Płomiński: Jedyną realną alternatywą dla rosyjskich węglowodorów są dostawcy z Bliskiego Wschodu (ROZMOWA)

6 września 2022, 07:30 Bezpieczeństwo

Czas na zmianę polityki i zadbanie o swoje interesy. Wypracowanie długofalowej polityki. Nie chodzi przy tym wyłącznie o dostęp do źródeł surowców, ale także o stworzenie warunków, by istniejące w regionie zagrożenia bezpieczeństwa nie zakłóciły dostaw – mówi Krzysztof Płomiński, były ambasador RP w Iraku i Arabii Saudyjskiej.

BiznesAlert.pl: Jak oceni Pan obecne wpływy Federacji Rosyjskiej na Bliskim Wschodzie? Czy inwazja na Ukrainę zmieniła postrzeganie Rosji w regionie?

Krzysztof Płomiński: Niezależnie od inwazji, Rosja cały czas stara się odbudowywać swoje wpływy w regionie, które miała jeszcze za czasów Związku Sowieckiego. Dotyczy to głównie Syrii, gdzie zachowała silną pozycję militarną, a także Libii, w której operują rosyjscy najemnicy. Utrzymuje też bliskie relacje z Egiptem. Ponadto dba o poprawne stosunki z państwami Półwyspu Arabskiego, z którymi współpracuje na globalnym rynku energii, w ramach OPEC +. Przykłada też szczególną wagę do stosunków z Iranem, który w związku z oczekiwaną reaktywacją porozumienia nuklearnego i złagodzeniem sankcji staje się jednym z najważniejszych bliskowschodnich graczy. Poza obszarem ropy i gazu Rosja koncentruje się na sprawach bezpieczeństwa, wybranych strategicznych sektorach oraz relacjach finansowych z wieloma krajami regionu. Natomiast w sferze gospodarczej i handlowej jej rola jest marginalna, z wyjątkiem eksportu zbóż i nawozów sztucznych. Istniejące powiązania finansowe z poszczególnymi państwami służą Moskwie do omijania sankcji i jako azyl dla oligarchów. Odrębne miejsce w polityce rosyjskiej zajmuje Izrael.

Wojna na Ukrainie praktycznie nie zmieniła nastawienia państw Bliskiego Wschodu do Rosji. Kraje arabskie starają zachowywać pewien symetryzm w stosunku zarówno do Rosji jak i Ukrainy. Podobnie jak Izrael nie przyłączyły się do zachodnich sankcji. Kraje regionu zajęły pozycję wyczekującą, obawiając się naruszenia swych interesów. Dotyczy to również sojuszników USA, co poniekąd jest konsekwencję mniejszego zainteresowania Waszyngtonu regionem w ostatnich latach i odmiennego widzenia istotnych problemów tego obszaru. W kręgach decyzyjnych państw Bliskiego Wschodu powszechne jest przekonanie, że wojna w Ukrainie jest elementem geopolitycznej rywalizacji, której przebiegu nie sposób przewidzieć. Systemowo wielu z nich bliżej do autorytarnego rosyjskiego modelu, niż liberalnej zachodniej demokracji. Stąd również wstrzemięźliwe podejście państw naftowych do amerykańskich postulatów zwiększenia produkcji tego surowca, choć ostatecznie zarówno Arabia Saudyjska jak ZEA nie oglądając się na Moskwę zadeklarowały solidarność z Zachodem i gotowość doraźnego zwiększenia dostaw do Europy w przypadku ostrej zimy. Istotną przyczyną tej ostrożności są też obawy przed nadmiernym spadkiem cen ropy, tym bardziej wobec perspektywy powrotu na rynek dużych ilości nafty irańskiej.

Dodam, że w miarę trwania wojny na Bliskim Wschodzie następuje stopniowe przesuwanie sympatii w kierunku Ukrainy, choć proces ten spowalnia skuteczność rosyjskiej narracji medialnej, kontrastująca z brakiem większego zainteresowania tym obszarem ze strony państw zachodnich.

Patrząc na wstrzemięźliwą politykę państw Bliskiego Wschodu w stosunku do Rosji czy wejście Saudi Aramco na polski rynek jest dobrym rozwiązaniem dla bezpieczeństwa energetycznego?

