Alert

Norweski fundusz węglowodorowy na celowniku populistów

Platforma wydobywcza na Morzu Północnym

The Economist przygląda się, w jaki sposób Norwegia wydatkuje środki swego Funduszu Bogactwa Narodowego. Petrodolary z handlu węglowodorami trafiają do niego już od dwudziestu lat. Dzięki wysokim cenom ropy udało się tam zgromadzić już 882 mld dolarów. W okresie spadku wartości baryłki Fundusz wspiera budżet norweski.

Norwedzy nie wykorzystali zysków z handlu węglowodorami do bezpośredniego zasilania budżetu. Chcieli w ten sposób uniknąć uzależnienia od nich, jak dzieje się to w przypadku petrostates, czego najlepszym przykładem jest pogrążona obecnie w kryzysie Wenezuela.

Norweski fundusz pod względem zasobów przewyższa zapasy finansowe Chin, Arabii Saudyjskiej, Singapuru, Australii i Nowej Zelandii. Na jego koncie znajduje się 7,3 mld norweskich koron, czyli 882 mld dolarów. To ponad dwukrotność PKB Norwegii. Fundusz posiada 2 procent akcji będących w obrocie na giełdach w Europie i 1 procent papierów wartościowych na skalę globalną. Jego środki zostały zainwestowane w spółki Alphabet, Apple, Microsoft i Nestle. W sumie fundusz posiada udziały w ponad 9000 firm w 78 krajach.

Fundusz został wydzielony, jako osobny podmiot w ramach Banku Centralnego. Za jego nadzór jest odpowiedzialne ministerstwo finansów, a działalność dodatkowo monitoruje parlament. Każda z inwestycji jest szczegółowo opisana w rejestrze umieszczonym w sieci. Wydatkowaniem środków rządzi zasada, że w danym roku nie można wydać więcej, niż spodziewane przychody funduszu w danym roku. Z tego względu, w przeciwieństwie do oszczędności Arabii Saudyjskiej, środki norweskie nie kurczą się w okresie taniej ropy.

The Economist wskazuje, że spowodowany wzrostem imigracji populizm spowodował, że w pierwszej połowie 2016 roku, po raz pierwszy w historii państwo wzięło z funduszu więcej, niż zdeponowało z tytułu sprzedaży ropy. Niektórzy domagają się także bardziej ryzykownej polityki inwestycyjnej, na przykład w rynki wschodzące. Kwestionowana jest etyka działalności zakładająca, że 1 procent inwestycji zostanie przeznaczony na spółki rozwijające energetykę odnawialną, a żadne środki nie mogą trafić do podmiotu, który marnotrawi zasoby, zanieczyszcza środowisko lub jest skorumpowany. Na czarnej liście znalazło się ponad 100 spółek.

The Economist/Wojciech Jakóbik


Powiązane artykuły

Legislacyjny Frankenstein

Na warszawskich salonach ktoś uznał, że polska gospodarka jest zbyt silna, a prawo zbyt logiczne — i tak powstał projekt...

Rolnicy na skraju wytrzymałości

Projekt UD213 (nowelizacja tzw. ustawy tytoniowej), który będzie procedowany 20 listopada na Stałym Komitecie Rady Ministrów, wzbudza poważne obawy środowiska...

Poznań to nie jest miasto dla przedszkolaków

Inwestycja w nowe przedszkole na poznańskim Grunwaldzie zamieniła się w wielomiesięczną batalię z Urzędem Miasta. Z jednej strony – determinacja...

Udostępnij:

Facebook X X X