icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Piekarski: Strącenie rosyjskich rakiet może wciągnąć Polskę w wojnę (ROZMOWA)

– W przestrzeni medialnej, często ze strony źródeł ukraińskich, pojawiają się głosy, że Polska powinna strącać pociski lecące na przykład na Lwów. I tu Polska powinna zadać sobie pytanie: jak daleko chce się posunąć? Spełnienie tych oczekiwań postawi Rzeczpospolitą niebezpiecznie blisko stania się stroną konfliktu zbrojnego […]. Według prawa międzynarodowego Polska jest neutralna, stąd każdy atak rosyjski będzie atakiem niesprowokowanym i łamiącym prawo międzynarodowe – mówi dr Michał Piekarski z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

  • Weźmy pod uwagę sytuacje, gdy wykryto pocisk rakietowy, który może przekroczyć granicę Polski, i jest on śledzony przez polskie Siły Zbrojne. I tu pojawia się pytanie, na jakim etapie podejmujemy decyzję o jego zniszczeniu? Kiedy zostanie wydana? Jak szybko zostanie wykonana? Przykładowo ostatnie niedzielne naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej trwało 39 sekund – zauważa doktor Piekarski.
  • Rozważając hipotetyczną sytuację, rozmieszczenia przez Polskę systemów obrony przeciwlotniczej, w pobliżu wschodniej granicy i ogłoszenia, że będzie zestrzeliwać rosyjskie obiekty. Możliwe jest, że Rosja lub Białoruś celowo wypuści samolot cywilny, który nie zgłosi planu lotu, ani nie uruchomi transpondera. Taki obiekt po przekroczeniu polskiej przestrzeni powietrznej, może mieć charakterystykę podobną do pocisku manewrującego. Mam tu na myśli wysokość i prędkość. Taka prowokacja, przy przyjęciu wspomnianych deklaracjach i założeń, może doprowadzić do ostrzelania samolotu cywilnego i incydentu międzynarodowego – diagnozuje potencjalne zagrożenie ekspert.
  • Moim zdaniem na tym etapie, Polska powinna ograniczyć się do zestrzeliwania obiektów powietrznych stanowiących ewidentne zagrożenia dla polskich obywateli infrastruktury – mówi rozmówca BiznesAlert.pl

BiznesAlert.pl: W niedzielę rosyjska rakieta naruszyła polską granicę powietrzną. Podniosły się głosy mówiące, że takie obiekty powinny być zestrzeliwane, chociażby w ramach pokazu sił. Co trzeba zmienić, aby takie działanie było możliwe?

Michał Piekarski: W tym kontekście należy rozróżnić dwa aspekty. Pierwszym są możliwości techniczne, Polska je posiada. Należy tu wymienić myśliwce, które utrzymywane są w parach dyżurnych. Jak wiadomo z komunikatów Dowództwa Operacyjnego, są podrywane w przypadku zaistnienia prawdopodobieństwa naruszenia polskiej granicy powietrznej. W celu zniszczenia wrogiego obiektu można też rozmieścić systemy obrony przeciwlotniczej. Obecnie Polska nie dysponuje ich dużą ilością, ale mogą to być systemy Poprad, będące na wyposażeniu wojsk lądowych czy systemy Osa. Można również użyć tzw. Małej Narwii, czyli pierwszych pocisków CAMM będących w Polsce, czy systemu Wisła. Tym samym Polska dysponuje zdolnościami technicznymi do przechwycenia lub zniszczenia obiektu.

