– Polska wycofała się z marszu do pułapki gazowej i ma szansę osiągnąć realną dywersyfikację źródeł energii w perspektywie roku 2036 – pisze Daniel Radomski, współpracownik BiznesAlert.pl, w komentarzu do prognozy zapotrzebowania na gaz w Polsce autorstwa Gaz-System.
Znacząca rewizja prognozy popytu na gaz ziemny w Polsce obrazuje skalę zmian jaka zaszła w planowaniu transformacji polskiej energetyki i wpisuje się w założenia do aktualizacji Polityki energetycznej do 2040 roku (PEP2040 – strategia energetyczna – przyp. red.). Opracowany w kwietniu 2021 roku plan przewidywał podwojenie rocznej ilości gazu zużywanego w Polsce z wartości 18.5 mld m sześc. do przedziału 34,7 – 37,5 mld m sześc. Sytuacja ta wynikała z zapisów PEP2040 oraz Krajowego Planu Energii i Klimatu (KPEiK) 2021-2030, w których nie doszacowano tempa rozwoju odnawialnych źródeł energii, ale też nie zwracano odpowiedniej uwagi na aspekt osiągnięcia stanu suwerenności energetycznej. Przy takich założeniach dopiero uruchomienie drugiego reaktora jądrowego w 2035 miało zahamować dalszy wzrost zapotrzebowania na gaz ziemny, lecz w prognozie nie było widać spadku zapotrzebowania w wyniku otwierania kolejnych bloków – mogło to wynikać z prognozowanego wzrostu zapotrzebowania na energię elektryczną i niedoszacowanej roli OZE.
Ankiety przeprowadzone przez Gaz-System od grudnia 2022 do początku lutego 2023 wśród odbiorców przemysłowych, energetycznych i dystrybutorów gazu ziemnego przyniosły zaskakująco znaczący spadek prognozowanej wartości zapotrzebowania na błękitne paliwo. Prognozę zapotrzebowania oparto także o dane handlowe Gaz-System, ponadto wzięto pod uwagę zwiększenie roli OZE w krajowej energetyce. Wykres obrazujący nową prognozę otwiera się kryzysem energetycznym związanym zarówno z wychodzeniem z pandemii jak i działaniami wojennymi, w wyniku którego w 2022 roku odnotowano 16,5 procentowy spadek zużycia gazu względem roku poprzedniego.
Nowa prognoza przewiduje w jednym ze scenariuszy osiągnięcie szczytu zapotrzebowania w roku 2028 na poziomie 24,3 mld m3 w scenariuszu zachowawczym i następnie spadek do poziomu około 22 mld m sześc. w roku 2036, to jest również po otwarciu drugiego bloku jądrowego. W alternatywnym scenariuszu umiarkowanym szczyt zostanie osiągnięty w roku 2030 na poziomie 28 mld m sześc., po czym zapotrzebowanie ulegnie niewielkiej redukcji. Porównując obie prognozy okazuje się, że maksymalne przewidywane zapotrzebowanie uległo redukcji o niemal 10 mld m sześc., co stanowi więcej niż połowę przedpandemicznego rocznego zużycia. Dolne poziomy różnią się jeszcze bardziej, bo aż o 12 mld m sześc.. Tym samym można uznać, ze Polska wycofała się z marszu do pułapki gazowej i ma szansę osiągnąć realną dywersyfikację źródeł energii w perspektywie roku 2036.
Stabilność bez nadmiaru gazu
Redukcja zapotrzebowania na gaz jednej strony wynika z uwzględnienia szybszego od zakładanego rozwoju OZE, z drugiej zachowania odpowiednich parametrów stabilności pracy systemu energetycznego. Musi się wiązać z utrzymaniem wystraczająco dużej ilości źródeł stabilizujących system, działających niezależnie od pogody. W obliczu pożądanej redukcji roli gazu ziemnego potrzebne jest zatem czasowe wydłużenie funkcjonowania części bloków węglowych klasy 200 MW, aby mogły pełnić rolę źródła rezerwowego energii elektrycznej. Wymaga to stworzenia ram finansowych i programu wsparcia, które pozwolą na przeprowadzenie koniecznych modernizacji i umożliwią ich dalsze funkcjonowanie. Przedstawiciele Ministerstwa Klimatu i Środowiska sygnalizowali już wolę podjęcia negocjacji z Komicją Europejską celem wydłużenia mechanizmu mocy dla bloków węglowych poza rok 2025. Jednocześnie podjęto działania na rzecz budowy nowych elektrowni szczytowo-pompowych, przy czym inwestycje te są na etapie przed złożeniem wniosku o decyzję środowiskową, w związku z czym ich uruchomienia należy się spodziewać raczej po roku 2030. 28 lutego rząd przyjmie projekt specustawy przyspieszającej inwestycje w tym zakresie.
