Niebawem rozpoczyna się szczyt klimatyczny w Nowym Jorku. Państwa mają przedstawiać swoje dotychczasowe osiągnięcia w ograniczaniu emisji gazów cieplarnianych i dalsze plany walki z globalnym ociepleniem. Będzie on sprawdzianem, czy sygnatariusze porozumienia paryskiego są gotowi dokonać dużych redukcji emisji w czasie gospodarczej recesji i rosnących napięć. Jednak oprócz tego, kto weźmie udział w szczycie, istotne jest, kogo na nim zabraknie.
Węgiel okazał się kluczową kwestią przed poniedziałkowym szczytem w Nowym Jorku, w którym mają wziąć udział 63 kraje. W listach i rozmowach z szefami państw sekretarz generalny ONZ António Guterres zażądał, aby państwa uczestniczące w szczycie zaprzestały budowy nowych elektrowni węglowych, zmniejszyły dopłaty do paliw kopalnych i zobowiązały się do ograniczenia emisji netto do zera do 2050 roku.
Kto będzie, kogo nie będzie?
Dziesiątki szefów państw, w tym Boris Johnson i Emmanuel Macron przedstawią nowe zobowiązania klimatyczne w serii trzyminutowych przemówień, które zostały uznane za ważny pokaz globalnego zaangażowania w walkę ze zmianami klimatu. Szczyt jest jednak godny uwagi ze względu na tych, którzy się na nim nie pojawią: poza Japonią i Australią będą to między innymi Korea Południowa RPA. Wykluczone zostaną również USA, które oświadczyły, że zamierzają wycofać się z porozumienia paryskiego, a także Brazylia i Arabia Saudyjska, które sprzeciwiały się jego postanowieniom. – Na scenie przedstawione zostaną tylko najodważniejsze i najbardziej transformacyjne działania – powiedziała w środę Amina Mohammed, zastępczyni sekretarza generalnego ONZ.
Jednak zgodnie z projektem porządku dziennego, niektóre kraje mocno związane z energetyką opartą na węglu, takie jak Chiny i Indie, wezmą udział w szczycie. Chiny są pod presją przyjęcia bardziej ambitnego celu klimatycznego, podczas gdy Indie opublikowały w tym tygodniu dokument przedstawiający stanowisko wzywające do większej pomocy finansowej w walce ze zmianami klimatu.
Financial Times/Michał Perzyński