Musiałek: Polska nie będzie płaskoziemcem polityki klimatycznej (ROZMOWA)

3 sierpnia 2020, 07:31 Środowisko

Zdaniem Pawła Musiałka z Klubu Jagiellońskiego Polska uzyskała zadowalające owoce negocjacji celu neutralności klimatycznej i Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. – W najbliższych trzech latach bez wyborów można spokojnie przyjąć strategię energetyczną wspieraną przez transformatorów zyskujących coraz większy wpływ w obozie Zjednoczonej Prawicy – przekonuje rozmówca BiznesAlert.pl.

Paweł Musiałek. Grafika: BiznesAlert.pl

BiznesAlert.pl: Czy Polska nie chce być neutralna klimatycznie?

Paweł Musiałek: Kwestionuję popularną narrację, jakoby rząd nie chciał się podpisać pod celem neutralności klimatycznej na poziomie unijnym, bo kwestionuje zmiany klimatyczne, albo uważa politykę energetyczno-klimatyczną za ideologiczną fanaberię. Przynajmniej formalnie Polska poparła ten cel, ale chciała dać gwarancji, że sama go zrealizuje na poziomie krajowym do 2050 roku. Mówiąc wprost, rząd powiedział na szczycie UE w grudniu, że nie ma nic przeciwko temu, żeby Unia była neutralna klimatycznie, ale Polska, ze względu na swoją węglowa specyfikę, nie może zagwarantować, że uda się zbić emisję CO2 do zera netto w 2050, bo mamy do wykonania dużo więcej pracy od innych. Poza tym brak zobowiązania do neutralności Polski był instrumentem nacisku, aby wynegocjować większe środki na transformacje energetyczną. Mówiąc krótko, Polska wysłała sygnał – jak finansowo nas wesprzecie to się podpiszemy. Jak nie to będzie problem.

W takim razie skoro wiemy już ile Polska dostanie pieniędzy na transformację to dlaczego jeszcze nie poparliśmy celu neutralności klimatycznej Unii Europejskiej?

Temat neutralności klimatycznej został odłożony na później, bo priorytetem stały się negocjacje wieloletniego budżetu unijnego a także budżetu postpandemicznego na odbudowę UE, co dodatkowo komplikowało ten proces. Myślę, że jak tylko temat wróci na Radę Europejską Polska podpiszę się pod neutralnością, co nie znaczy, że nie wywoła to sporów?

Kto będzie protestował?

Kwestia polityki klimatycznej coraz mocniej staje się przedmiotem sporu wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy. Solidarna Polska wchodzi w rolę głównego obrońcy polskiego górnictwa, nie jest chętna do akceptacji Zielonego Ładu i chce zaznaczyć pryncypialne stanowisko w tej sprawie. Presję na „twardy” kurs ze strony polityków tej partii można było widzieć już na początku pandemii, kiedy Janusz Kowalski, wiceminister Aktywów Państwowych powiedział, że należy zawiesić system handlu emisjami, ponieważ uderza on w polskie kopalnie. Stanowisko wobec neutralności klimatycznej wpisuje się w szerszy proces polityczny jakim jest szlifowanie tożsamości Solidarnej Polski jako prawdziwej, pryncypialnej prawicy w przeciwieństwie do prawicy „platformianej”, którą wedle jej polityków ma reprezentować Morawiecki.

Opór Solidarnej Polski będzie mieć wpływ na decyzję rządu?

Myślę, że nie. Ponieważ koszt niepodpisania się pod  neutralnością będzie duży i nie będzie sprowadzał się do wizerunku. Część środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji jest uzależnione od przyjęcia zobowiązania do neutralności klimatycznej. Oczywiście polityki Solidarnej Polski tez to wiedzą i zdają sobie sprawę z tego, że rząd podpiszę się do neutralnością, ale chcą zaznaczyć swoją odrębność, aby w odpowiednim momencie politycznej wojny z orędownikami Morawieckiego w rządzie wyciągnąć górniczy sztandar.

A Czy Polska powinna zawetować cel neutralności klimatycznej na poziomie unijnym?

Ktoś, kto dzisiaj kwestionuje neutralność klimatyczną na poziomie unijnym będzie traktowany jak płaskoziemiec czy antyszczepionkowiec. Polska nie miałaby z takim poglądem sojuszników. W grudniu nie mieliśmy żadnych sojuszników, którzy chcieliby rozwadniać cel na 2050. Wszystkie państwa ochoczo się podpisały, bo presja na neutralność jest bardzo silna. Aczkolwiek nie zdziwie się jak wiele państw nie dowiedzie tego celu. Po prostu łatwiej dziś neutralność zadeklarować niż zrealizować. Myślę, że polski rząd za niedługo podejmie podobną decyzję – podpiszmy się i zobaczymy co się wydarzy.

Czy owoce negocjacji Funduszu Sprawiedliwej Transformacji są zadowalające?

Mieliśmy kilka projektów założeń finansowych Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Najpierw był skromny i wynosił 7,5 mld euro, z tego szacunkowo dwa dla Polski, potem powiększony do 40 mld (8 mld dla Polski), a potem został znów ucięty do 10 mld euro (3,5 mld dla Polski). Podobnie zawirowania zresztą dotyczyły budżetu wieloletniego kiedy to pierwotna propozycja KE wobec Polski była skromna, następnie w czasie pandemii zwiększono budżet, aby dać silniejszą stymulację rozwojowa, a na końcu na szczycie RE państwa obcięły, ponieważ stawiała się „oszczędna czwórka” pod wodzą Holandii.

Ocena czy otrzymaliśmy dużo jest trudna, bo trudno powiedzieć czy była przestrzeń, aby uzyskać więcej. Na pewno otrzymaliśmy znaczące środki, a Polska jest największym beneficjentem tego funduszu. Poza tym nie należy na nie patrzeć w oderwaniu od korzystnego budżetu unijnego i Funduszu Odbudowy, skąd również będziemy brać środki na transformację energetyczną.

Jak rekonstrukcja rządu wpłynie na politykę energetyczno-klimatyczną oraz dokumenty strategiczne?

W najbliższym czasie wiele się wyjaśni w sprawie strategii energetycznej. Nie spodziewam się, aby minister klimatu Michał Kurtyka stracił stanowisko. On reprezentuje nurt niskoemisyjny, jest kompetentny i przydatny premierowi Mateuszowi Morawieckiemu przy realizacji wspomnianej strategii. Nie wiadomo jednak jakie koncesje będzie musiał poczynić Kurtyka z Morawieckim na rzecz Solidarnej Polski, ale w najbliższych trzech latach bez wyborów można spokojnie przyjąć strategię energetyczną wspieraną przez „transformatorów” zyskujących w rządzie przewagę nad „opornikami”. Do tej pory stan równowagi blokował rozstrzygnięcia. Teraz może być inaczej, czego sygnałem może być chęć zmiany ustawy odległościowej ograniczającej lądowe farmy wiatrowe.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik