po wiktorii PGNiG w sporze o OPAL, odnogę Nord Stream 1 w Niemczech. Na jego mocy każda nowa inwestycja musi uwzględniać interesy państw członkowskich, na które ma wpływ. Taki test został już zastosowany na przykład przed decyzją o terminalu LNG w niemieckim Brunsbuttel. To dlatego Niemcy krytykują ideę solidarności energetycznej jako luźny zapis bez faktycznego wpływu na rzeczywistość. Jednak idee mają konsekwencje. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wspierając sprawę polską zbieżną z optyką wspólnotową wbrew interesom niemieckim i rosyjskim uznał, że solidarność energetyczna obejmuje wszelkie działania państw członkowskich i odwołał się aż do Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Decyzja BnetzA w sprawie Nord Stream 2 AG będzie podlegała testowi solidarności energetycznej.

Niemcy mogą podporządkować Nord Stream 2 prawu na różne sposoby i będzie je testować Komisja Europejska. Model rozdziału właścicielskiego zakłada, że Gazprom nie może mieć kontroli nad gazociągiem, którym śle gaz ze względu na negatywny wpływ na konkurencję. Ten model dopuszcza jednak mniejszościowe udziały w Nord Stream 2 AG, czego dowodem są pakiety mniejszościowe Gazpromu w magazynach europejskich jak Katharina czy operator niemiecki Gascade zarządzający EUGAL. Do rozstrzygnięcia pozostaje, czy tego wpływu nie ma. Według Polaków jest i przynosi szkody. Niezależny operator przesyłowy to model, w którym Gazprom zachowałby Nord Stream 2 w jego grupie kapitałowej, ale musiałby mu dać swobodę decyzyjną. Taki model może jednak zgodnie z dyrektywą gazową zostać zastosowany wobec inwestycji sprzed 23 maja 2019 roku. Poza tym regulamin pracy rady dyrektorów Nord Stream 2 AG nie daje niezależności decyzyjnej. Wszyscy należą do Gazpromu, ta spółka jest zarejestrowana w Szwajcarii, więc BnetzA nie miałaby nad nią władzy regulacyjnej. Nie wiadomo także, czy pożyczki na Nord Stream 2 od partnerów zachodnich były zawierane na zasadach rynkowych. Takie rozwiązanie nie przejdzie też wspomnianego testu solidarności energetycznej, bo – jak stwierdził operator ukraiński w rozmowie z BiznesAlert.pl – Nord Stream 2 nie zapewni nowego szlaku dostaw, ale zastąpi dotychczasowy na Ukrainie, a więc nie zwiększy bezpieczeństwa dostaw w regionie. Nawet jeśli Niemcy udzieliliby derogacji Nord Stream 2, ich decyzja może zostać jeszcze zaskarżona w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej i przedłużać spór, a co za tym idzie być może rozpoczęcie dostaw, jeśli ich zatrzymanie będzie formą zabezpieczenia na potrzeby sprawy, jak było z mocą OPAL. Warto przypomnieć, że BnetzA ma już sprawę w Trybunale za niewłaściwe wdrożenie dyrektywy gazowej, ale ten proces stoi.