Uważam, że nie ma podstaw do takich obaw. Koncern Saudi Aramco prowadzi wiele dużych inwestycji na terenie całego świata, w tym w Stanach Zjednoczonych, z którymi jest powiązany tysiącami więzi biznesowych i personalnych. Wejście w współpracę z takimi partnerami jak Orlen-Lotos nie jest dla tej spółki czymś nowym. Od wielu lat obserwuję zachowanie Aramco na światowych rynkach i nie znam ani jednego przykładu naruszenia przez Saudyjczyków wiarygodności biznesowej. Trzeba pamiętać, że mimo rozpoczętej skromnej prywatyzacji, holding należy do państwa i jest jego wizytówką. Oczywiście każdy musi dbać o swoje interesy i mam nadzieję, że pod tym względem polscy decydenci odrobili domowe zadanie. Sugerowałbym natomiast obudowanie porozumienia szeregiem projektów towarzyszących, pozyskanie nowych inwestycji w ważnych dla nas branżach i wykorzystanie współpracy obu gigantów do wprowadzenia na rynek saudyjski grupy polskich firm wykonawczych. Warto też pomyśleć o współpracy finansowej i wprowadzeniu wzorem państw zachodnich instrumentów bankowości islamskiej. Po stronie saudyjskiej jest sprzyjający temu klimat.

Dzisiaj Królestwo jest najważniejszym partnerem handlowym Polski na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Z obrotami ponad 3 miliardów euro rocznie. Realne możliwości są wielokrotnie większe, również w sferze inwestycji i współpracy na rynkach trzecich. Przykładem może być saudyjski pakiet inwestycyjny uzgodniony w ostatnich dniach z Uzbekistanem, na sumę 12 miliardów dolarów. Obejmujący sfinansowanie budowy największej elektrowni wiatrowej w świecie, pozwalającej Uzbekom zrezygnować z zakupu elektrowni atomowej w Rosji. A generalnie nie widzę powodu, dla którego w sprawach inwestycji z Arabii Saudyjskiej, Kataru czy ZEA mielibyśmy się zachowywać inaczej, niż USA, Chin czy… Uzbekistanu.

Jak według Pana rysuje się przyszłość Bliskiego Wschodu i Europy w kontekście handlu surowcami. Czy mogą powstać jakieś napięcia destabilizujące obecną sytuację? 

Bez szybkiej dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w ropę i gaz Europie grozi katastrofa energetyczna. Jedyną realną alternatywą dla rosyjskich węglowodorów są dostawcy bliskowschodni. UE w swej polityce zaniedbała ten region, importując z niego głównie problemy. Czas na zmianę polityki i zadbanie o swoje interesy. Wypracowanie długofalowej polityki. Nie chodzi przy tym wyłącznie o dostęp do źródeł surowców, ale także o stworzenie warunków, by istniejące w regionie zagrożenia bezpieczeństwa nie zakłóciły dostaw. I jeszcze jedno – nie można jednego uzależnienia zastąpić drugim.

Rozwój wydarzeń na Bliskim Wschodzie pokazuje, że region ten nie musi być strefą wiecznego konfliktu. Najlepszym przykładem na poparcie tej tezy są  Porozumienia Abrahama z 2020 roku, czyli proces normalizacji stosunków między Izraelem a arabskimi sąsiadami. Budowę nowego Bliskiego Wschodu najlepiej dokumentuje dorobek współpracy w tych ramach między Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Izraelem. Ale jest to również swego rodzaju pokój zastępczy Arabii Saudyjskiej, która dała zielone światło sąsiadom i samo w tym procesie intensywnie uczestniczy, choć jak na razie bez jego formalizowania.

Region ma szansę wziąć większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo, nawet jeśli rozwój sytuacji wokół Iranu po finalizacji rozmów wiedeńskich będzie niósł ze sobą nowe niewiadome. Pozostanie też miejscem rywalizacji nie tyle Rosji, co głównie Chin i USA oraz mocarstw regionalnych, w której w większym stopniu powinna uczestniczyć Unia Europejska.

Rozmawiał Wojciech Gryczka

G7 chce stworzyć koalicję odcinającą Rosję od krwawych petrodolarów