PGNiG odsłania karty w sprawie kontraktacji gazociągu Baltic Pipe. Zamierza zapełnić go ponad w połowie, czyli 4,5 z ponad 8 mld m sześc. przepustowości zarezerwowanej na tej magistrali o mocy 10 mld m sześc. rocznie. Pozostawia sobie pole do manewru przy reszcie mocy.
– Najbardziej lubimy własną produkcję i mamy jej na szelfie około 3 mld m sześc. rocznie. Niewykluczone, że to nie jest nasze ostatnie słowo. Dawno komunikowaliśmy, że osiągniemy 4 mld m sześc. w 2027 roku. Nie tylko czekamy, aż produkcja sama wzrośnie. Osiągnie ona co najmniej 4 mld m sześc. Mówiliśmy też o kontrakcie z Lotosem i Orsted. Będzie to razem 4,5 mld m sześc. – powiedział wiceprezes PGNiG Robert Perkowski w odpowiedzi na pytanie BiznesAlert.pl. – Dlaczego nie wypełniamy w całości? Gdybyśmy tak wykorzystali każdy interkonektor, moglibyśmy zdublować ilość gazu sprowadzaną do Polski względem potrzeb. Dywersyfikacja to też możliwość wyboru, a nie wykorzystanie jednego kierunku na maksa, ale pozostawienie sobie pewnej przestrzeni do wykorzystania okazji przy jednoczesnym zabezpieczeniu zapotrzebowania.
– Nie widzę potrzeby, aby Baltic Pipe był wykorzystywany do maksimum. Mamy zabezpieczony portfel – dodał wiceprezes PGNiG. Jego zdaniem rekordowe ceny mogą też obniżyć zapotrzebowanie na gaz w Polsce.
Wojciech Jakóbik