– Komisja Europejska w pierwszej połowie października zatwierdziła program pomocy publicznej dla elektrowni planowanej w Hinkley Point C w południowo-zachodniej Anglii. Decyzja ta dotyczy brytyjskiego rynku, ale prawdopodobnie wpłynie na dalsze losy energetyki atomowej w całej Europie – pisze Justyna Piszczatowska.
– System wsparcia projektu obejmuje gwarancję zysku dla inwestora, czyli kontrakt różnicowy. Przewidziana w nim cena wykonania to 92,5 funta za megawatogodzinę energii. Jeśli w ciągu 35 lat po uruchomieniu siłowni rynkowa cena na Wyspach będzie spadać poniżej tego poziomu, operator elektrowni dostanie wyrównanie. Jeśli energia zdrożeje powyżej tego pułapu, to koncern zwróci różnicę – podaje na łamach WysokieNapiecie.pl. – Pozytywna decyzja Komisji Europejskiej w sprawie tak zbudowanego planu pomocowego wcale nie była oczywista. Wiosną 2014 r. w trakcie postępowania wyjaśniającego KE opublikowała komunikat z szeregiem istotnych zastrzeżeń do brytyjskiej propozycji. Pojawiła się w nim uwaga, że takie wsparcie zaburzy konkurencję na brytyjskim i europejskim rynku m.in. dlatego, że chroni dostawców technologii atomowej przed wieloma czynnikami ryzyka. W efekcie późniejszych negocjacji planowane wsparcie zmodyfikowano.
– Joaquín Almunia, unijny komisarz ds. konkurencyjności, ogłaszając decyzję KE wyjaśnił, że decyzja była poparta wnikliwym dochodzeniem. Podkreślił wagę zmian w planie pomocy wymuszonych przez Komisję. Ale nie wszyscy komisarze byli przekonani. W głosowaniu projekt poparło 16 z nich, 5 było przeciw, a jedna osoba wstrzymała się od głosu (nie wszyscy byli obecni na głosowaniu) – czytamy w tekście Piszczatowskiej. – Przeciwna była m.in. Connie Hedegaard, komisarz ds. klimatu. Jej zdaniem Europa nie powinna zgadzać się na program pomocy dla atomu, gdy jednocześnie dyskutuje o cięciu subsydiów dla odnawialnych źródeł energii
– Decyzja Brukseli uchyla drzwi kolejnym krajom, które chciałyby starać się o zatwierdzenie planów pomocy publicznej dla energetyki jądrowej. W tym kontekście wymieniane są przede wszystkim Polska, Czechy i Litwa. I to mimo że Joaquín Almunia zastrzegł, że decyzja w sprawie Hinkley Point nie stanowi żadnego precedensu i każdy kolejny przypadek będzie rozpatrywany odrębnie – konkluduje dziennikarka.
Źródło: WysokieNapiecie.pl