Według ocen dyplomatów w Brukseli szybkich prac nad tekstem chce 10-12 państw członkowskich, w tym Polska; jednak niektóre kraje, a wśród nich Niemcy, na spotkaniach grup roboczych składały wnioski o dodatkowe analizy, co wydłuża debatę. Projekt dyrektywy nie jest skomplikowany od strony prawnej. Ma jednak kluczowe znaczenia dla europejskiego rynku gazu – wprowadzone zmiany mają jednoznacznie wskazać, że podmorskie części gazociągów na terytorium UE podlegają przepisom trzeciego pakietu energetycznego. Jeśli takie przepisy zostałyby przyjęte, to mogłyby zagrozić opłacalności projektu Nord Stream 2. To jednak gra z czasem, bo budowa gazociągu już się rozpoczęła, a praca nad nowymi przepisami idzie opieszale. Część ekspertów wskazuje, że spowolnienie prac może spowodować, że gazociąg powstanie, zanim nowe prawo wejdzie w życie.
„Ostatnie posiedzenie grupy roboczej, zajmującej się tą sprawą, odbyło się 22 maja. Omówiono wtedy nowe możliwości kompromisu. W opinii prezydencji stanowiska państw członkowskich są wciąż rozbieżne i nadal potrzebne są dodatkowe prace na poziomie technicznym. Niektóre z wątpliwości, takie jak zakres dyrektywy czy wymogi dotyczące derogacji (…), wymagają gruntownej oceny politycznej” – poinformowało PAP źródło unijne. Termin kolejnego posiedzenia nie został jak dotąd wyznaczony. Dlatego Polska postanowiła poruszyć tę kwestię na poniedziałkowym spotkaniu ministrów ds. energii, choć nie przewiduje tego harmonogram spotkania. Optymizm w kwestii szybkiego wejścia w życie nowych przepisów wyraził niedawno wiceszef KE Maros Szefczovicz. 25 maja poinformował, że prace nad nowelizacją unijnej dyrektywy gazowej są na finiszu.
Komisja Europejska przedstawiła propozycje nowelizacji dyrektywy gazowej w listopadzie 2017 roku. Projekt musi być zaakceptowany przez kraje członkowskie, żeby mógł trafić do negocjacji z PE, który już nowe przepisy poparł. Dlatego po decyzji krajów ostateczny kształt dyrektywy mógłby zostać zaakceptowany dość szybko. Przeciągnięcie sprawy do czasu, kiedy prezydencję unijną obejmie Austria, czyli do lipca, byłoby fatalne z punktu widzenia krajów opowiadających się za zaostrzeniem przepisów. W Brukseli nikt nie ma wątpliwości, że Wiedeń, w którego interesie leży, by Nord Stream 2 powstał (w projekt jest zaangażowany austriacka spółka OMV), nie będzie skłonny do szybkiej pracy nad nowymi przepisami.