Drugim aspektem jest kwestia prawna. Obecnie obowiązujące przepisy mówią, że jeżeli naruszycielem jest obcy wojskowy statek powietrzny, to należy go przechwycić przy pomocy wojskowego statku powietrznego, czyli wspomnianej pary dyżurnej. Przekazuje ona instrukcje dalszego postępowania, czyli na przykład lądowanie na określonym lotnisku lub opuszczenie polskiej przestrzeni powietrznej. W ostateczności, w przypadkach określonych w ustawie, polskie myśliwce mogą obcy statek zestrzelić. Jeżeli naruszycielem jest pocisk rakietowy, to na mocy znowelizowanej niedawno ustawy o ochronie granicy państwowej, konkretnie artykułu 18 b-k, może być zniszczony. Przepisy jasno określają, że taką decyzję podejmuje Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych. Bierze on pod uwagę całokształt okoliczności, w tym zagrożenie dla zdrowia i życia osób postronnych. Ostatnią sytuacją są bezzałogowe statki powietrzne. Podobnie jak w poprzednim przykładzie decyzję podejmuje Dowódca Operacyjny, jedyna różnica jest taka, że może delegować te uprawnienia na dowódców podległych np. dowódcę komponentu morskiego lub powietrznego.

Tym samym istnieje problem prawny. Weźmy pod uwagę sytuacje, gdy wykryto pocisk rakietowy, który może przekroczyć granicę Polski, i jest on śledzony przez polskie Siły Zbrojne. I tu pojawia się pytanie, na jakim etapie podejmujemy decyzję o jego zniszczeniu? Kiedy zostanie wydana? Jak szybko zostanie wykonana? Przykładowo ostatnie niedzielne naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej trwało 39 sekund.

Poprad, samobieżny przeciwlotniczny zestaw rakietowy. Fot. Dowództwo Operacyjne

Czy Polska powinna rozważać zestrzelenie pocisku, który tylko przelatuje przez jej przestrzeń powietrzną?

W przypadku gdy pocisk tylko przelatuje przez polską przestrzeń powietrzną i nie kieruje się w kierunku dużego miasta czy obiektu infrastruktury krytycznej, pojawia się pytanie, jakie będą skutki jego strącenia? W przypadku sytuacji idealnej, gdy przelatuje on na przykład nad niezamieszkałym terenem leśnym czy nieużytkami, gdzie prawdopodobieństwo wyrządzenia krzywdy cywilom jest niewielkie, można rozważyć jego stracenie. Niestety taka idealna sytuacja jest rzadkością, obszar przy granicy z Ukrainą jest zamieszkały. Istnieje tam wiele rozproszonych zabudowań wiejskich i miejsc zagospodarowanych rolniczo. Zestrzelenie pocisku w takim terenie stwarza zagrożenie, że pocisk lub jego fragmenty spadną na przykład na czyjś dom, lub ludzi pracujących na polu. Należy rozważyć potencjalne korzyści, ale i zagrożenia.

Polska ma wojnę za miedzą. Czy może spodziewać się innych przyczyn naruszenia przestrzeni powietrznej niż przypadkowe wtargnięcie? Na przykład prowokacji?

Takie prowokacje już miały miejsce. Nie jest pewne czy przypadki związane z wlotem pocisków manewrujących na teren Polski, były tylko efektem błędu. Jest prawdopodobne, że pocisk znaleziony pod Bydgoszczą wleciał tak daleko w głąb kraju, gdyż był specjalnie zaprogramowany. Innym przykładem prowokacji jest przelot białoruskich śmigłowców niedaleko Białowieży. Tego typu incydenty były, i najprawdopodobniej będą się zdarzać.

Rozważając hipotetyczną sytuację, rozmieszczenia przez Polskę systemów obrony przeciwlotniczej, w pobliżu wschodniej granicy i ogłoszenia, że będzie zestrzeliwać rosyjskie obiekty. Możliwe jest, że Rosja lub Białoruś celowo wypuści samolot cywilny, który nie zgłosi planu lotu, ani nie uruchomi transpondera. Taki obiekt po przekroczeniu polskiej przestrzeni powietrznej, może mieć charakterystykę podobną do pocisku manewrującego. Mam tu na myśli wysokość i prędkość. Taka prowokacja, przy przyjęciu wspomnianych deklaracjach i założeń, może doprowadzić do ostrzelania samolotu cywilnego i incydentu międzynarodowego.

Od wykrycia obiektu do momentu jego zastrzelenia jest dość długa droga decyzyjna. Czy powinna ona zostać skrócona?