Polski ślad i przykład Jamału

Gdyby Rosjanie chcieli się porozumieć, mogliby skorzystać z doświadczeń Polski znanych z przekazania roli operatora na odcinku Gazociągu Jamalskim na rzecz firmy Gaz-System. EuRoPol Gaz należący po połowie do PGNiG oraz Gazpromu pozostaje właścicielem tego odcinka Jamał-Europa, ale operatorem został Gaz-System udostępniający teraz przepustowości na aukcjach. Potrzebna byłaby wówczas umowa bilateralna Niemiec i Rosji na wzór umowy międzypaństwowej o przesyle gazu rosyjskiego przez Polskę. W przeciwieństwie do tego historycznego kontraktu, w rozmowach niemiecko-rosyjskich musiałaby już brać udział Komisja Europejska bez której zgody nie mógłby zostać zawarty, a to kolejny problem dla Rosjan próbujących wywinąć się spod przepisów. Gazprom nie wykazuje dobrej woli. Pojawiły się w przeszłości groźby prezesa Nord Stream 2 Matthiasa Warniga, że Rosjanie będą domagać się odszkodowania za objęcie jego gazociągu przepisami europejskimi. Prawnicy rosyjscy sięgnęli po kuriozalną argumentację, która może znaleźć grunt na prawie niemieckim, że Nord Stream 2 należy traktować jednak jako ukończony gazociąg ze względu na to, że jest gotowy w rozumieniu funkcjonalno-ekonomicznym: ma ostateczną decyzję inwestycyjną, pieniądze zostały przelane a inwestorzy ruszyli do pracy. Konstytucja niemiecka nie pozwala zmieniać zasad realizacji inwestycji w trakcie ich trwania. Jest szereg kontargumentów. Odcinek niemiecki mający podlegać prawu unijnemu jest już ukończony. Rainer Seele, prezes OMV i gorący zwolennik Nord Stream 2 jako jego przyszły klient, wielokrotnie przekonywał w mediach, że dyrektywa gazowa nie zaszkodzi temu projektowi i ruszy mimo wszystko. To raczej argument za tym, że inwestorzy nie mają problemu z przepisami unijnymi.

Jednakże przypadek Gazociągu Jamalskiego pokazuje słabość lub inercję Komisji Europejskiej w relacjach z Gazpromem diagnozowaną od okolic 2016 roku, kiedy wydała zaskakujący wyrok w śledztwie antymonopolowym przeciwko tej firmie rosyjskiej. Zebrała miażdżące dowody na nadużywanie pozycji dominującej Gazpromu w Europie Środkowo-Wschodniej przez nieuprawniony wpływ na infrastrukturę, zawyżanie cen i dzielenie rynków. Komisja udowodniła, że Gazprom wywołał kryzys dostaw w 2017 roku, aby wpłynąć na proces zmian właścicielskich na polskim odcinku Jamału. Uznała jednak, że nie ma wpływu na umowę polsko-rosyjską i umyła ręce. Nie narzuciła kar na Gazprom, choć nie wahała się przed takimi w sprawie Google czy Microsoftu. Niektórzy winią za to komisarz Margrethe Vestager z Danii wyjątkowo spolegliwą wobec Rosjan. Środki zaradcze przedstawione przez Komisję to między innymi swapy giełdowe mające przeciwdziałać izolacji rynków, z których nikt nie korzysta. Rosjanie przekonują, że mimo to swapy wystarczą do usunięcia obaw. PGNiG nie składa broni w tej sprawie. Skarży w Trybunale nieadekwatność zobowiązań Gazpromu na Jamale. Wyrok ma zapaść w drugiej połowie 2021 roku lub pierwszym kwartale 2022 roku.

Z tych samych powodów PGNiG złożyło 30 lipca wniosek o dostęp do postępowania certyfikacyjnego w BnetzA. Decyzja w tej sprawie zapadnie dopiero po pół roku od przekazania kompletu dokumentów, który zostanie zebrany po ukończeniu budowy Nord Stream 2. Certyfikacja będzie oceniona z punktu widzenia solidarności energetycznej. Chociaż efektywne zastosowanie dyrektywy gazowej wobec Nord Stream 2 zmniejszy ryzyko, to nie usunie go całkowicie bo samo istnienie tego gazociągu zagraża rynkowi Europy Środkowo-Wschodniej. Nie wiadomo zaś kiedy nastąpi finał budowy wielokrotnie przekładany, bo ten gazociąg jest już opóźniony o prawie dwa lata przez kolejne przeszkody, wśród których w tym tekście skupiłem się tylko na regulacyjnych, a są jeszcze sankcje USA i zdarzenia niezależne, jak sztormy na Bałtyku.

Czy Rosjanie pójdą na starcie?

