Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział podczas expose powołanie pełnomocnika rządu ds. OZE. Ocena tego ruchu zależy od umocowania i zakresu kompetencji, które taki pełnomocnik może dostać. Pełnomocnik ten może zdać egzamin tylko z silnym poparciem premiera oraz z zapleczem instytucjonalnym i eksperckim – powiedział prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej Grzegorz Wiśniewski portalowi BiznesAlert.pl.
Mieliśmy już pełnomocnika ds. OZE (dokładnie ds. Promocji Alternatywnych Źródeł Energii) mianowanego przez ówczesnego Ministra Środowiska Jana Szyszkę w czasach pierwszego rządu Prawa i Sprawiedliwości w 2006 roku i był nim Krzysztof Zaręba. Próbował podejmować działania w tym względzie, był osobą niezwykle aktywną i obecną na różnego rodzaju wydarzeniach oraz chętnie kontaktował się ze środowiskiem OZE ale w praktyce, pomimo wysiłków, nie miał nadanych uprawnień w ramach rządu aby ewentualne wnioski z owych konsultacji przekształcić w konkrety (faktyczne dostosowanie polityki czy prawa). Tymczasem w obecnej niezwykle trudnej sytuacji sektora energetycznego niezbędne są znaczące zmiany w wielu sektorach, a zatem pełnomocnik musi mieć realny wpływ (moc sprawczą) i udział w pracach rządu. Natomiast dotychczasowe doświadczenia z instytucją pełnomocnika w rządzie w sektorze energetycznym nie są szczególnie optymistyczne, wystarczy przywołać poza OZE choćby pełnomocnika ds. energii jądrowej, z którego w końcu zrezygnowano argumentując, że „nie znajduje uzasadnienia”.
Powołanie pełnomocnika rządu ds. OZE, o którym mówił w expose premier Mateusz Morawiecki, musi być zdaniem Grzegorza Wiśniewskiego, prezesa Instytutu Energetyki Odnawialnej, głęboko przemyślane i podparte rzeczywistymi kompetencjami nadanymi przez premiera oraz zapleczem, a także umocowaniem tego stanowiska w strukturze rządu. – Nie wiemy jak ostatecznie zostaną przydzielone kompetencje dotyczące zagadnień związanych z energetyką. Pełnomocnika jeszcze nie ma, a inni ministrowie już są i o swoje prerogatywy walczą. Kto będzie gospodarzem ustawy o OZE, kto będzie decydował o roli OZE w KPEiK i wdrożeniu dyrektywy o OZE. Kluczem do sprawczości pełnomocnika jest uczynienie go gospodarzem ustawy o OZE. Jest to zresztą niezwykle szeroki obszar, obejmujący wiele różnych ustaw i trudny do objęcia przez pojedynczą osobę bez konkretnego wsparcia. Mówimy tu o całym wachlarzu technologii i problemów, dotyczących sektorów ciepła, energii elektrycznej i transportu oraz ich integracji, w różnych skalach – ocenia Wiśniewski.
Jeszcze przed wyborami minister rozwoju Jadwiga Emilewicz zajmowała się tego typu zagadnieniami z różnych dziedzin, np. podkreślała potrzebę zmian w ustawie odległościowej 10H, a także w zakresie energetyki prosumenckiej i polityki taryfowej – powiedział. Dodał, że kompetencje dotyczące OZE, pod warunkiem ścisłej współpracy z minister ds. rozwoju w pełni pasowałoby do ministerstwa klimatu. – Ale jeśli to będzie osoba pozostawiona sama sobie, bez wsparcia i konkretnych uprawnień w ramach rządu, to ten pełnomocnik zostanie z problemami osłabionego sektora OZE i będzie miał olbrzymią odpowiedzialność, a za to słaby potencjał aby cokolwiek zmienić. Musi być umocowany i mieć wsparcie eksperckie, ale przede wszystkim siłę sprawczą. – powiedział. Dodał, że być może, ze względu na skomplikowanie sytuacji sektora, potrzebny jest zespół międzyresortowy o merytorycznie solidnej pozycji, choćby w postaci takiej jak Narodowa Rada Rozwoju przy Prezydencie RP.
Rozmówca BiznesAlert.pl podkreślił, że sektor OZE to ogromnie złożona i rozproszona kwestia, która wpływa na wiele ministerstw działających w silosowy sposób. – W takim wypadku funkcja pełnomocnika rządu ds. OZE powinna być wzmocniona ekspercko. Chodzi także o jego możliwości ustawodawcze. Jeśli nie będzie przypisanych kompetencji i uprawnień, to jego działania mogą być torpedowane przez resorty – wskazał. Jeśli pełnomocnik nie będzie mógł proponować rozwiązań regulacyjnych, to zdaniem Wiśniewskiego „za chwilę będzie to fasadowa instytucja”. – To będzie tylko listek figowy, pod którym nie będzie rzeczywistych działań. Musimy patrzeć szeroko i wcale nie zawężać, ale dywersyfikować technologie. Mamy kluczowy problem krótkoterminowy – ceny energii i ograniczony czas, które wskazują na potrzebę promocji technologii najtańszych, najlepiej bezemisyjnych takie jak energetyka wiatrowa na lądzie i fotowoltaika oraz energetyka prosumencka.
Są również wyzwania długoterminowe, takie jak atom i offshore, „które same w sobie nie obniżą kosztów energii”. – Wydaliśmy już miliard złotych na atom. Był pełnomocnik ds. atomu, koszty są ponoszone od 10 lat, a budowy nie rozpoczęto, nie ma nawet lokalizacji. Offshore ma większy sens niż energetyka jądrowa, ale to też koszty (na szczęście tu powoli spadają, a nie rosną) i wyzwanie nie na teraz, ale na przyszłość. Pełnomocnik rządu ds. offshore byłby kolejnym sygnałem, że jest to technologia odsuwana w bliżej nieokreśloną przyszłość – przypomina prezes Wiśniewski. – Powinniśmy równoprawnie traktować wszystkie technologie OZE aby mieć ekonomicznie efektywny miks technologiczny we wszystkich obszarach (energii elektrycznej, ciepła i transportu) i efektywnie wykorzystać istniejąca infrastrukturę i zasoby sieciowe. Wątpię czy nawet silnie zmotywowany pełnomocnik bez odpowiedniego wsparcia byłby w stanie utrzymać autorytet i skutecznie objąć wszystkie problemy, które narosły w sektorze OZE. W końcu zajmie się tym co odległe lub tym co najprostsze.
Opracował Bartłomiej Sawicki