– Cała polityka rosyjska jest nakierowana na destabilizację przy użyciu cen gazu. One rosną gdy tylko na świecie pojawia się jakaś inba – mówi dr Piotr Napierała, historyk i komentator stosunków międzynarodowych w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: W ostatnich latach na uczelniach modne były dyskusje zmierzające do poszukiwania trzeciej drogi w stosunkach międzynarodowych. Na przełomie wieku mieliśmy jasne cele jak wejście do Unii Europejskiej i NATO. Potem pojawiły się ciekawe pomysły o balansowaniu Polski między Zachodem i Rosją niczym Węgry Wiktora Orbana. Czy można ocenić ten pomysł z perspektywy ataku Rosji na Ukrainę?
Piotr Napierała: Wiktor Orban jest schwytany w pułapkę. Siły polityczne na Węgrzech już się przeciwko niemu buntują. Jest osamotniony mając jedną nogę w Unii Europejskiej a drugą w Rosji. Rosja od rozpadu Związku Radzieckiego do 2005 roku nie stawiała się Zachodowi. Dziś trudno uwierzyć, że Władimir Putin przekazał plany obrony przeciwlotniczej Iraku, które przydały się podczas interwencji państw zachodnich. Już wtedy było widać podział na różne obozy wśród państw zachodnich. Już wtedy Francja i Niemcy były przeciwko, a Anglosasi za interwencją, bo mieli już pewne siły na Bliskim Wschodzie. Zachód się wówczas podzielił, a dzisiaj wydaje się zjednoczony wobec zagrożenia rosyjskiego, choć są różne pomysły odpowiedzi na nie. Mamy rdzeń anglosaski i franko-germański. Orban próbuje blokować Anglosasów i mocne inicjatywy NATO w których wiedli zwykle prym z Norwegami i Duńczykami, ale wewnątrz Unii Europejskiej jest bardziej spolegliwy i krąży między Rosją a krajami unijnymi bliższymi Unii niż NATO.
Czy Polska mogłaby tak samo balansować?
Nie zrobiliśmy tego i nigdy nie było takich tendencji. Musielibyśmy wówczas być bardziej podatni na wpływy Niemiec. Sentyment do Orbana jest zwodniczy podobnie jak całe to bratankowanie. Nie mamy wspólnego języka ani kultury. Historycy raczej nie patrzą tak optymistycznie. Mamy innych sojuszników.
Pojawiają się argumenty o tym, że gra taka jak Orbana się opłaci gospodarczo, bo ostatecznie dostaje on tanie węglowodory z Rosji.
Wszystko zależy od tego jak to się skończy dla Węgier. Póki co Orban jest na cenzurowanym, a trzyma go tylko to, że Fidesz należy do Europejskiej Partii Ludowej. Jest on lepiej zakotwiczony w Unii Europejskiej niż Prawo i Sprawiedliwość. Położenie naszego rządu jest inne. On próbował wzmacniać Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Największy problem to brexit Wielkiej Brytanii. Partie eurosceptyczne są różne: „europojczyźniane” według De Gaulla, który mówił o interesach narodowych koordynowanych przez Komisję Europejską. To może, ale nie musi być jednocześnie prorosyjskość, bo ten obóz także jest zróżnicowany. On jest czasem formatowany do wspólnego mianownika, aby obrzydzić anty-eurofederalizm. To samo robią nasze media rządowe w odniesieniu do Francji czy Niemiec, a właśnie w energetyce widać różnice między nimi, bo Francuzi chcieli mieć własną energetykę jądrową bez rosyjskich wtrętów z Europą, która się federalizuje. Macron nie uprawia polityki prorosyjskiej. Za to Niemcy są ślepi na rosyjskie oko. Im wydawało się, że można zrobić z Rosji normalny kraj za pomocą handlu, na przykład z pomocą handlu gazem i projektu Nord Stream 2. Podobnie chcieli zrobić George Bush i Barack Obama z Chinami. To się mogło udać, ale się nie udało. Jest jedna płaszczyzna zakładająca, że Europa musi się bronić sama i ten pomysł wymaga pewnego optymizmu wobec Rosji, która nie powinna przeszkadzać, a być może mogłaby się nawet dołożyć do tego projektu, tymczasem cała polityka rosyjska jest nakierowana na destabilizację przy użyciu cen gazu. One rosną gdy tylko na świecie pojawia się jakaś inba. Tak jak Niemcy postawili się przez dwa pierwsze dni wojny po stronie Rosji i blokowali wyrzucenie Rosji ze SWIFT, tak Francja od razu poparła ten pomysł. Od razu stosowała kij oraz marchewkę. Niemcy stanęły okrakiem przed magazynem z napisem „sankcje przeciwko Rosji” i postanowiły z niego nie korzystać. Polskie media mają tendencję do spłaszczania tego tematu. Macron ucieka w eurofederalizm po porażce reformy francuskiej gospodarki i to jest moim zdaniem dobra diagnoza. Być może dlatego Platforma Obywatelska stała się bardziej profrancuska, bo zauważyła, że Niemcy stają w pół drogi w sprawie federacji.
Może nie chcą brać na siebie odpowiedzialności, bo ich gospodarka już teraz cierpi przez embargo naftowe? Jak Rosja może destabilizować politykę europejską zwaśnioną, ale konsekwentnie realizowaną, z użyciem surowców?
Rosja kilka razy została złapana za rękę przy wspieraniu partii prorosyjskich w Europie. W mediach pisowskich można usłyszeć, że dwie piąte polityków europejskich jest opłacanych przez Rosję, ale jak to zweryfikować?
Rozmawiał Wojciech Jakóbik