Nord Stream 2 AG może dostać derogację lub nie. Może dostać prawo odwołania lub nie. Najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym nie otrzymują derogacji, ale prawo do odwołania – tak. Wszelkie decyzje BnetzA mogą być przedmiotem skargi w Trybunale, z której prawdopodobnie nie zrezygnują Polacy. Rosjanie mogą iść na starcie i spróbować doprowadzić do nielegalnego rozpoczęcia pracy Nord Stream 2, choć BnetzA twierdzi, że na dzisiaj jest to niemożliwe. Jednakże jeżeli Rosjanie faktycznie celowo ograniczają podaż gazu w Europie przed sezonem grzewczym, mogą próbować skłonić Europę Zachodnią do uruchomienia spornego gazociągu wbrew barierom regulacyjnym. Komentatorzy sprzyjający rosyjskiemu punktowi widzenia jak Katja Jafimawa z Oxford Institute for Energy Studies sugeruje, że takie rozwiązanie jest możliwe do wyobrażenia i nie wiadomo czy staje się port parole planów Gazpromu. Nie takie numery robił Europejczykom rosyjski Gazprom, który wielokrotnie w historii pokazał, że nie można na niego liczyć. Polacy będą brali udział w dalszych sporach o Nord Stream 2, czyli inwestycje wysokiego ryzyka ekonomicznego, w którą brną Rosjanie oraz ich partnerzy w Europie ze względu na zyski oficjalne i nieoficjalne, a przede wszystkim na wrogą politykę zagraniczną Kremla, która zyskałaby nowe narzędzie nacisków w razie rozpoczęcia pracy tego gazociągu.

Rosjanie straszą niedoborem gazu w Europie tej jesieni, którego nie usunie „nawet start Nord Stream2” (jak widać wątpliwy). Podpalacz krzyczy „pali się!” i czeka na efekt. To szantaż wobec Europy Zachodniej, gdzie leżą pustawe magazyny Rosjan. Czas na refleksję, która może znów nie nadejść. Znów dodam, że Polska zgromadziła zapasy na zimę, choć niektórzy handlarze w Europie Zachodniej patrzyli tylko na rynek i twierdzili, że się nie opłaca. Teraz się okaże. Dane na koniec doby gazowej 24.08: zapełnienie magazynów w Polsce to 89 procent.

Jakóbik: Gazowe Ogniem i Mieczem wokół Nord Stream 2

Dziś w Niemczech zapadnie wyrok przełomowy dla losu Nord Stream 2 po ukończeniu budowy, która nadal trwa i nie wiadomo kiedy dokładnie się zakończy. Dostawy gazu z Rosji powinny podlegać przepisom europejskim, ale Gazprom chce się im wywinąć – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Derogacja, czyli sposób na uprzywilejowanie Gazpromu

25 sierpnia około godziny 10 czasu polskiego zostanie ogłoszony wrok Najwyższego Sądu Regionalnego w Dusseldorfie w sprawie skargi spółki Nord Stream 2 AG na decyzję regulatora niemieckiego Bundesnetzagentur (Bnetza) o tym, że ów podmiot należący w stu procentach do Gazpromu, pragnący stać się operatorem nowej rury z Rosji do Niemiec, ma podporządkować się przepisom unijnym trzeciego pakietu energetycznego na mocy dyrektywy gazowej zrewidowanej w 2019 roku. Uczestnicy sporu nie będą obecni na Sali. Wyrok zostanie odczytany i przekazany mediom. Polski PGNiG przedstawi komentarz na temat tego rozstrzygnięcia, bo będzie miało przełomowe znaczenie dla losu Nord Stream 2, a co za tym idzie rynku gazu w Europie Środkowo-Wschodniej. Odkładając na bok rozważania polityczne i poważne ryzyko z zakresu bezpieczeństwa oraz polityki zagranicznej związane z tą magistralą, należy w kontekście decyzji sądu niemieckiego skupić się na optyce rynkowej.

