KOMENTARZ
Paweł Poprawa
Instytut Studiów Energetycznych
Trzy tygodnie temu rozpoczęła się w Turcji rozbudowa Gazociągu Transanatolijskiego – TANAP, którym do Europy transportowany będzie gaz z Azerbejdżanu. Tym samym wykonano krok w kierunku uczynienia z Turcji znaczącego kraju tranzytowego. Docelowo gazociąg ten ma mieć przepustowość 31 mld m3 rocznie, co jest porównywalne np. ze skalą przesyłu gazu z Rosji przez Białoruś i Polskę do Niemiec. Jednak na tym nie koniec planów Ankary i nie jest to z pewnością limit możliwości.
Równolegle Turcy prowadzą rozmowy z Rosją na temat Turkish Stream. W tym jednak przypadku można się zastanawiać, czy konkurencja ze strony TANAP nie utrudni Rosjanom realizacji ich koncepcji. Koncepcji, która od samego początku budziła wątpliwości, czy nie jest jedynie kartą przetargową służącą Rosji do wymuszenia realizacji gazociągu South Stream na jej warunkach. Turkish Stream, podobnie jak South Stream, miały by dać Rosji możliwości eksportu dużego wolumenu gazu do centralnej i południowo-wschodniej Europy z pominięciem Ukrainy. Nie jest jednak łatwo dostrzec korzyść Kremla z zastąpienia Ukrainy, jako kraju tranzytowego, przez Turcję. Nawet wepchnięta dziś w konflikt z Rosją, Ukraina nadal pozostaje pod większym możliwym wpływem państwa rosyjskiego niż to można sobie wyobrazić w przypadku Turcji. Nadanie Turcji, sojusznikowi USA i członkowi NATO, kluczowej roli w relacjach energetycznych Rosja – Unia Europejska, nie wydaje się być strategicznie korzystne dla Moskwy.
Osobną kwestią są koszty – istniejące na Ukrainie gazociągi, jak również podziemne magazyny gazu, to ogromny ekonomiczny atut tego kierunku tranzytu, podczas gdy dla Turkish Stream budowa obu tych elementów infrastruktury wymaga ogromnych nakładów. Do niedawna można było jeszcze zakładać, że odsunięcie tranzytu gazu z Ukrainy stanowi warunek dla stosowania przez Rosję wobec niej szantażu gazowego. Ostatni rok jednak pokazał, że Ukraina jest w stanie funkcjonować zaopatrując się w gaz w Unii Europejskiej, więc odcięcie jego dostaw przez Rosję przestaje już być efektywne politycznie. Zatem trudno jest wskazać dla gazociągu Turkish Stream uzasadnienie zarówno strategiczne, jak i ekonomiczne.
Jednak niezależnie od koncepcji Turkish Stream, turecki korytarz gazowy ma duży potencjał dalszego rozwoju. Bezpośrednio na wschód od Anatolii znajdują się bowiem dwa kraje o gigantycznych zasobach gazu, a jednocześnie pozbawione dogodnego dostępu do rynków zbytu. Są to Turkmenistan i Iran, dla których korytarz turecki może być najprostszym sposobem eksportu gazu do Unii Europejskiej. Turkmenistan posiada szóste, co do wielkości rezerwy (zasoby operatywne) gazu ziemnego na świecie, zaś złoże Galkynysh jest drugie, co do wielkości w skali globu. Turkmeński potencjał eksportowy jest jednak ograniczony przez brak odpowiednej infrastruktury gazociągowej. Przedłużenie TANAP z Azerbejdżanu na drugą stronę Morza Kaspijskiego poprzez Gazociąg Transkaspijski (TCP) mogłoby tę sytuację znacząco zmienić. Problemem Iranu, dysponującego drugimi, co do wielkości rezerwami gazu ziemnego na świecie, są przede wszystkim ograniczenia eksportowe wynikające z sankcji. Jednak w ostatnich miesiącach coraz bardziej widoczne jest ocieplanie się relacji USA i Iranu, co stwarza realną pespektywę rozluźnienia, czy może wręcz zniesienia tych ograniczeń. Wówczas, podobnie jak w przypadku Turkmenistanu, korytarz turecki może być dla Iranu warunkiem odstępu do rynku europejskiego.
Zatem dogodne położenie Turcji na drodze przesyłu gazu od kilku potencjalnie dużych eksporterów na rynek Unii Europejskiej stwarza szansę, że jej znaczenie, jako kraju tranzytowego będzie znacząco rosło. Dla Polski rozbudowa tureckiego korytarza gazowego także może być korzystna. Ma on szansę być sposobem na większą dywersyfikację dostaw gazu do Unii Europejskiej. Ponadto konkurencja większej liczby dostawców gazu na rynku unijnym stwarzać będzie presję na zniżkę jego cen, jak również ułatwiać będzie negocjacje z dostawcami rosyjskimi.