Projekt UD213 (nowelizacja tzw. ustawy tytoniowej), który będzie procedowany 20 listopada na Stałym Komitecie Rady Ministrów, wzbudza poważne obawy polskich plantatorów tytoniu. Prawo tworzone bez realnego uwzględnienia postulatów strony społecznej, odbierze wielu polskim rodzinom na wsi źródło utrzymania i pogłębić niepewność na rynku rolnym.
Po kilku tegorocznych regulacjach, które niezwykle mocno uderzyły w polską branżę tytoniową, polski rząd chce całkowicie zdestabilizować cały rynek rolny w Polsce.
Więcej na ten temat czytaj tutaj: Chaos legislacyjny niszczy polski rynek wart 6 proc.
Na rympał
Chodzi o projekt UD213, czyli „ustawy o zmianie ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych oraz ustawy o podatku akcyzowym”, który przewiduje eliminację kolejnych kategorii produktów nikotynowych, co bezpośrednio uderzy w polskich plantatorów, producentów oraz przetwórców tytoniu.
Jutro UD213 będzie procedowany na Stałym Komitecie Rady Ministrów. Ustawa trafia tam „na rympał” bo, jak wynika z dokumentów dostępnych na stronie RCL, nie uwzględnia opinii i stanowisk strony społecznej, ani w dużej mierze także uwag zgłoszonych przez samo Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Plantatorzy alarmują
Dlatego Lech Ostrowski, prezes Zarządu Okręgowego Związku Plantatorów Tytoniu w Augustowie, zwrócił się z prośbą o interwencję do Małgorzaty Gromadzkiej, sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Prezes Ostrowski alarmuje:
„W obecnej sytuacji, gdy Polska znajduje się w procedurze nadmiernego deficytu, dobrowolna rezygnacja z setek milionów złotych wpływów z tytułu akcyzy od legalnych produktów nikotynowych może stanowić poważne zagrożenie dla finansów publicznych, a zarazem cios dla branży plantatorskiej, której kolejne źródło zbytu surowca zostałoby utracone.”
W opinii Ostrowskiego dodatkowym problemem jest niestabilność otoczenia regulacyjnego, która utrudnia planowanie produkcji i inwestycji w gospodarstwach rolnych.
– Wprowadzenie zakazu aromatów w woreczkach nikotynowych w praktyce wyeliminowałoby cały produkt z rynku, gdy woreczki o smaku tytoniowym praktycznie nie są wybierane przez konsumentów – podkreśla Lech Ostrowski.
Ostrowski zaznacza także, że „trudno zrozumieć takie podejście w kontekście nierównego traktowania produktów nikotynowych – wyroby farmaceutyczne stosowane w terapiach zastępczych (gumy do żucia, spraye) nie są objęte podobnymi ograniczeniami”.
Dlatego cała branża domaga się powstrzymania projektu do czasu rzetelnej oceny skutków wcześniej przyjętych przepisów oraz podtrzymywania możliwości konsultacji społecznych.
RCL miażdży UD213
Zupełnie niezależnie od interwencji plantatorów, kilka dni temu Monika Salamończyk, wiceprezes Rządowego Centrum Legislacji (RCL) dosłownie zmiażdżyła projekt UD213.
W specjalnym monicie z 14 listopada 2025 r. zaadresowanym do Mariusza Skowrońskiego, sekretarza Stałego Komitetu Rady Ministrów, Monika Salamończyk wskazała na karygodne błędy w projekcie UD213. Najważniejsze z nich to:
– Definicja „papierosa elektronicznego jednorazowego użytku” jest dalej niejasna i nieprecyzyjna: „Konieczne jest ponowne przeanalizowanie tej kwestii, w szczególności mając na uwadze, że ustawa wprowadza zakaz wprowadzania do obrotu tego rodzaju papierosów elektronicznych.”
– Dostosowania w ustawie o podatku akcyzowym nie objęły wszystkich zmian wprowadzanych w ustawie o ochronie zdrowia, przez co powstać może nieczytelny i niespójny system podatkowy: „Powstanie sytuacja, w której tylko część zakazów przewidzianych w ustawie o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu będzie uwzględniona w regulacjach ustawy o podatku akcyzowym.”
– W uzasadnieniu projektu nie wskazano skutków prawno-podatkowych wprowadzanych zmian, brak analizy konsekwencji budżetowych i rynkowych: „W ocenie RCL wprowadzenie proponowanych zmian […] będzie skutkowało brakiem opodatkowania akcyz papierosów elektronicznych jednorazowego użytku oraz wyrobów zawierających nikotynę, które nie są wyrobami tytoniowymi albo powiązanymi wyrobami, w przypadku naruszenia projektowanych zakazów.”
Głos wiejskiej Polski
W tym kontekście warto pamiętać, że Polska należy do największych europejskich eksporterów tytoniu i każda decyzja skutkująca ograniczeniem rynku oznacza ogromną stratę dla tysięcy gospodarstw – zwłaszcza w regionach jak Lubelszczyzna i Podkarpacie, gdzie uprawa tytoniu bywa jedynym źródłem dochodu.
Nic dziwnego, że polscy rolnicy coraz bardziej tracą cierpliwość. Dla wielu rodzin uprawa tytoniu to nie tylko praca, ale kultura i pokoleniowy sposób życia, szczególnie tam, gdzie alternatywę stanowi jedynie migracja lub bezrobocie.
Dlatego na protest przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, zorganizowany 3 listopada 2025 roku, przyjechały setki plantatorów tytoniu obawiających się, że krajowa i unijna polityka powoli, lecz nieuchronnie dąży do wygaszenia rodzimej produkcji tytoniu.
– Bez naszego głosu rząd utopi ze wsi cały sektor — mówił wtedy Przemysław Noworyta, dyrektor biura Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu, przekazując petycję adresowaną do premiera Donalda Tuska.
– Dążymy do tego, żeby rząd polski nie był bierny wobec bardzo negatywnych rekomendacji WHO dla branży tytoniowej, w szczególności dla uprawy tytoniu. WHO dąży do wygaszenia uprawy tytoniu, uderza w miejsca pracy, tradycje, wielopokoleniowy trud, jaki nasi plantatorzy włożyli w to, żeby dopracować się tak wysokiej jakości tytoniu – podkreślał wówczas dyrektor biura Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu.
Wydarzenia z Warszawy nie są odosobnione. Coraz więcej polskich, a także europejskich rolników, mobilizuje się przeciw restrykcyjnym zmianom w polityce rolnej i zdrowotnej UE, które — jak wskazują protestujący — zagrażają lokalnym społecznościom oraz utrzymaniu tysięcy rodzin.
W tym roku do protestów przyłączyły się też organizacje rolnicze z innych krajów, a już w grudniu delegacje polskich producentów pojadą bronić swoich miejsc pracy i przyszłości do Brukseli.
WUS/BA