BnetzA zdecydowała 15 maja 2021 roku, że nie udzieli Rosjanom derogacji spod dyrektywy gazowej. Stanowi ona, że wszelkie gazociągi powstałe po 23 maja 2019 roku muszą zostać podporządkowane trzeciemu pakietowi energetycznemu Unii Europejskiej. Gazprom się go boi, bo zasada rozdziału właścicielskiego może zmusić go nawet do sprzedaży Nord Stream 2 AG podmiotowi spoza grupy, aby nie było ryzyka wpływu dostawcy (Gazpromu) na zasady słania dostaw przez sporną rurę. Niezależny operator musiałby także zwiększyć przejrzystość taryf. To byłoby wyzwanie dla tezy o tym, że dostawy przez Nord Stream 2 są tańsze od tych słanych przez Ukrainę. Wszelkie dane na ten temat bazują na szacunkach, które mogą być częściowo inspirowane przez Rosjan. Istnieje podejrzenie, że Rosjanie przedstawiają niższe ceny dostaw przez Nord Stream 2 niż przez Ukrainę, bo je subsydiują, na przykład odbijając sobie je w umowach gazowych zawartych z klientami europejskimi. Tymczasem dostawy przez Nord Stream 2 do Słowacji czy Ukrainy mogą być dużo droższe od tych słanych szlakiem tradycyjnym, ukraińskim przez zjawisko pancakingu, czyli nagromadzenia opłat taryfowych na trasie dostaw. Jest szereg analiz ostrzegających, że dostawy przez Nord Stream 2 podniosą ceny gazu w Europie Środkowo-Wschodniej. Warto przypomnieć, że gaz z nowej rury z Rosji nie ma trafiać do Europy Zachodniej, ale na wschód przez Niemcy i Czechy zgodnie z rezerwacją na odnodze EUGAL. Ta nie jest ograniczona jak OPAL, ale przepisy unijne mogą ograniczyć sam Nord Stream 2 i tego boją się Rosjanie pragnący przekierować cały gaz z Ukrainy na szlak bałtycki.

Idee mają konsekwencje dla Nord Stream 2

Jeśli nawet Gazprom otrzymałby zgodę sądu na derogację, prawdopodobnie Nord Stream 2 AG nie spełniłby przesłanek prawnych do jej udzielenia. Dotyczy gazociągów powstałych przed 23 maja 2019 roku i ma negatywny wpływ na konkurencję na rynku regionalnym, czego dowodzą sprawy UOKiK przeciwko inwestorom Nord Stream 2, a dowodem uznania jego jurysdykcji był wniosek o utworzenie konsorcjum do budowy gazociągu odrzucony przez Polaków. Ponadto, Nord Stream 2 wpłynie negatywnie na bezpieczeństwo dostaw, a test z punktu widzenia solidarności energetycznej wszedł do modus operandi Komisji Europejskiej po wiktorii PGNiG w sporze o OPAL, odnogę Nord Stream 1 w Niemczech. Na jego mocy każda nowa inwestycja musi uwzględniać interesy państw członkowskich, na które ma wpływ. Taki test został już zastosowany na przykład przed decyzją o terminalu LNG w niemieckim Brunsbuttel. To dlatego Niemcy krytykują ideę solidarności energetycznej jako luźny zapis bez faktycznego wpływu na rzeczywistość. Jednak idee mają konsekwencje. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wspierając sprawę polską zbieżną z optyką wspólnotową wbrew interesom niemieckim i rosyjskim uznał, że solidarność energetyczna obejmuje wszelkie działania państw członkowskich i odwołał się aż do Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Decyzja BnetzA w sprawie Nord Stream 2 AG będzie podlegała testowi solidarności energetycznej.