Można to rozważyć, chociażby przez delegowanie tych uprawnień jak ma to miejsce w przypadku dronów przekraczających nielegalnie granice. Wymaga to jednak zmian legislacyjnych. Pojawia się jednak kolejny problem. Polska nie jest stroną konfliktu zbrojnego, a w przypadku gdy omawiane zdarzenia mają charakter incydentalny należy rozważyć kontekst polityczny.

W przestrzeni medialnej, często ze strony źródeł ukraińskich, pojawiają się głosy, że Polska powinna strącać pociski lecące na przykład na Lwów. I tu Polska powinna zadać sobie pytanie: jak daleko chce się posunąć? Spełnienie tych oczekiwań postawi Rzeczpospolitą niebezpiecznie blisko stania się stroną konfliktu zbrojnego, albo bycia postrzeganą, jako taka strona. Według prawa międzynarodowego Polska jest neutralna, stąd każdy atak rosyjski będzie atakiem niesprowokowanym i łamiącym prawo międzynarodowe. W przypadku strącania pocisków, których celem jest na przykład Lwów, trzeba rozważyć wszystkie konsekwencje.

Należy jednak zaznaczyć, że nie są to postulaty rządu ukraińskiego. Wyrażane są w mediach społecznościowych czy na przykład przez mera Lwowa. Możemy pomóc Ukrainie w inny sposób, nie stając się stroną w konflikcie. W konsultacji z innymi państwami zachodnimi Polska może rozważyć przekazanie systemów obrony przeciwlotniczej. O ile ma taką możliwość, nie można oddać wszystkich systemów tego rodzaju.

Niestety w przestrzeni publicznej pojawiają się pomysły, które oznaczają zaangażowanie Zachodu w wojnę. Jak wspominałem, nie są to oficjalne komunikaty rządu Ukrainy.

Moim zdaniem na tym etapie, Polska powinna ograniczyć się do zestrzeliwania obiektów powietrznych stanowiących ewidentne zagrożenia dla polskich obywateli infrastruktury.

Rozmawiał Marcin Karwowski

Pilot F-16: Nasza służba to ciągła gotowość (ROZMOWA)

– W przestrzeni medialnej, często ze strony źródeł ukraińskich, pojawiają się głosy, że Polska powinna strącać pociski lecące na przykład na Lwów. I tu Polska powinna zadać sobie pytanie: jak daleko chce się posunąć? Spełnienie tych oczekiwań postawi Rzeczpospolitą niebezpiecznie blisko stania się stroną konfliktu zbrojnego […]. Według prawa międzynarodowego Polska jest neutralna, stąd każdy atak rosyjski będzie atakiem niesprowokowanym i łamiącym prawo międzynarodowe – mówi dr Michał Piekarski z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

  • Weźmy pod uwagę sytuacje, gdy wykryto pocisk rakietowy, który może przekroczyć granicę Polski, i jest on śledzony przez polskie Siły Zbrojne. I tu pojawia się pytanie, na jakim etapie podejmujemy decyzję o jego zniszczeniu? Kiedy zostanie wydana? Jak szybko zostanie wykonana? Przykładowo ostatnie niedzielne naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej trwało 39 sekund – zauważa doktor Piekarski.
  • Rozważając hipotetyczną sytuację, rozmieszczenia przez Polskę systemów obrony przeciwlotniczej, w pobliżu wschodniej granicy i ogłoszenia, że będzie zestrzeliwać rosyjskie obiekty. Możliwe jest, że Rosja lub Białoruś celowo wypuści samolot cywilny, który nie zgłosi planu lotu, ani nie uruchomi transpondera. Taki obiekt po przekroczeniu polskiej przestrzeni powietrznej, może mieć charakterystykę podobną do pocisku manewrującego. Mam tu na myśli wysokość i prędkość. Taka prowokacja, przy przyjęciu wspomnianych deklaracjach i założeń, może doprowadzić do ostrzelania samolotu cywilnego i incydentu międzynarodowego – diagnozuje potencjalne zagrożenie ekspert.
  • Moim zdaniem na tym etapie, Polska powinna ograniczyć się do zestrzeliwania obiektów powietrznych stanowiących ewidentne zagrożenia dla polskich obywateli infrastruktury – mówi rozmówca BiznesAlert.pl

BiznesAlert.pl: W niedzielę rosyjska rakieta naruszyła polską granicę powietrzną. Podniosły się głosy mówiące, że takie obiekty powinny być zestrzeliwane, chociażby w ramach pokazu sił. Co trzeba zmienić, aby takie działanie było możliwe?

