Kolejny szczyt OPEC+ będzie poświęcony ewentualnemu dostosowaniu porozumienia naftowego do warunków rynkowych wywołanych drugą falą koronawirusa. Warunki na rynku mogą spowodować nowy kryzys cenowy, do którego potęgi naftowe nie będą chciały dopuścić.
19 października dojdzie do spotkania online ministrów układu. Mogą oni zrewidować jego założenia, czyli dalszą redukcję cięć wydobycia ropy w Nowym Roku o 2 mln baryłek dziennie do 5,6 mln. Arabia Saudyjska i Rosja, czyli najwięksi udziałowcy ograniczeń, rozważają taką możliwość. Przywódcy tych krajów rozmawiali telefonicznie 13 i 17 października.
Powód to ponowne uderzenie koronawirusa w gospodarkę poprzez przywrócenie ograniczeń aktywności w największych gospodarkach świata. Szczególnie ponowne ograniczenie podróży lotniczych może wpłynąć istotnie na zapotrzebowanie na ropę oraz paliwa ropopochodne.
Kolejna przyczyna potencjalnego przedłużenia cięć na poziomie z drugiej połowy 2020 roku, czyli 7,6 mln baryłek dziennie, to powrót Libii na rynek ropy, która przywróciła wydobycie po tym, jak ustabilizowała sytuację polityczną. Ten kraj nie jest uwzględniony w podziale cięć układu, bo został z nich zwolniony przez wojnę domową. Teraz może jednak zapewnić rynkowi dodatkowy milion baryłek podaży, który także może wpłynąć na cenę baryłki.
Wydłużenie cięć z tego roku oznaczałoby dla Rosji stratę około 1,6 mln ton wydobycia miesięcznie, czyli około 3,5 procent. Ta strata przekłada się jednak na spadek cen ropy o „zaledwie” 1,5 dolara za baryłkę. Jeżeli OPEC+ nie zdoła podnieść jej ceny, koronawirus i Libia mogą sprawić, że rynek czeka kolejna depresja cenowa, jak w marcu 2020 roku.
Ropa Brent kosztowała w poniedziałek 19 października prawie 43 dolary i notowała spadek wartości. WTI kosztowała prawie 41 dolarów i również taniała.
Kommiersant/Wojciech Jakóbik
Jakóbik: Druga fala koronawirusa rządzi rynkiem ropy (ANALIZA)