Niemcy mogą podporządkować Nord Stream 2 prawu na różne sposoby i będzie je testować Komisja Europejska. Model rozdziału właścicielskiego zakłada, że Gazprom nie może mieć kontroli nad gazociągiem, którym śle gaz ze względu na negatywny wpływ na konkurencję. Ten model dopuszcza jednak mniejszościowe udziały w Nord Stream 2 AG, czego dowodem są pakiety mniejszościowe Gazpromu w magazynach europejskich jak Katharina czy operator niemiecki Gascade zarządzający EUGAL. Do rozstrzygnięcia pozostaje, czy tego wpływu nie ma. Według Polaków jest i przynosi szkody. Niezależny operator przesyłowy to model, w którym Gazprom zachowałby Nord Stream 2 w jego grupie kapitałowej, ale musiałby mu dać swobodę decyzyjną. Taki model może jednak zgodnie z dyrektywą gazową zostać zastosowany wobec inwestycji sprzed 23 maja 2019 roku. Poza tym regulamin pracy rady dyrektorów Nord Stream 2 AG nie daje niezależności decyzyjnej. Wszyscy należą do Gazpromu, ta spółka jest zarejestrowana w Szwajcarii, więc BnetzA nie miałaby nad nią władzy regulacyjnej. Nie wiadomo także, czy pożyczki na Nord Stream 2 od partnerów zachodnich były zawierane na zasadach rynkowych. Takie rozwiązanie nie przejdzie też wspomnianego testu solidarności energetycznej, bo – jak stwierdził operator ukraiński w rozmowie z BiznesAlert.pl – Nord Stream 2 nie zapewni nowego szlaku dostaw, ale zastąpi dotychczasowy na Ukrainie, a więc nie zwiększy bezpieczeństwa dostaw w regionie. Nawet jeśli Niemcy udzieliliby derogacji Nord Stream 2, ich decyzja może zostać jeszcze zaskarżona w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej i przedłużać spór, a co za tym idzie być może rozpoczęcie dostaw, jeśli ich zatrzymanie będzie formą zabezpieczenia na potrzeby sprawy, jak było z mocą OPAL. Warto przypomnieć, że BnetzA ma już sprawę w Trybunale za niewłaściwe wdrożenie dyrektywy gazowej, ale ten proces stoi.

Polski ślad i przykład Jamału

Gdyby Rosjanie chcieli się porozumieć, mogliby skorzystać z doświadczeń Polski znanych z przekazania roli operatora na odcinku Gazociągu Jamalskim na rzecz firmy Gaz-System. EuRoPol Gaz należący po połowie do PGNiG oraz Gazpromu pozostaje właścicielem tego odcinka Jamał-Europa, ale operatorem został Gaz-System udostępniający teraz przepustowości na aukcjach. Potrzebna byłaby wówczas umowa bilateralna Niemiec i Rosji na wzór umowy międzypaństwowej o przesyle gazu rosyjskiego przez Polskę. W przeciwieństwie do tego historycznego kontraktu, w rozmowach niemiecko-rosyjskich musiałaby już brać udział Komisja Europejska bez której zgody nie mógłby zostać zawarty, a to kolejny problem dla Rosjan próbujących wywinąć się spod przepisów. Gazprom nie wykazuje dobrej woli. Pojawiły się w przeszłości groźby prezesa Nord Stream 2 Matthiasa Warniga, że Rosjanie będą domagać się odszkodowania za objęcie jego gazociągu przepisami europejskimi. Prawnicy rosyjscy sięgnęli po kuriozalną argumentację, która może znaleźć grunt na prawie niemieckim, że Nord Stream 2 należy traktować jednak jako ukończony gazociąg ze względu na to, że jest gotowy w rozumieniu funkcjonalno-ekonomicznym: ma ostateczną decyzję inwestycyjną, pieniądze zostały przelane a inwestorzy ruszyli do pracy. Konstytucja niemiecka nie pozwala zmieniać zasad realizacji inwestycji w trakcie ich trwania. Jest szereg kontargumentów. Odcinek niemiecki mający podlegać prawu unijnemu jest już ukończony. Rainer Seele, prezes OMV i gorący zwolennik Nord Stream 2 jako jego przyszły klient, wielokrotnie przekonywał w mediach, że dyrektywa gazowa nie zaszkodzi temu projektowi i ruszy mimo wszystko. To raczej argument za tym, że inwestorzy nie mają problemu z przepisami unijnymi.

Jednakże przypadek Gazociągu Jamalskiego pokazuje słabość lub inercję Komisji Europejskiej w relacjach z Gazpromem diagnozowaną od okolic 2016 roku, kiedy wydała zaskakujący wyrok w śledztwie antymonopolowym przeciwko tej firmie rosyjskiej. Zebrała miażdżące dowody na nadużywanie pozycji dominującej Gazpromu w Europie Środkowo-Wschodniej przez nieuprawniony wpływ na infrastrukturę, zawyżanie cen i dzielenie rynków. Komisja udowodniła, że Gazprom wywołał kryzys dostaw w 2017 roku, aby wpłynąć na proces zmian właścicielskich na polskim odcinku Jamału. Uznała jednak, że nie ma wpływu na umowę polsko-rosyjską i umyła ręce. Nie narzuciła kar na Gazprom, choć nie wahała się przed takimi w sprawie Google czy Microsoftu. Niektórzy winią za to komisarz Margrethe Vestager z Danii wyjątkowo spolegliwą wobec Rosjan. Środki zaradcze przedstawione przez Komisję to między innymi swapy giełdowe mające przeciwdziałać izolacji rynków, z których nikt nie korzysta. Rosjanie przekonują, że mimo to swapy wystarczą do usunięcia obaw. PGNiG nie składa broni w tej sprawie. Skarży w Trybunale nieadekwatność zobowiązań Gazpromu na Jamale. Wyrok ma zapaść w drugiej połowie 2021 roku lub pierwszym kwartale 2022 roku.