Michał Piekarski: W tym kontekście należy rozróżnić dwa aspekty. Pierwszym są możliwości techniczne, Polska je posiada. Należy tu wymienić myśliwce, które utrzymywane są w parach dyżurnych. Jak wiadomo z komunikatów Dowództwa Operacyjnego, są podrywane w przypadku zaistnienia prawdopodobieństwa naruszenia polskiej granicy powietrznej. W celu zniszczenia wrogiego obiektu można też rozmieścić systemy obrony przeciwlotniczej. Obecnie Polska nie dysponuje ich dużą ilością, ale mogą to być systemy Poprad, będące na wyposażeniu wojsk lądowych czy systemy Osa. Można również użyć tzw. Małej Narwii, czyli pierwszych pocisków CAMM będących w Polsce, czy systemu Wisła. Tym samym Polska dysponuje zdolnościami technicznymi do przechwycenia lub zniszczenia obiektu.

Drugim aspektem jest kwestia prawna. Obecnie obowiązujące przepisy mówią, że jeżeli naruszycielem jest obcy wojskowy statek powietrzny, to należy go przechwycić przy pomocy wojskowego statku powietrznego, czyli wspomnianej pary dyżurnej. Przekazuje ona instrukcje dalszego postępowania, czyli na przykład lądowanie na określonym lotnisku lub opuszczenie polskiej przestrzeni powietrznej. W ostateczności, w przypadkach określonych w ustawie, polskie myśliwce mogą obcy statek zestrzelić. Jeżeli naruszycielem jest pocisk rakietowy, to na mocy znowelizowanej niedawno ustawy o ochronie granicy państwowej, konkretnie artykułu 18 b-k, może być zniszczony. Przepisy jasno określają, że taką decyzję podejmuje Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych. Bierze on pod uwagę całokształt okoliczności, w tym zagrożenie dla zdrowia i życia osób postronnych. Ostatnią sytuacją są bezzałogowe statki powietrzne. Podobnie jak w poprzednim przykładzie decyzję podejmuje Dowódca Operacyjny, jedyna różnica jest taka, że może delegować te uprawnienia na dowódców podległych np. dowódcę komponentu morskiego lub powietrznego.

Tym samym istnieje problem prawny. Weźmy pod uwagę sytuacje, gdy wykryto pocisk rakietowy, który może przekroczyć granicę Polski, i jest on śledzony przez polskie Siły Zbrojne. I tu pojawia się pytanie, na jakim etapie podejmujemy decyzję o jego zniszczeniu? Kiedy zostanie wydana? Jak szybko zostanie wykonana? Przykładowo ostatnie niedzielne naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej trwało 39 sekund.

Poprad, samobieżny przeciwlotniczny zestaw rakietowy. Fot. Dowództwo Operacyjne

Czy Polska powinna rozważać zestrzelenie pocisku, który tylko przelatuje przez jej przestrzeń powietrzną?

W przypadku gdy pocisk tylko przelatuje przez polską przestrzeń powietrzną i nie kieruje się w kierunku dużego miasta czy obiektu infrastruktury krytycznej, pojawia się pytanie, jakie będą skutki jego strącenia? W przypadku sytuacji idealnej, gdy przelatuje on na przykład nad niezamieszkałym terenem leśnym czy nieużytkami, gdzie prawdopodobieństwo wyrządzenia krzywdy cywilom jest niewielkie, można rozważyć jego stracenie. Niestety taka idealna sytuacja jest rzadkością, obszar przy granicy z Ukrainą jest zamieszkały. Istnieje tam wiele rozproszonych zabudowań wiejskich i miejsc zagospodarowanych rolniczo. Zestrzelenie pocisku w takim terenie stwarza zagrożenie, że pocisk lub jego fragmenty spadną na przykład na czyjś dom, lub ludzi pracujących na polu. Należy rozważyć potencjalne korzyści, ale i zagrożenia.

