Prezydent złożył projekt ustawy o obniżeniu cen energii. Zdaniem minister Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz zawiera ciekawe rozwiązania systemowe. – Widzę u pana prezydenta skłonność by sięgać do ekspertyzy, różnych środowisk i proponować innowacyjne rozwiązania – dodała na antenie RMF 24.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej na antenie RMF 24 oceniła, że prezydencki projekt ustawy dotyczący obniżenia cen energii zawiera „ciekawe rozwiązania systemowe”.
– Widzę u pana prezydenta skłonność by sięgać do ekspertyzy, różnych środowisk i proponować innowacyjne rozwiązania – powiedziała minister.
Zastrzegła jednak, że skuteczność byłaby większa gdyby Karol Nawrocki „rozmawiał o tym i nastawiał się na wdrożenie tego”.
Propozycje prezydenta
Wspomniany projekt ustawy opiera się na paru fundamentach. Wśród nich znalazło się zniesienie opłat, które zwiększają rachunki: OZE, mocowej, kogeneracyjnej, przejściowej oraz obniżenie opłat dystrybucyjnych i kosztów certyfikatów.
Gospodarstwa domowe mają dzięki temu oszczędzić ponad 800 złotych w skali roku. W ostatecznym rozrachunku wprowadzenie ustawy ma zmniejszyć rachunki za energię o 33 procent. Powyższe rodzi jednak pytanie: jak sfinansować m.in. rynek mocy.
– Budżet państwa polskiego na tym nie straci. Środki z systemu ETS zostaną przekierowane – wskazał prezydent Nawrocki.
Podkreślił, że propozycja jest zgodna z ustaleniami unijnymi i deklaracjami obecnego rządu. Projekt zakłada również obniżenie podatku VAT za energię z 22 do 5 procent.
Miliardy z ETS
Krzysztof Bolesta, wiceminister klimatu i środowiska, przekazał, że przychód z ETS (system sprzedaży uprawnień do emisji CO2) w 2025 roku wyniesie 15-18 miliardów złotych. Nowością, proponowaną przez prezydenta, jest przekazanie 100 procent pozyskanych środków na cele klimatyczne, z uwzględnieniem opłaty mocowej.
Obecnie wydatkowanych jest około 50 procent, co jest minimalnym progiem wprowadzonym przez Unię. Przychód z ETS zasila m.in. programy jak Czyste Powietrze, a w wcześniejszych latach Fundusz Przeciwdziałania COVID-19.
Najwyższa Izba Kontroli ujawniła raport w 2024 roku według, którego Polska zarobiła na ETS 94 miliardy w latach 2013-2023. Większość, bo aż 84 miliardy w latach 2019-2023. NIK ocenił wówczas negatywnie sposób wydatkowania przez Polskę. Zdaniem instytucji system uniemożliwia „jednoznaczne ustalenie faktycznego wykorzystania dochodów ze sprzedaży uprawnień do emisji w przypadku niemal 90 procent uzyskanych środków”.
Głosy sprzeciwu
Propozycja prezydenta spotyka się z krytyką m.in. Grzegorza Onichimowskiego, prezesa Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
– Propozycje te nie przyczynią się do obniżenia kosztów produkcji energii w naszym kraju. To będzie nadal dotowanie głównie gospodarstw domowych tylko pieniędzmi z ETS, a więc nadal z budżetu. Do obniżenia rachunku dojdzie zaś w dużej mierze przez obniżenie samego podatku VAT. W ten sposób spowolnimy transformację, a za kilka lat problem wysokich kosztów produkcji energii wróci ze zdwojoną siłą – powiedział w rozmowie z Rzeczpospolitą.
Stwierdził również, że obniżka VAT jest warta rozważenia w postaci punktowych obniżeń np. dla inwestujących w samochody elektryczne czy pompy ciepła.
– Środki z ETS powinny być inwestowane, nie przejadane. Taki jest cel tego systemu i od 2026 roku KE będzie ściśle kontrolować te przepływy – dodał.
Wątpliwości ekspertów budzi również kwestia opłaty mocowej. W uproszczeniu służy ona zapewnieniu gotowości jednostek konwencjonalnych, które mogą wesprzeć system elektroenergetyczny w przypadku gdy źródła odnawialne wytworzą za mało energii. Tym samym środki z ETS służyłyby niejako utrzymaniu elektrowni węglowych i gazowych, a nie inwestycji w transformacje energetyczną.
Pani prezes czy wicepremier?
Zgodnie z umową koalicyjną marszałek Szymon Hołownia ustępuje ze stanowiska. Polska 2050 podkreśla, że za to powinna otrzymać stanowisko wicepremiera, zgodnie z ustaleniami. Nowym marszałkiem zostanie Włodzimierz Czarzasty z Nowej Lewicy.
Hołownia wprost mówi, że dalszą karierę widzi zagranicą. Konkretnie jako komisarz ONZ. Według doniesień medialnych, tym samym minister Pełczyńska-Nałęcz może go zastąpić jako liderka partii.
Podczas rozmowy w RMF 24 została zapytana czy w rządzie Donalda Tuska jest za mało kobiet. Odpowiedziała:
– Jestem wielką zwolenniczką tego by była równość i by, wszędzie gdzie się tylko da, byłoby mniej więcej tyle samo kobiet co mężczyzn u władzy.
– Mamy pana premiera i trzech panów wicepremierów. Gdy partia nominowała panią wicepremier robi się wobec tego niewyobrażalna dyskusja. A może fajnie, że będzie jedna kobieta – dodała.
Kwestia kto przejmie przywództwo partii zostanie rozstrzygnięta w trwających wyborach. Ich wynik będzie znany na początku stycznia.
Minister Pełczyńska-Nałęcz podkreśla w swoich wypowiedziach możliwość prowadzenia projektów międzypartyjnych. Czy to wypowiadając się pozytywnie o projekcie ustawy Karola Nawrockiego czy biorąc udział w panelu na konferencji z Krzysztofem Bosakiem, Mateuszem Morawieckim i Miłoszem Motyką.
RMF 24 / PAP / NIK / Interia / Rzeczpospolita / Biznes Alert / Marcin Karwowski