Z tych samych powodów PGNiG złożyło 30 lipca wniosek o dostęp do postępowania certyfikacyjnego w BnetzA. Decyzja w tej sprawie zapadnie dopiero po pół roku od przekazania kompletu dokumentów, który zostanie zebrany po ukończeniu budowy Nord Stream 2. Certyfikacja będzie oceniona z punktu widzenia solidarności energetycznej. Chociaż efektywne zastosowanie dyrektywy gazowej wobec Nord Stream 2 zmniejszy ryzyko, to nie usunie go całkowicie bo samo istnienie tego gazociągu zagraża rynkowi Europy Środkowo-Wschodniej. Nie wiadomo zaś kiedy nastąpi finał budowy wielokrotnie przekładany, bo ten gazociąg jest już opóźniony o prawie dwa lata przez kolejne przeszkody, wśród których w tym tekście skupiłem się tylko na regulacyjnych, a są jeszcze sankcje USA i zdarzenia niezależne, jak sztormy na Bałtyku.

Czy Rosjanie pójdą na starcie?

Nord Stream 2 AG może dostać derogację lub nie. Może dostać prawo odwołania lub nie. Najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym nie otrzymują derogacji, ale prawo do odwołania – tak. Wszelkie decyzje BnetzA mogą być przedmiotem skargi w Trybunale, z której prawdopodobnie nie zrezygnują Polacy. Rosjanie mogą iść na starcie i spróbować doprowadzić do nielegalnego rozpoczęcia pracy Nord Stream 2, choć BnetzA twierdzi, że na dzisiaj jest to niemożliwe. Jednakże jeżeli Rosjanie faktycznie celowo ograniczają podaż gazu w Europie przed sezonem grzewczym, mogą próbować skłonić Europę Zachodnią do uruchomienia spornego gazociągu wbrew barierom regulacyjnym. Komentatorzy sprzyjający rosyjskiemu punktowi widzenia jak Katja Jafimawa z Oxford Institute for Energy Studies sugeruje, że takie rozwiązanie jest możliwe do wyobrażenia i nie wiadomo czy staje się port parole planów Gazpromu. Nie takie numery robił Europejczykom rosyjski Gazprom, który wielokrotnie w historii pokazał, że nie można na niego liczyć. Polacy będą brali udział w dalszych sporach o Nord Stream 2, czyli inwestycje wysokiego ryzyka ekonomicznego, w którą brną Rosjanie oraz ich partnerzy w Europie ze względu na zyski oficjalne i nieoficjalne, a przede wszystkim na wrogą politykę zagraniczną Kremla, która zyskałaby nowe narzędzie nacisków w razie rozpoczęcia pracy tego gazociągu.

Rosjanie straszą niedoborem gazu w Europie tej jesieni, którego nie usunie „nawet start Nord Stream2” (jak widać wątpliwy). Podpalacz krzyczy „pali się!” i czeka na efekt. To szantaż wobec Europy Zachodniej, gdzie leżą pustawe magazyny Rosjan. Czas na refleksję, która może znów nie nadejść. Znów dodam, że Polska zgromadziła zapasy na zimę, choć niektórzy handlarze w Europie Zachodniej patrzyli tylko na rynek i twierdzili, że się nie opłaca. Teraz się okaże. Dane na koniec doby gazowej 24.08: zapełnienie magazynów w Polsce to 89 procent.

Jakóbik: Gazowe Ogniem i Mieczem wokół Nord Stream 2

Najnowsze artykuły