– Rynek ropy naftowej tkwi w pułapce cenowej. Z tego powodu może dojść do poluzowania porozumienia naftowego, które z kolei może zwiastować powrót wojny cenowej – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Pułapka cenowa
Prezes Gazprom Nieftu Aleksander Djukow twierdzi, że na następnym spotkaniu sygnatariuszy porozumienia naftowego zapadnie decyzja o poluzowaniu cięć wydobycia ropy naftowej.
– Spodziewamy się też tej decyzji i wierzymy, że jest to absolutnie słuszny kierunek – zdradził Rosjanin. – Widzimy wysokie ceny, około 75-80 dolarów za baryłkę. Obecnie rynek jest bliski przegrzania – powiedział na antenie kanału Rossija 24.
– Jesteśmy tego głęboko świadomi, że przegrzanie rynku może doprowadzić do powstania nowej nadwyżki inwestycji w wydobycie, która potem doprowadzi do nadmiaru ropy na rynku i znaczącego spadku cen ropy naftowej. To znaczy, że wtedy weszlibyśmy znów w obszar dużej zmienności, którym nikt nie jest zainteresowany: ani producenci, ani klienci – podsumował Djukow.
Rosjanie obawiają się szybkiego wzrostu wydobycia ropy naftowej w USA. – Nie można powiedzieć, że wyższe ceny ropy są zawsze dobre dla producentów. Kiedy są zbyt wysokie, rynek się przegrzewa i następuje destabilizacja, a potem nadwyżka dostaw – stwierdził minister energii Aleksander Nowak. – Wiele krajów partycypujących w porozumieniu obawia się, że zbyt wysokie ceny będą stymulować zwiększone inwestycje w wydobycie ropy łupkowej w USA, co może w przyszłości doprowadzić do nadwyżki produkcji i ponownego spadku cen – podsumował. To właśnie mechanizm pułapki cenowej, który szerzej opisałem w 2016 roku.
Luzowanie porozumienia naftowego
Pod koniec 2016 roku kraje kartelu naftowego OPEC i jedenastu producentów spoza niego, czyli grupa OPEC+, zdecydowali o skoordynowanej redukcji wydobycia ropy o 1,8 mln baryłek dziennie w stosunku do poziomów notowanych w październiku 2016 roku. Porozumienie obowiązuje od stycznia 2017 roku i było już dwukrotnie przedłużane. Obecnie ma obowiązywać do końca 2018 roku. W czerwcu odbędzie się spotkanie sygnatariuszy, którzy rozważą redukcję cięć w odpowiedzi na istotny wzrost cen surowca.
Z analizy danych rynkowych wynika, że wzrost cen ropy notowany w ostatnich tygodniach wynika w dużej mierze z czynników politycznych destabilizujących rynek. Pisała o tym obszernie Kinga Wiśniowska w dogłębnej analizie na BiznesAlert.pl. Nie zmienia to jednak fundamentalnych przesłanek za tym, aby spodziewać się wzrostu podaży ropy. Rynek zaczyna to już dostrzegać.
Chociaż powrót baryłki powyżej 75 dolarów sprawił, że część obserwatorów pokusiła się o tezę o zakończeniu okresu niskich cen ropy notowanego od połowy 2014 roku, to jest na nią za wcześnie. Wojna cenowa na rynku ropy doprowadziła do znacznej nadpodaży, która zemściła się kryzysem cen ropy, kosztującej w czerwcu 2014 roku ponad 100 dolarów, a w styczniu 2015 roku już tylko około 40 dolarów. Okazuje się, że podobnej zapaści obawia się już Gazprom Nieft, a z nim prawdopodobnie Federacja Rosyjska dopuszczająca możliwość poluzowania porozumienia naftowego.
Powrót wojny cenowej?
Do rozstrzygnięcia pozostaje, czy na luzowanie cięć zgodzi się Arabia Saudyjska, do czego przekonują ją Stany Zjednoczone. Z jednej strony Saudyjczykom zależy na drogiej baryłce, która pozwoli dobrze sprzedać akcje Saudi Aramco przeznaczone do prywatyzacji w 2019 roku. Z drugiej jednak groźba wezbrania nowej fali podaży z USA może zaprzepaścić program modernizacji saudyjskiego sektora ropy naftowej, który przygotowuje się na zmiany technologiczne.
Wobec rozwoju OZE i elektromobilności ropa naftowa będzie w przyszłości zwyciężać tylko dzięki efektywności oraz innowacyjności. Z tego powodu już teraz Saudyjczycy pracują nad automatyzacją pracy rafinerii oraz zmniejszeniem zależności budżetu od sprzedaży ropy, co widać w programie Wizja 2030. Oznacza to, że będą zainteresowani monetyzacją obecnej górki cenowej, która w przyszłości może się zdarzać coraz rzadziej. Według Financial Times oznacza to, że Saudyjczycy mogą wrócić do wojny cenowej, którą opisywałem w 2014 roku. Rywalizacja z Rosją i innymi potęgami naftowymi o rynki, na czele z chińskim, może znów windować podaż pomimo spadku cen. To ona, pomimo rozmów, blokowała porozumienie naftowe w 2014 i 2015 roku. Dopiero daleko idący kryzys budżetowy w krajach OPEC+ w 2016 roku zachęcił je do sygnowania układu obowiązującego do dziś.
http://biznesalert.pl/jakobik-wojna-cenowa-w-opec/
Z tego względu warto obserwować szczyt OPEC+ zaplanowany na 22 czerwca. Porozumienie naftowe traci uzasadnienie dla jego głównych sygnatariuszy. W USA rosną inwestycje i ilość aktywnych wiertni. Czy rynek wróci do wojny cenowej, a cena baryłki znów znacznie spadnie? A może producenci znajdą nowy, złoty środek?