Sankcje wobec Nord Stream 2 wprowadzone przez USA mają skłonić Rosję do zmiany zachowania, ale niekoniecznie zatrzymają budowę. Może do tego doprowadzić moratorium, które być może jest możliwe do wynegocjowania z Niemcami. Jednak czas na działanie ucieka, bo sporny gazociąg ma być niebawem ukończony – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Sankcje, czyli kij
USA mają przedstawić zaktualizowaną czarną listę sankcji wobec spornego gazociągu Nord Stream 2. Pomimo apeli administracja Joe Bidena nie zrobiła tego do teraz, ale ma czas do maja 2021 roku. Tymczasem budowa tego spornego gazociągu postępuje. Pierwsza nitka ma być gotowa do końca maja a druga do końca czerwca 2021 roku. Projekt ma zostać ukończony do końca 2021 roku. Mimo to terminarz Gazpromu wielokrotnie się wydłużał. Nord Stream 2 już teraz jest opóźniony o prawie dwa lata, bo miał powstać do końca 2019 roku, kiedy na jego drodze stanęły pierwsze sankcje amerykańskie.
Amerykanie nie będą prawdopodobnie chcieli użyć poszerzonych sankcji, jeśli administracja Joe Bidena będzie czekać do maja z przedstawieniem nowej listy sankcji wbrew apelom przeciwników Nord Stream 2 albo/i nie będzie ona zawierać nowych podmiotów związanych z tym projektem. Będzie to mogło oznaczać, że nie chcą uderzyć w firmy niemieckie, antagonizując sojusznika albo/i uznały to narzędzie za mniej skuteczne od alternatywy. Świadczą o tym słowa sekretarza stanu USA Antonego Blinkena, który stwierdził, że los Nord Stream 2 zależy ostatecznie od jego budowniczych – w domyśle – nie od sankcji. Jest to myśl zbieżna z jego podejściem do restrykcji jako narzędzi zmiany zachowania, a nie celu samego w sobie, z książki napisanej przez Blinkena jeszcze w 1987 roku opisanej w innym miejscu.
Sygnałem mogącym potwierdzać takie podejście jest poszerzenie sankcji wobec Turcji na mocy ustawy CAATSA, tej samej, która obejmuje także Nord Stream 2. Departament Sprawiedliwości USA stwierdza w dokumencie poszerzającym restrykcje wobec Ankary stwierdza, że wykorzystanie sankcji nie jest efektywną ani właściwą strategią w tym przypadku. Politico przypomina, że Departament Sprawiedliwości przedstawił dwa pakiety nowych restrykcji związanych z tym projektem przeciwko operatorowi Nord Stream 2 AG oraz prezesowi Matthiasowi Warnigowi, które nie zostały dotąd wdrożone. Nie oznacza to jednak, że Amerykanie na pewno porzucą sankcje wobec Nord Stream 2, a raczej o to, że nie będą traktować ich jako narzędzie usuwające problem. Mogą się być kijem, oprócz którego pojawi się marchewka, kierowana szczególnie w stronę sojuszników jak Niemcy, ale i Polska wymieniana co rusz przez sekretarza Blinkena jako kraj poszkodowany przez sporny gazociąg.
Jakóbik: Czy Polska zagra przeciwko Nord Stream 2 w pierwszej lidze?
Moratorium, czyli marchewka
Politico donosi, że Administracja USA pod wodzą Joe Bidena zamierza zatrudnić Amosa Hochsteina, który pracował jako specjalny przedstawiciel i koordynator do spraw polityki energetycznej za prezydentury Baracka Obamy. Hochstein ma poprowadzić konsultacje z Niemcami „w sprawie zatrzymania budowy”. Przeciwnicy tego projektu postulują między innymi moratorium skutkujące zamrożeniem prac znajdujących się już na finiszu na wodach duńskich.
