Budowa morskich farm wiatrowych w polskiej Wyłącznej Strefie Ekonomicznej na Bałtyku to nie tylko wyzwanie technologiczne i finansowe, ale także logistyczne. Polskie porty morskie muszą być gotowe do stanięcia w szranki z doświadczonymi podmiotami, które już od dawna świadczą różnorakie usługi logistyczne na potrzeby instalacji offshore, ale wcześniej muszą dokonać wielomiliardowych inwestycji w swoją infrastrukturę. Tutaj mogą pomóc środki z Krajowego Planu Odbudowy – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.
Morskie farmy wiatrowe nowym otwarciem polskiej energetyki
Morskie farmy wiatrowe (MFW) inaczej nazywane offshore wind, to jeden z kilku elementów, obok polskiego atomu, prosumenckich instalacji fotowoltaicznych i gazu ziemnego, polskiego miksu energetycznego po transformacji. Farmy wiatrowe na Bałtyku, mają być wręcz jednym z głównych elementów tego energetycznego tortu.
Zgodnie ze strategicznym dokumentem „Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku”, w 2030 roku udział MFW w miksie energetycznym ma wynosić 5,9 GW (13,2 procent generacji energii w miksie), a w 2040 roku 11 GW (19,3 procent generacji energii w miksie). Potencjał wiatrowy Bałtyku jest jednak jeszcze większy i liczby te mogą ulec zwiększeniu wraz z, m.in. rozwojem technologii turbin wiatrowych. Zgodnie z tymi planami, na Bałtyku w ciągu następnych 10-15 lat powstać może co najmniej tysiąc turbin wiatrowych, a koszt inwestycji może sięgnąć nawet 160 mld złotych.
Jednak, aby farmy na Bałtyku powstały, konieczne jest całe zaplecze logistyczno-infrastrukturalne, które odpowiadać będzie za przygotowywanie elementów farm, składowanie, transportowanie i samą instalację. Na chwilę obecną Polska nie ma ani takiego doświadczenia, ani potrzebnej infrastruktury.
Harmonogram wydaje się bardzo napięty. Budowa pierwszej farmy wiatrowej na Bałtyku ma ruszyć w 2023 roku, a więc jeszcze przed planowanym oddaniem do użytku terminala instalacyjnego w Gdyni. Ten powstać ma do czwartego kwartału 2024 roku. Nie będzie to jednak prawdopodobnie ostateczna konfiguracja, gdyż docelowo port instalacyjny powinien znaleźć się na projektowanym porcie zewnętrznym. Według założeń ta inwestycja ma zostać ukończona do końca 2025 roku, a operacyjnie funkcjonować od 2026 roku. Port instalacyjny ma zajmować 30 h powierzchni, posiadać odpowiedniej długości nabrzeże, zdolne do przyjęcia dwóch jednostek instalacyjnych w tym samym czasie.
Co jeżeli port nie powstanie?
Jeżeli nie powstanie infrastruktura portowa zdolna do obsługi statków instalacyjnych, istnieje potężne ryzyko, że przynajmniej pierwsze farmy wiatrowe budowane w latach 2023-2027 będą musiały korzystać z portów zagranicznych, m.in. niemieckiego Mukran.
Mukran to port podlegający administracyjnie portowi w Sassnitz, położony na wschodniej części wyspy Rugia. Port ten niegdyś był ważnym punktem przeładunkowym na kierunku skandynawskim oraz rosyjskim ze względu na dostosowaną do składów szerokotorowych infrastrukturę kolejową,. Jednak z powodu rozwoju infrastruktury mostowo-kolejowej, oraz przez pogorszenie relacji gospodarczych z Rosją, przeładunki towarów w zespole portowym Sassnitz Fahrhafen od lat spadają. Nadzieją dla Mukran okazały się projekty Nord Stream. Dzięki położeniu i istniejącej infrastrukturze kolejowej, Gazprom z partnerami wybrali ten port jako główny hub instalacyjny zarówno gazociągu Nord Stream 1 jak i Nord Stream 2. W Mukran powstał na potrzeby tego projektu, m.in. zakład obróbki rur firmy Wasco Coating (nakładanie betonowych powłok na rury), zagospodarowano przestrzeń magazynową, rozbudowano infrastrukturę przeładunkową, pogłębiono tor wodny oraz zbudowano specjalne nabrzeże zewnętrzne, które służy m.in. do załadunku rur na pokład jednostek zaopatrzeniowych. Mukran będzie również portem instalacyjnym dla polsko-duńskiego gazociągu Baltic Pipe. Przemianę, jaką przeszedł Mukran idealnie obrazują zdjęcia satelitarne wykonane w 2006 i 2018 roku.
