Polityka zamienia kolejne Święta Bożego Narodzenia w okres przejściowy, który może zakończyć się istotnymi zmianami kadrowymi w energetyce. Najwięcej emocji może budzić rozważana zmiana warty w PGNiG i sugestia, że mogłyby się zakończyć przestawieniem projektu w Ostrołęce na gaz…z Rosji – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Ostrołęka na gaz…z Rosji?
Okres przejściowy następujący po wyborach parlamentarnych 2019 przypomina czas przed Świętami 2017 roku, gdy ważyły się losy byłego już ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego. W przeciwieństwie do tamtego interregnum, obecne przemiany następują wolniej ze względu na rychłe wybory prezydenckie, których w przekonaniu polityków władzy nie powinny zakłócać kontrowersje wokół zmian kadrowych.
Energetyka czeka na szereg rozstrzygnięć, wśród których prominentne miejsce zajmują dywagacje na temat przyszłości spółki gazowej PGNiG, na której czele stoi póki co prezes Piotr Woźniak, doświadczony menadżer sektora gazowego ze sceptycznym podejściem do liberalizacji rynku i historią skutecznej realizacji polityki dywersyfikacji źródeł dostaw gazu do Polski. To między innymi dzięki niemu projekt gazociągu Baltic Pipe jest na progu realizacji.
Do konkursu na prezesa PGNiG stanął obecny szef firmy wspomniany wyżej, były minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński (miał iść do Europejskiego Banku Inwestycyjnego), Jarosław Wróbel (były prezes Polskiej Spółki Gazownictwa odwołany przez Woźniaka kojarzony obecnie z prezesem PKN Orlen) oraz Marcin Jastrzębski (były prezes Grupy Lotos z dużym doświadczeniem w branży). Wiadomo, że odwołanie prezesa Woźniaka jest zasadne zdaniem wiceministra aktywów państwowych Janusza Kowalskiego, członka zarządu PGNiG przez część prezesury Woźniaka.
Obecny zarząd PGNiG nie składa broni i w całości bierze udział w konkursie. Piotr Woźniak wysunął argument, że ewentualne zwycięstwo nieprecyzowanego oficjalnie stronnictwa widzącego inaczej politykę gazową Polski mogłoby doprowadzić do przestawienia projektu nowego bloku Elektrowni Ostrołęka na gaz i zaopatrywania go przez Gazociąg Jamalski ze Wschodu. Byłoby to zdaniem Woźniaka uderzenie w politykę dywersyfikacji i sposób na ponowne uzależnienie Polski od gazu rosyjskiego, bo nowy blok potrzebowałby około miliarda metrów sześciennych rocznie.
Ostrołęka na gaz to faktycznie ciekawe rozwiązanie z punktu widzenia planów budowy morskich farm wiatrowych na morzu (tzw. offshore). Scenariusz Woźniaka można uzupełnić o nowe fakty. PKN Orlen ma kupić akcje Energi zaangażowanej w Ostrołękę, a jego wiceprezes Jarosław Dybowski związany w przeszłości z Polenergią zmarłego Jana Kulczyka, przekonywał, że lepiej przestawić ten projekt na gaz. Polenergia chciała dawniej sprowadzać gaz rosyjski, ale z Zachodu, z pomocą projektu Korytarza Zachód-Wschód (dodatkowa przepustowość z Niemiec do Polski) przyjętego chłodno jeszcze w czasach rządu Platformy Obywatelskiej przez państwowy sektor gazowy. Polenergia rozważała także budowę połączenia gazowego z Ukrainą, ale także te plany spełzły na niczym. Faktycznie projekt węglowy w Ostrołęce będzie trudno bronić przed wyzwaniami ekonomicznymi (konkurencja OZE) i regulacyjnymi (polityka klimatyczna), choć ma on częściowo zapewnione środki z rynku mocy.
Do rozstrzygnięcia pozostaje model finansowania tworzony przez Energę i Eneę. Zmiany kapitałowe w Enerdze mogą teoretycznie doprowadzić do zwrotu w tym zakresie. Nie powinny one jednak prowadzić do uzależnienia Polski od dostaw gazu z Rosji. Jeżeli Ostrołęka ma faktycznie konsumować gaz, powinien on docierać z alternatywnych źródeł, szczególnie ze względu na znaczenie regulacyjne bloków gazowych dla energetyki odnawialnej jak offshore. Stabilność wytwarzania potrzebna do reakcji na ewentualne wahania podaży z farm wiatrowych wymaga bezpiecznego źródła gazu, a takim nie będzie rosyjski Gazprom, który mógłby zatrzymać lub ograniczyć dostawy do Ostrołęki z powodów politycznych i zyskać w ten sposób wpływ na bezpieczeństwo rodzącej się branży morskich farm wiatrowych w Polsce.
Ciąg dalszy po Świętach
Spór o zmiany na stanowisku prezesa PGNiG nabiera zatem rumieńców przez różne koncepcje dalszej polityki gazowej Polski. Nie jest powiedziane, że wraz z ukończeniem Baltic Pipe historia polityki dywersyfikacji się kończy. Nie wiadomo, czy Polska jest impregnowana na ewentualny krok wstecz na tej drodze. Warto bacznie obserwować wypowiedzi kandydatów na następcę Woźniaka w fotelu prezesa PGNiG, by uchwycić ewentualne różnice koncepcyjne. Rozstrzygnięcie powinno nastąpić już po Świętach Bożego Narodzenia. Oznacza to, że polski sektor gazowy spędzi czas przy wigilijnym stole w napięciu. Finał tej opowieści wigilijnej nastąpi prawdopodobnie przed Nowym Rokiem.