Rozmowy o przyszłości dostaw gazu przez Ukrainę miały się odbyć w maju tego roku, ale opóźniają się razem z projektem Nord Stream 2. Kto pierwszy, ten lepszy. Co zrobi nowy prezydent Wołodymyr Zełenski? – zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Gra wokół opóźnień
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Marosz Szefczovicz ma odwiedzić Moskwię 13 czerwca, by rozmawiać z Rosjanami o przyszłości dostaw gazu przez Ukrainę. Według TASS tematem będzie termin spotkania ministerialnego w ramach procesu trójstronnego Komisja Europejska-Ukraina-Rosja. Rozmowa w tym formacie miała doprowadzić do zawarcia nowego kontraktu przesyłowego na dostawy gazu rosyjskiego przez Ukrainę po 2019 roku, kiedy wygasa obecna umowa. Nie wiadomo, czy nowa administracja prezydenta Wołodymyra Zełenskiego zdecyduje się faktycznie opóźnić rozmowy do czerwca zgodnie z rewelacjami TASS.
Wiadomo natomiast, że Rosjanie będą potrzebować nowej umowy, bo zgodnie z informacjami BiznesAlert.pl już oficjalnie wiadomo, że projekt gazociągu Nord Stream 2 zostanie zrealizowany z opóźnieniem. Tymczasem nowa magistrala przez Morze Bałtyckie mogłaby posłużyć do przekierowania dostaw z szlaku ukraińskiego do Niemiec. Nawet po ukończeniu magistrali na czas pozostaje do ukończenia budowa odnogi niemieckiej EUGAL, która ma być gotowa w 2020 roku, więc Nord Stream 2 mógłby posłużyć zastąpieniu dostaw przez terytorium ukraińskie tylko częściowo. Rosjanie będą zatem potrzebować szlaku przez Ukrainę, a nowa umowa wynegocjowana z udziałem Komisji Europejskiej może pozbawić ich wpływu na tamtejsze gazociągi przesyłowe ze względu na przepisy antymonopolowe pozwalające przenieść punkty odbioru gazu z zachodniej na wschodnią granicę Ukrainy, odpychając Gazprom od liczników wolumenu, a co za tym idzie pośredniej kontroli nad systemem.
Strona rosyjska będzie zainteresowana opóźnieniem rozmów do okresu przejściowego w instytucjach europejskich o wyborach do Parlamentu Europejskiego z 26 maja i przeniesieniem negocjacji na płaszczyznę relacji bilateralnych z nowym prezydentem Ukrainy, aby skorzystać na braku arbitrażu Komisji Europejskiej. Szefczovicz zapowiedział, że liczy na sukces wakacyjnych negocjacji zakończony porozumieniem jesienią tego roku. W mediach rosyjskich pojawiają się sugestie, że jeżeli negocjacje zakończą się niepowodzeniem, zimą 2020/2019 roku może dojść do przerwy dostaw gazu z Rosji przez Ukrainę. Byłoby to ryzykowne narzędzie nacisku Moskwy na Kijów i ostateczność, bo Rosjanie mają do dyspozycji inne narzędzie, czyli destabilizację polityki ukraińskiej.
Kuszenie losu
Trudno przewidzieć jaka będzie faktyczna polityka gazowa nowej ekipy w Kijowie. Jeżeli założymy, że prezydent znajduje się pod wpływem oligarchy Igora Kołomojskiego, to warto odnotować jego ostatnią wypowiedź na temat współpracy Ukrainy z organizacjami finansowymi, które finansują rewersowe zakupy gazu z Unii Europejskiej. Kołomojski twierdzi, że Zełenski powinien wycofać się z programu wsparcia Międzynarodowego Funduszu Walutowego lub ogłosić bankructwo Ukrainy. Byłaby to realizacja nadziei Kremla, który próbuje portretować ten kraj po Rewolucji Godności jako bez mała państwo upadłe. Innego zdania jest wspomniany oligarcha, który twierdzi, że Zełenski musi prowadzić politykę bardziej autonomiczną względem Zachodu, który „chce tylko zaszkodzić Rosji, a Ukraina jest dla niego wymówką”, bo „inaczej skończy jak Poroszenko”, były prezydent Ukrainy, który przegrał wybory z obecnym lokatorem Pałacu Prezydenckiego.
Zakończenie współpracy finansowej z MFW mogłoby także oznaczać konieczność przywrócenia dostaw gazu z Rosji zatrzymanych w listopadzie 2015 roku dzięki pomocy zachodniej pozwalającej Naftogazowi kupować surowiec w Unii Europejskiej. Naftogaz przypomina, że na wypadek problemów z dostawami jesienią i zimą musi zgromadzić około 20 mld m szesc. gazu w magazynach i potrzebuje na ten cel około miliarda dolarów. W tym kontekście uspokajająco działają słowa doradcy prezydenckiego Oleksandra Danyliuka, który zapowiedział, że Ukraina spełni warunki wymagane do udzielenia kolejnej transzy pożyczki MFW. W przyszłym tygodniu ma dojść do spotkania misji MFW z prezydentem Zełenskim. Okaże się czyje wpływy w Pałacu Prezydenckim zwyciężą.
Kto pierwszy, ten lepszy
Rosjanie przyzwyczaili zachodnią opinię publiczną do twardych negocjacji z wykorzystaniem słabych punktów przeciwnika. Liczą na to, że zdołają zdestabilizować sytuację na Ukrainie tak, aby – skoro musi – doszło do porozumienia o przyszłości dostaw gazu przez terytorium tego kraju na ich warunkach. Najbardziej pożądane rozwiązanie to załamanie rozmów procesu trójstronnego, mniej korzystne, ale nadal pożądane, to negocjacje w tym procesie przeciągnięte do czasu ukończenia Nord Stream 2. Komisja Europejska może mieć ograniczone pole działania ze względu na okres przejściowy po wyborach oraz możliwe trudności w relacjach z nową administracją w Kijowie. Rola mediatora pilnującego bezpieczeństwa dostaw gazu do Europy spadnie więc na kraje członkowskie. Problem polega jednak na tym, że pomimo narastającej krytyki część z nich popiera projekt Nord Stream 2, który zagraża stabilności przesyłu przez Ukrainę, a także jej stabilności w ogóle. Być może to spór o implementację dyrektywy gazowej będzie miał decydujący wpływ na sytuację, bo od tego jak i kiedy zostanie wdrożone prawo europejskie względem Nord Stream 2, będzie zależeć termin rozpoczęcia nowych dostaw z ominięciem Ukrainy.