OSW: Nowa odsłona wojny technologicznej, czyli uderzenie w europejskie łańcuchy dostaw

28 grudnia 2021, 07:20 Bezpieczeństwo

Pekin stara się pokazowo ukarać Litwę, sukcesywnie zwiększając presję gospodarczą i dyplomatyczną. Użycie w nazwie tajwańskiej misji w Wilnie słowa „Tajwan” zamiast „Tajpej” uznane zostało za bezprecedensowe podważanie integralności terytorialnej Chin i zmianę globalnego status quo w odniesieniu do relacji dyplomatycznych z władzami wyspy. W ocenie ChRL wystąpienie z 17+1 może pchnąć inne państwa do podobnych działań i podważyć fundamenty chińskiej polityki wobec Europy Środkowej i Wschodniej – piszą Joanna Hyndle-Hussein i Jakub Jakóbowski z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW).

Eksperci OSW piszą, że konflikt litewsko-chiński wiąże się z szeregiem posunięć Wilna rozpoczętych wiosną 2021 roku. – Wycofaniem się z inicjatywy 17+1, uznaniem prześladowań mniejszości ujgurskiej w Chinach za ludobójstwo, a przede wszystkim z zapowiedzią utworzenia przedstawicielstw Tajwanu na Litwie i Litwy na Tajwanie. Taki kierunek polityki jest dla Wilna istotnym elementem zacieśniania relacji z Waszyngtonem. Stany Zjednoczone zaoferowały Litwie wsparcie w związku z wrogimi działaniami Chin, a także udostępnienie jej wartej 600 mln dolarów linii kredytu eksportowego. Widoczna jest też intensyfikacja kontaktów z USA, wzmacniająca poczucie bezpieczeństwa Litwy wobec zagrożeń ze strony Rosji i Białorusi. Wilno zapowiedziało, że ze względów bezpieczeństwa będzie wykluczało chińskie firmy technologiczne z litewskiego rynku, zwłaszcza w zakresie obsługi infrastruktury krytycznej. Litwa stara się też przekuć bliższe relacje z Tajpej na głębszą współpracę gospodarczą, m.in. w obszarze półprzewodników. Chce ponadto zwiększyć swój wpływ na politykę Unii względem ChRL, m.in. głosząc potrzebę zastąpienia formatu 17+1 wspólną polityką UE wobec Chin (27+1) – czytamy w analizie.

– Pekin stara się pokazowo ukarać Litwę, sukcesywnie zwiększając presję gospodarczą i dyplomatyczną. Użycie w nazwie tajwańskiej misji w Wilnie słowa „Tajwan” zamiast „Tajpej” uznane zostało za bezprecedensowe podważanie integralności terytorialnej Chin i zmianę globalnego status quo w odniesieniu do relacji dyplomatycznych z władzami wyspy. W ocenie ChRL wystąpienie z 17+1 może pchnąć inne państwa do podobnych działań i podważyć fundamenty chińskiej polityki wobec Europy Środkowej i Wschodniej. Podstawową trudnością dla Pekinu było jednak w ostatnich miesiącach wywarcie realnej presji gospodarczej na rząd w Wilnie, z uwagi na niski poziom dwustronnych relacji biznesowych. Chińskie media wzywały więc m.in. do nałożenia na Litwę wspólnych sankcji gospodarczych przez ChRL, Rosję i Białoruś. Ostatecznie Pekin zdecydował się na eskalację sporu, przenosząc go na stosunki handlowe z UE i wywierając nacisk na europejskie koncerny, a zarazem obniżając rangę dwustronnych kontaktów dyplomatycznych i zwiększając presję na litewską ambasadę w Pekinie. Nasila on ponadto propagandową krytykę względem Litwy, m.in. zarzucając jej tortury i łamanie praw człowieka wobec migrantów na granicy z Białorusią, a także historyczne zbrodnie na ludności polskiej i żydowskiej – podkreślają Joanna Hyndle-Hussein i Jakub Jakóbowski.

W analizie czytamy, że uderzenia w pozycję Litwy w globalnych łańcuchach dostaw budzą zaniepokojenie Wilna. – Poważna wydaje się groźba utraty kontraktów międzynarodowych w związku z doniesieniami o rozważanym przez niektóre firmy przeniesieniu produkcji do zakładów w innych krajach. Znacznie ucierpieć może na tym budowana przez ostatnie dziesięciolecia marka Litwy jako państwa bezpiecznego dla inwestycji. Podważanie jej pozycji w globalnych łańcuchach dostaw stanowi nowość w działaniach Pekinu, który dotychczas rzadko stosował tego typu narzędzia, skupiając się na retorsjach handlowych. Ponieważ dostawy do Chin stanowią jedynie ok. 1% całości eksportu Litwy, dotychczasowe retorsje nie były dotkliwe i nie wpływały na zmianę stanowiska władz w Wilnie, podobnie jak naciski dyplomatyczne. Nowa, znacznie agresywniejsza taktyka Pekinu, obliczona jest też na zastraszanie innych państw UE, w tym głównie z Europy Środkowej, gdzie model wymiany gospodarczej z Chinami jest podobny do litewskiego (niski eksport bezpośredni przy istotnym eksporcie pośrednim poprzez łańcuchy dostaw firm z Europy Zachodniej) – piszą eksperci.

Ich zdaniem, wraz z wejściem w nowy etap sporu zapewnienia władz litewskich, że chińskie retorsje nie odbiją się znacząco na gospodarce, przestają być aktualne. – Zabiegi Wilna o poparcie ze strony KE mają dowodzić aktywności władz na rzecz ochrony interesów litewskiego biznesu, zaangażowanego we współpracę z ChRL. Przedsiębiorcy wywierają coraz silniejszą presję na rząd, argumentując, że do podjęcia kooperacji z chińskimi partnerami zachęciły ich władze litewskie, współtworzące nawet regionalne forum współpracy z ChRL (17+1). Narastający na Litwie rozdźwięk między celami politycznymi rządzącej prawicy a interesami biznesu i konsumentów wzbudza coraz więcej krytyki. Jest też wykorzystywany w krajowych rozgrywkach politycznych – przede wszystkim między rządem a głową państwa. Prezydent zdystansował się od wsparcia, jakiego rząd udzielił Tajwanowi, określając te działania jako nieprzemyślane i nieuzgodnione – czytamy.

Zdaniem OSW, dalsza dynamika konfliktu będzie zależeć także od skali wsparcia ze strony USA. – Oficjalnie Waszyngton wciąż nie zareagował na najnowszą rundę chińskich retorsji, mimo pojawiających się od dawna sygnałów o presji Pekinu na firmy amerykańskie współpracujące z firmami litewskimi (m.in. producent laserów Thermo Fisher Scientific). Od działań USA zależy, czy Chiny będą szerzej stosować polityczne naciski na globalne łańcuchy dostaw, wywierając presję na skonfliktowane z nimi państwa. Z kolei poparcie Stanów Zjednoczonych dla Litwy w jej polityce wobec Tajwanu będzie mieć kluczowe znaczenie dla przebiegu wspieranego przez USA zbliżenia innych państw UE z rządem w Tajpej, którego pierwsze efekty widać już w zacieśnieniu współpracy Tajwanu z Czechami i Słowacją – piszą autorzy analizy.

Źródło: Ośrodek Studiów Wschodnich

J. Perzyński: Wojna technologiczna USA i Chin zadecyduje o statusie największego mocarstwa na świecie