Nie wiadomo, czy Hochstein wykorzysta kij sankcji wobec Nord Stream 2 w ewentualnych rozmowach z Niemcami. Fakt, że Amerykanie komunikują się w tej sprawie z Berlinem od dłuższego czasu, w tym z niemieckim ministerstwem finansów, może oznaczać, że rozmawiają o konsekwencjach ewentualnego zatrzymania budowy spornego gazociągu. Niemcy argumentują, że takie rozstrzygnięcie skończyłoby się miliardowymi odszkodowaniami, więc Amerykanie mogą proponować swego rodzaju marchewkę, pozwalającą uśmierzyć te negatywne konsekwencje. Trudno analizować te rozmowy ze względu na ograniczony dostęp do informacji na ten temat.
Niezmiennie jednak możliwy jest scenariusz, w którym dojdzie do układu co najmniej zamrażającego budowę Nord Stream 2 na mocy moratorium w celu spokojniejszego prowadzenia rozmów na temat rozwiązań pozwalających w końcu powstać temu gazociągowi, ale przy zabezpieczeniach chroniących interesy sojuszników USA innych, niż Niemcy, na przykład Polski czy Ukrainy.
Nieoficjalnie można usłyszeć o „wyłączniku” Nord Stream 2 pozwalającym zatrzymać jego pracę w razie zagrożenia bezpieczeństwa dostaw gazu przez Ukrainę. Przekierowanie dostaw ze szlaku ukraińskiego na niemiecki z użyciem Nord Stream 2 oraz gotowej już odnogi niemieckiej EUGAL jest bardzo prawdopodobnie, szczególnie po informacjach o tym, że Ukraińcy stracili już przesył do Mołdawii na rzecz Turkish Stream omijającego ich od południa i gazociągów europejskich, w tym rumuńskich. Nie jest pewne, czy taki „wyłącznik” działałby efektywnie wobec nieprzewidywalności Rosji.
Dlatego być może Amerykanie zabiegają o rozwiązania z udziałem Niemców, na przykład poprzez ich zaangażowanie kapitałowe w system przesyłu gazu na Ukrainie i stąd biorą się przecieki o możliwych inwestycjach niemieckich w rozwój sieci i wodór nad Dnieprem. Warto w tym kontekście przypomnieć, że Hochstein był już przedstawicielem Białego Domu zajmującym się promocją Południowego Korytarza Gazowego pozwalającego Europie zmniejszyć zależność do gazu rosyjskiego z pomocą dostaw kaspijskich, na początek z Azerbejdżanu. Możliwe też, że Amerykanie będą oczekiwali od Niemców skrupulatnej implementacji przepisów antymonopolowych trzeciego pakietu energetycznego na mocy dyrektywy gazowej obejmującej Nord Stream 2, a potem negocjacji z Rosjanami sposobu ich wdrożenia. Wówczas moratorium mogłoby obowiązywać nawet do zakończenia rozmów na ten temat, które mogłyby potrwać kilka miesięcy albo nawet kilka lat. Wówczas jednak Niemcy musieliby otrzymać kolejną marchewkę w postaci rekompensaty strat spowodowanych zamrożeniem Nord Stream 2.
Jakóbik: Czas na moratorium wobec Nord Stream 2. Polacy mogą ujawnić, jak Kreml gra Gazpromem
Czas ucieka
Rozważania na temat kija i marchewki mających zatrzymać Nord Stream 2 mogą stracić rację bytu, jeżeli Rosjanie ukończą budowę tego gazociągu zgodnie z ich oficjalnymi zapowiedziami, do których należy mieć oczywiście dystans ze względu na doświadczenia historyczne. Należy powtórzyć, że Nord Stream 2 był już wielokrotnie opóźniany przez różne zdarzenia, w tym te nieprzewidywalne, jak sztormy. Tak stało się na początku kwietnia i można znaleźć obliczenia sugerujące, że same sztormy opóźniły ten projekt o niecały miesiąc. Wciąż możliwy jest scenariusz, w którym Nord Stream 2 powstaje po polskim Baltic Pipe i jest on umiarkowanie optymistyczny z punktu widzenia interesów Polski wobec faktu, że jeszcze w 2019 roku ukończenie rury rosyjskiej wydawało się nieuniknione. Tymczasem jest już opóźniona o prawie dwa lata a polityka amerykańska kija i marchewki może ją dalej opóźniać, o ile administracji Joe Bidena nie zabraknie werwy przy poszerzaniu restrykcji oraz umiejętności dyplomatycznych w rozmowach z sojusznikami.