(Rigzone/Oil & Gas/TEresa Wójcik)
Zarządzanie zasobami ludzkimi w warunkach dużego spowolnienia w sektorze ropy i gazu staje się poważnym problemem. Eksperci analizują problem, jaka powinna być polityka pracownicza w kryzysie branży energetycznej, jak nie tracić doświadczonych i kompetentnych pracowników oraz jak przygotowywać nowe kadry. Inna kwestia, – jaki procent pracowników można zwolnić w obecnym okresie spowolnienia, aby nie ponosić strat, kiedy nadejdzie ożywienie ( a prędzej czy później nadejdzie) na rynku i trzeba będzie rozkręcać produkcję. Może wtedy okazać się, że brakuje wykwalifikowanych ludzi.
Eksperci ds. zasobów ludzkich z sektora ropy i gazu kilka dni temu w Houston omawiali strategię zwalniania i zatrudniania specjalistów ds. wydobycia i naukowych w sektorze energetycznym w obecnej fazie spowolnienia. Ogólne przesłanie było jasne: kryzys będzie trwać jeszcze jakiść czas, wymuszając znaczną redukcję zatrudnienia. Jest to prawidłowość – dopóki ceny są niskie, a przemysł nie odzyskał pełnej sprawności, istnieje duże prawdopodobieństwo większej redukcji wydatków inwestycyjnych. Co za tym idzie – także zwolnień pracowników.
Wskutek spadku światowych cen surowców, wiele firm naftowych i gazowych podejmuje trudne decyzje o zwolnieniach zarówno w USA, jak i zagranicą. Niektóre giganty sektora energetycznego zlikwidowały w już w 2015 r. tysiące miejsc pracy. Czy po powrocie koniunktury, firmy te będą mogły ponownie zatrudnić zwolnionych specjalistów – inżynierów, wysoko wykwalifikowanych robotników> Tak przedstawił problem Marty Kunz, wiceprezes ds. personalnych w C & J Energy.
Jim Tastard z Marathon Oil stwierdził, że w czasie dekoniunktury, gdy cięcia są konieczne, trzeba szczególne ostrożnie redukować zatrudnienie. Należy zadbać o każdego zatrudnionego, bo po powrocie koniunktury, każdy z nich może okazać się bezcennym pracownikiem. Jednocześnie, przy zmniejszonym zatrudnieniu organizacja pracy musi być perfekcyjna, tak, aby strat spowodowanych przez dekoniunkturę nie pomnażać mniejszymi lub większymi błędami w zarządzaniu pracownikami – uważa ekspert.