Równolegle do planu Gaz-Systemu opublikowano analizę Urzędu Regulacji Energetyki, dotyczącą przewidywanych zmian w mocy zainstalowanej elektrycznej do 2036 roku. Prezes URE ostrzega o znaczącym spadku mocy dyspozycyjnej w krajowym systemie energetycznym i również podkreśla potrzebę zachowania wsparcia dla źródeł węglowych po 2025 roku w ramach rynku mocy.
Ile FSRU potrzebujemy?
Pierwotny plan zakładał uruchomienie pływającego terminala FSRU (tzw. pływającego gazoportu – przyp. red) w Zatoce Gdańskiej na przełomie lat 2027-2028, czyli przy przekroczeniu rocznego zapotrzebowania Polski przez poziom 30 mld m sześc. Po rozpoczęciu agresji Rosji w Ukrainie analizowano zarówno możliwość przyspieszenia uruchomienia terminala do roku 2026-2027, jak również podwojenia jego przepustowości z zakładanych 6.1 mld m do nawet 12 mld m sześc. rocznie. Nowa prognoza zapotrzebowania nakazuje ponownie przemyśleć te zamiary, bowiem nie ma takiego pośpiechu – rozbudowany terminal LNG w Świnoujściu, Baltic Pipe oraz ukończone już interkonektory z Litwą, Słowacją będą niemalże wystarczające dla zapewniania Polsce całości potrzebnego z importu gazu. Jeśli zatem będziemy uruchamiać FSRU, to przede wszystkim na potrzeby naszych sąsiadów: Czech, Słowacji i Ukrainy.
Stan przygotowania FSRU i MOLF
Za realizację dwóch elementów strategicznych inwestycji w zakresie bezpieczeństwa powiązanych z morzem: falochronu do FSRU oraz konstrukcji morskiej na potrzeby elektrowni jądrowej zgodnie ze stosownymi projektami uchwał rządowych ma odpowiadać Urząd Morski w Gdyni. Jednakże, jak wynika z odpowiedzi udzielonych przez ten urząd, Ministerstwo Infrastruktury, Kancelarię Prezesa Rady Ministrów i Pełnomocnika Rządu do Spraw Strategicznej Infrastruktury Energetycznej, ze względu na to że Rada Ministrów nie podjęła jeszcze uchwał przyznających finansowanie realizacji falochronu i inwestycji towarzyszących budowie elektrowni jądrowej, Urząd Morski w Gdyni nie podjął żadnych działań zmierzających do uzyskania decyzji środowiskowej dla tych zadań. Jednocześnie biuro Pełnomocnika potwierdziło, że Gaz-System nie przewiduje wariantu realizacji terminala FSRU bez falochronu.
Brak uchwały o finansowaniu inwestycji towarzyszących nie przeszkodził w podjęciu analogicznych działań w zakresie zapewnienia dostępu transportowego do elektrowni jądrowej: GDDKiA podpisała umowę na prace przedprojektowe dla nowej drogi i przeprowadziła już pierwszą turę spotkań informacyjnych ze społeczeństwem, zaś PKP PLK otworzyły oferty w przetargu na opracowanie dokumentacji dla zapewnienia dostępu kolejowy, jednakże tutaj sprawa trafiła do Krajowej Izby Odwoławczej. Czemu zatem Urząd Morski w Gdyni traci cenny czas?
Jakóbik: Przez klimat do serca Europy. Pułapka gazowa Niemiec i Rosji na dekady (ANALIZA)