icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Pitala: Polska zbrojeniówka musi zdobyć finansowanie z zewnątrz

– Sytuacja polskiego przemysłu zbrojeniowego jest trudna, a kolejne zmiany w strukturze polskich zakładów zbrojeniowych – próby konsolidacji poprzez utworzenie Polskiego Holdingu Obronnego nie dały oczekiwanych rezultatów. Choć W 2012 roku Bumarowi udało wypracować się zysk o wysokości około 47 ml zł, trudno uznać to za duży sukces, gdy weźmie się pod uwagę ilość porażek Bumaru na arenie międzynarodowej, np. zawieranie nie możliwych do realizacji kontraktów. Poza tym zysk ten osiągnięto dzięki zamówieniom finansowanym z kieszeni podatnika (na przykład dla Armii), co było w pewnej mierze chęcią wsparcia przemysłu zbrojeniowego, między innymi przez Jana Vincenta Rostowskiego, który przyczynił się do zamówienia znacznej ilości foto-radarów produkowanych między innymi przez Bumar – pisze w portalu wGospodarce.pl Maciej Pitala, ekonomista.

Jak wskazuje autor, Zysk Bumaru oraz innych przedsiębiorstw zbrojeniowych w ostatnich latach wynika ze wzrostu zamówień ze strony polskiej armii, która przeprowadza wymianę dużej ilości bardzo przestarzałego sprzętu. W 2012 roku eksport wyniósł bowiem tylko 294 mln zł.

– Powstaje pytanie, dlaczego polskie firmy nie potrafią, nie mogą, a może nie chcą starać się o międzynarodowe kontrakty. Wydawać by się mogło, iż przyczyną braku konkurencyjności są zacofanie technologiczne polskiej zbrojeniówki lub zdominowanie tej gałęzi przez wielkich graczy takich jak USA, Wielka Brytania, Francja czy Rosja. Przykład Ukrainy pokazuje, iż nawet przemysł zbrojeniowy, któremu daleko do wyżej wymienionych, może konkurować na rynkach międzynarodowych i robić to bardzo skutecznie – pisze Pitala.

W jego ocenie, nasz przemysł obronny jest zdolny do wyprodukowania sprzętu, który może znaleźć nabywców na świecie. Polska zbrojeniówka zaczyna wytwarzać nowe, rodzime rozwiązania zarówno w przypadku broni strzeleckiej, jak i borni wsparcia, czy też broni pancernej. Mimo to Polsce nie udaje się przebić na rynku nawet w tych typach wyposażania wojskowego, które nie wymagają nowoczesnych czy drogich technologii.

– Polskie zakłady zbrojeniowe, by przerwać i by być ważną częścią polskiego systemu bezpieczeństwa narodowego powinny się rozwijać i stać się ważnym graczem na międzynarodowej arenie handlu bronią. Bez dopływu finansów z zewnątrz zakłady te będą zawsze zależne od kondycji finansowej polskiej armii i nigdy nie uzyskają środków finansowych na naprawdę ważne czy przełomowe badania. Trzeba wyciągnąć wnioski z działań naszych sąsiadów – „ukraińskiej lekcji” – da się bowiem sprzedawać uzbrojenie po mimo wielu ograniczeń w tym technologicznego zacofania – twierdzi Maciej Pitala.

Źródło: w Gospodarce.pl

– Sytuacja polskiego przemysłu zbrojeniowego jest trudna, a kolejne zmiany w strukturze polskich zakładów zbrojeniowych – próby konsolidacji poprzez utworzenie Polskiego Holdingu Obronnego nie dały oczekiwanych rezultatów. Choć W 2012 roku Bumarowi udało wypracować się zysk o wysokości około 47 ml zł, trudno uznać to za duży sukces, gdy weźmie się pod uwagę ilość porażek Bumaru na arenie międzynarodowej, np. zawieranie nie możliwych do realizacji kontraktów. Poza tym zysk ten osiągnięto dzięki zamówieniom finansowanym z kieszeni podatnika (na przykład dla Armii), co było w pewnej mierze chęcią wsparcia przemysłu zbrojeniowego, między innymi przez Jana Vincenta Rostowskiego, który przyczynił się do zamówienia znacznej ilości foto-radarów produkowanych między innymi przez Bumar – pisze w portalu wGospodarce.pl Maciej Pitala, ekonomista.

Jak wskazuje autor, Zysk Bumaru oraz innych przedsiębiorstw zbrojeniowych w ostatnich latach wynika ze wzrostu zamówień ze strony polskiej armii, która przeprowadza wymianę dużej ilości bardzo przestarzałego sprzętu. W 2012 roku eksport wyniósł bowiem tylko 294 mln zł.

– Powstaje pytanie, dlaczego polskie firmy nie potrafią, nie mogą, a może nie chcą starać się o międzynarodowe kontrakty. Wydawać by się mogło, iż przyczyną braku konkurencyjności są zacofanie technologiczne polskiej zbrojeniówki lub zdominowanie tej gałęzi przez wielkich graczy takich jak USA, Wielka Brytania, Francja czy Rosja. Przykład Ukrainy pokazuje, iż nawet przemysł zbrojeniowy, któremu daleko do wyżej wymienionych, może konkurować na rynkach międzynarodowych i robić to bardzo skutecznie – pisze Pitala.

W jego ocenie, nasz przemysł obronny jest zdolny do wyprodukowania sprzętu, który może znaleźć nabywców na świecie. Polska zbrojeniówka zaczyna wytwarzać nowe, rodzime rozwiązania zarówno w przypadku broni strzeleckiej, jak i borni wsparcia, czy też broni pancernej. Mimo to Polsce nie udaje się przebić na rynku nawet w tych typach wyposażania wojskowego, które nie wymagają nowoczesnych czy drogich technologii.

– Polskie zakłady zbrojeniowe, by przerwać i by być ważną częścią polskiego systemu bezpieczeństwa narodowego powinny się rozwijać i stać się ważnym graczem na międzynarodowej arenie handlu bronią. Bez dopływu finansów z zewnątrz zakłady te będą zawsze zależne od kondycji finansowej polskiej armii i nigdy nie uzyskają środków finansowych na naprawdę ważne czy przełomowe badania. Trzeba wyciągnąć wnioski z działań naszych sąsiadów – „ukraińskiej lekcji” – da się bowiem sprzedawać uzbrojenie po mimo wielu ograniczeń w tym technologicznego zacofania – twierdzi Maciej Pitala.

Źródło: w Gospodarce.pl

Najnowsze artykuły