Kolejnym impulsem rozwoju tego niemieckiego portu była jego rola w procesie realizacji projektów morskich farm wiatrowych w niemieckiej WSE. Mukran jest portem instalacyjnym dla morskiej farmy wiatrowej Arkona, która składa się z 60, 6 MW turbin. Farma znajduje się niespełna 40 km na północny wschód od Rugii.
Alternatywą dla niemieckiego portu może być port Ronne, położony na zachodnim wybrzeżu duńskiej wyspy Bornholm. Posiada on 15-hektarową powierzchnię składową oraz nabrzeże przygotowane do obsługi statków instalacyjnych. Port ten jest portem instalacyjnym dotychczas największej morskiej farmy wiatrowej na Bałtyku – Kiegers Flak, o docelowej mocy zainstalowanej 600 MW.
Coraz mniej czasu
Polska ma coraz mniej czasu na działanie w zakresie rozbudowy infrastruktury portowej. Zgodnie z planami spółek energetycznych, które muszą wywiązać się ze zobowiązań aukcyjnych na produkcję energii, już w 2024 roku powinny rozpocząć się prace instalacyjne w polskiej WSE. Ponadto, tak jak w przypadku technologii i finansowania, tak i w przypadku organizacji budowy farmy, polskie kompanie energetyczne zaangażowane w budowę morskich farm wiatrowych będą musiały dostosować się do swojego partnera. W przypadku duńskiego Ørsted, który jest partnerem PGE w projektach Baltica-2 oraz Baltica-3 w formule 50/50, mogą pojawić się sugestie, aby skorzystać z duńskiego, przygotowanego już portu w Ronne. Do tego może nakłaniać fakt, że termin operacyjnego funkcjonowania farmy Baltica-3 zaplanowany został na 2026 rok. PGE zapewnia, że chciałaby, aby portem instalacyjnym został polski podmiot, ale to może nie wystarczyć w kontekście realizacji tak ważnego projektu dla firmy jaką jest MFW.
Warto pamiętać, że poza portem instalacyjnym, w dalszym cyklu życia MFW, który szacowany jest na 25 lat, istotne znaczenie będzie miała obsługa instalacji i ich serwis. Zgodnie z rządowymi planami, które znalazły odzwierciedlenie w projekcie Krajowego Planu Odbudowy, takimi portami mają być Ustka oraz Łeba. Dzięki funduszom z KPO, będzie można zbudować odpowiednią infrastrukturę w tych lokalizacjach, która pozwoli na świadczenie usług na rzecz MFW. W zakres inwestycji wchodzi, m.in. pogłębienie torów wodnych, modernizacja i rozbudowa falochronów oraz dostosowanie nabrzeża do przyjmowania statków obsługowych farmy. Łącznie na dostosowanie infrastruktury portowej w Gdyni, Łebie i Ustce, Polska może liczyć na 437 mln euro pochodzących ze środków z europejskiego funduszu odbudowy. Reszta środków wymaganych do inwestycji pochodzić będzie z budżetu państwa oraz ze środków własnych inwestorów. Projekty mają być realizowane w formule PPP (partnerstwo publiczno-prywatne).
Morskie Farmy Wiatrowe – co dadzą ?
Posiadanie własnych portów instalacyjnych i serwisowych nie jest tylko „widzi mi się” i przejawem różnie rozumianego patriotyzmu gospodarczego. Własne porty dają szansę na stworzenie znaczącego łańcucha dostaw komponentów do budowy i obsługi morskich instalacji od lokalnych dostawców, tzw. local content.
MFW i porty instalacyjne/serwisowe wymagają specjalistycznych i bardzo ukierunkowanych branż, ale też dają szanse na rozwój już funkcjonujących segmentów polskiej gospodarki.
Michał Kurtyka, Minister Klimatu i Środowiska podczas konferencji DISE w 2020 roku powiedział, że sektor offshore wind może wygenerować ponad 60 tys. wysokopłatnych miejsc pracy, głównie w regionach nadmorskich. To szansa na odrodzenie nie tylko przemysłu stoczniowego i wzrost znaczenia i atrakcyjności polskich portów, ale także okazja dla polskich ośrodków naukowych i uczelni wyższych, które będą musiały wykształcić kadrę budującą i serwisującą polskie farmy na Bałtyku. Warto również mieć na uwadze, że poza Polską swoje ambitne plany rozwoju offshore wind mają również państwa nadbałtyckie, które potencjalnie mógłby skorzystać nie tylko z naszych doświadczeń, ale również technologii czy usług portów. Morskie farmy wiatrowe to szansa nie tylko dla polskiej energetyki szukającej nowych, zeroemisyjnych źródeł energii, ale także dla całej polskiej gospodarki, a w szczególności sektorów ukierunkowanych na działalność morską i nadbrzeżną.
Duńczycy już oficjalnie pomogą Polakom zbudować morską farmę wiatrową Baltica