W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska dała zielone światło dla polskiego rynku mocy. To wielkie osiągnięcie dla Polski i polskiego sektora energetycznego, szczególnie ze względu na pozytywnie zatwierdzoną analizę nt. pomocy publicznej. Komisja Europejska miała obawy, iż, mimo tego, że polski rynek mocy jest neutralny technologicznie, okaże się „ukrytą” pomocą dla konwencjonalnych, zanieczyszczających elektrowni węglowych – pisze Magdalena Kuffel, współpracowniczka BiznesAlert.pl.
Ostateczna opinia KE pozwoliła na wprowadzenie rynku mocy, którego pierwsze aukcje odbędą się jeszcze w tym roku. Obserwując przykłady innych państw, wezmą w nich udział najprawdopodobniej najbardziej nowoczesne elektrownie węglowe oraz gazowe; a widząc zawirowania na rynkach europejskich, w następnych latach być może również Odnawialne Źródła Energii.
Tak jak powiedzieliśmy wcześniej, zatwierdzony polski rynek mocy jest neturalny technologicznie, a więc z teoretycznego punktu widzenia, w aukcjach mogą wziąć udział nie tylko odnawialne źródła energii, ale również baterie czy instalacje zarządzania stroną popytową (DSR – od angielskiego Demand Side Response). Czy jest to naprawdę możliwe i jak mogłoby to wyglądać w praktyce?
Najnowsze inwestycje w OZE, które obserwujemy w Europie, przewidują konieczność integracji baterii/systemów magazynowania energii z „zielonymi elektrowniami”, co w długoterminowej perspektywie mogłoby umożliwić tym wytwórcom udział w rynku mocy lub pozwolić na przystąpienie do mechanizmów mających na celu równoważenie sieci.
Najnowsze technologie w akcji
Hiszpańska firma Acciona, produkująca energię wyłącznie ze źródeł odnawialnych (o zainstalowanej mocy wytwórczej powyżej 10 GW) w 2017 roku przeprowadziła pierwsze próby wykorzystania energetyki wiatrowej do bilansowania sieci. W marcu 2017 roku firma ogłosiła, że jest przygotowana na tego typu operacje dzięki bardzo precyzyjnemu systemowi obserwacji sieci oraz przewidywania i zarządzania elektrowniami, które pozwala na oszacowanie ewentualnych niedoborów (i konsekwentnie, ich korekcji). Pod koniec roku firma mogła świętować jeszcze jedno wydarzenie, które może pomóc w osiągnięciu zamierzonego celu. We wrześniu 2017 roku, firma inaugurowała otwarcie elektrowni wiatrowej Barasoain (na terenie Hiszpanii), która została wyposażona w system magazynowania energii, składający się z dwóch baterii: szybko reagującej baterii o mocy 1 MW / 0,39 MWh (zdolnej do utrzymania 1 MW mocy przez 20 minut) oraz drugiej baterii o wolniejszym czasie reakcji, ale z większą autonomią (0,7 MW / 0,7 MWh, utrzymując 0,7 MW przez 1 godzinę).
Z teoretycznego, i wszystko wskazuje na to, że również z praktycznego, punktu widzenia, nic nie stoi na przeszkodzie, aby hiszpańska energetyka wiatrowa mogła zostać użyta do bilansowania sieci. Mimo, iż są to projekty w fazie rozwoju i testów, to tylko potwierdzają one fakt, że wraz z rozwojem technologii, energia odnawialna mogłaby zastąpić produkcję konwencjonalną. Jeżeli to rozwiązanie zostałoby przetestowane w Polsce, takie jednostki z pewnością mogłyby wziąźć udział w rynku mocy (szczególnie elektrowni z udziałem baterii, która – jak wspomnieliśmy powyżej – może dostarczyć moc nawet przez godzinę).
Co z DSR?
Mimo, iż z teoretycznego punktu widzenia, DSR (czyli zarządzanie stroną popytową) mogłoby brać udział w rynku mocy, jestem wobec tego pomysłu sceptyczna. Moje podejście może wynikać z terminologii lub, szeroko rozumianego podejścia. Rynek mocy to rynek, który w założeniu ma na celu adresowanie dużych niedoborów mocy, powodujące drogie w skutkach black outy. Zarządzanie stroną popytową to, moim zdaniem krok, który – jeżeli odpowiednio potraktowany – może zdecydowanie obniżyć częstotliwość koniecznych interwencji na rynku mocy. W konsekwencji, jeżeli strona popytowa jest zarządzana w sposób efektywny, może okazać się, że nie ma potrzeby podrzymywania (i opłacania) jednostek biorących udział w rynku mocy.
Przykładowo: jeżeli przedsiębiorstwa posiadające magazyny energii (powiedzmy firmy, dla których płynność w dostawie prądu jest szalenie istotna i które chcą sobie ją zapewnić zakupując baterie) mogą wziąć udział w subwencjonowanych mechanizmach mających na celu balansowanie sieci, na rynku pojawia się ogromna ilość wcześniej niewykorzystywanej mocy. W wypadku nagłego zmniejszenia częstotliwości sieci, tego typu instalacje – które są bardzo elastyczne i mają szybki czas reakcji – mogą dokonać koniecznej korekty, bez potrzeby zaangażowania mechanizmów rynku mocy.
Dzięki bateriom możliwa jest również zmiana pory najwyżej konsumpcji, używając w okresie szczytowym naładowanej baterii. To również może „rozładować” najbardziej krytyczny okres w ciągu dnia, a tym samym zapobiec problemom sieci.
Wielka Brytania ma najbardziej rozwinięty system DSR, który, według analiz może pomóc zaoszczędzić operatorowi sieci nawet miliard funtów (od 2016 do 2020 roku), które w przeciwnym wypadku musiałyby zostać wydane na niezbędne interwencje. Nie jestem pewna, czy polskie sieci elektroenergetyczne są przygotowane na tego typu zadania, ale z pewnością jest to jeden ze strategicznych punktów rozwoju infrastruktury, który powinien być brany pod uwagę i który, w długoterminowej perspektywie, mógłby zapewnić stabilną sieć zdecydowanie bardziej skuteczniej niż rynek mocy.
OZE mają przyszłość na rynku mocy
Podsumowując, rozwój technologiczny daje predyspozycje, na podstawie których możemy sądzić, iż OZE byłoby w stanie brać aktywny udział w rynku mocy. Jednocześnie, jak mieliśmy okazję zobaczyć na przykładach, nie jest to łatwy temat i wymaga dodatkowego planowania oraz inwestycji. Jestem jednak przekonana, iż przy odpowiednim wsparciu (przede wszystkim finansowym, które mogłoby zostać wykorzystane na badania), odnawialne źródła energii (ze zintegrowanymi bateriami) mogłyby śmiało brać udział w rynku mocy.