Polska ma wojnę za miedzą. Czy może spodziewać się innych przyczyn naruszenia przestrzeni powietrznej niż przypadkowe wtargnięcie? Na przykład prowokacji?

Takie prowokacje już miały miejsce. Nie jest pewne czy przypadki związane z wlotem pocisków manewrujących na teren Polski, były tylko efektem błędu. Jest prawdopodobne, że pocisk znaleziony pod Bydgoszczą wleciał tak daleko w głąb kraju, gdyż był specjalnie zaprogramowany. Innym przykładem prowokacji jest przelot białoruskich śmigłowców niedaleko Białowieży. Tego typu incydenty były, i najprawdopodobniej będą się zdarzać.

Rozważając hipotetyczną sytuację, rozmieszczenia przez Polskę systemów obrony przeciwlotniczej, w pobliżu wschodniej granicy i ogłoszenia, że będzie zestrzeliwać rosyjskie obiekty. Możliwe jest, że Rosja lub Białoruś celowo wypuści samolot cywilny, który nie zgłosi planu lotu, ani nie uruchomi transpondera. Taki obiekt po przekroczeniu polskiej przestrzeni powietrznej, może mieć charakterystykę podobną do pocisku manewrującego. Mam tu na myśli wysokość i prędkość. Taka prowokacja, przy przyjęciu wspomnianych deklaracjach i założeń, może doprowadzić do ostrzelania samolotu cywilnego i incydentu międzynarodowego.

Od wykrycia obiektu do momentu jego zastrzelenia jest dość długa droga decyzyjna. Czy powinna ona zostać skrócona?

Można to rozważyć, chociażby przez delegowanie tych uprawnień jak ma to miejsce w przypadku dronów przekraczających nielegalnie granice. Wymaga to jednak zmian legislacyjnych. Pojawia się jednak kolejny problem. Polska nie jest stroną konfliktu zbrojnego, a w przypadku gdy omawiane zdarzenia mają charakter incydentalny należy rozważyć kontekst polityczny.

W przestrzeni medialnej, często ze strony źródeł ukraińskich, pojawiają się głosy, że Polska powinna strącać pociski lecące na przykład na Lwów. I tu Polska powinna zadać sobie pytanie: jak daleko chce się posunąć? Spełnienie tych oczekiwań postawi Rzeczpospolitą niebezpiecznie blisko stania się stroną konfliktu zbrojnego, albo bycia postrzeganą, jako taka strona. Według prawa międzynarodowego Polska jest neutralna, stąd każdy atak rosyjski będzie atakiem niesprowokowanym i łamiącym prawo międzynarodowe. W przypadku strącania pocisków, których celem jest na przykład Lwów, trzeba rozważyć wszystkie konsekwencje.

Należy jednak zaznaczyć, że nie są to postulaty rządu ukraińskiego. Wyrażane są w mediach społecznościowych czy na przykład przez mera Lwowa. Możemy pomóc Ukrainie w inny sposób, nie stając się stroną w konflikcie. W konsultacji z innymi państwami zachodnimi Polska może rozważyć przekazanie systemów obrony przeciwlotniczej. O ile ma taką możliwość, nie można oddać wszystkich systemów tego rodzaju.

Niestety w przestrzeni publicznej pojawiają się pomysły, które oznaczają zaangażowanie Zachodu w wojnę. Jak wspominałem, nie są to oficjalne komunikaty rządu Ukrainy.

Moim zdaniem na tym etapie, Polska powinna ograniczyć się do zestrzeliwania obiektów powietrznych stanowiących ewidentne zagrożenia dla polskich obywateli infrastruktury.

Rozmawiał Marcin Karwowski

Pilot F-16: Nasza służba to ciągła gotowość (ROZMOWA)

Najnowsze artykuły