Cena ropy wróciła do poziomu sprzed rewizji porozumienia naftowego OPEC+, bo rynek znów wygrał z ustaleniami polityków. Na horyzoncie widać już pułapkę cenową, którą mogą uruchomić producenci z USA – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Rynek wygrywa z porozumieniem naftowym
Cena ropy Brent spadła poniżej 40 dolarów po tym, jak notowała wyższą wartość po szczycie online OPEC+ z szóstego czerwca 2020 roku. Kraje układu zdecydowały o przedłużeniu najgłębszych cięć w lipcu, wysyłając sygnał o dodatkowej redukcji podaży na rynek (9,7 mln baryłek dziennie o miesiąc dłużej w lipcu), ale jednocześnie dały znać o problemach z realizacją założeń, bo skupiły się na przedstawieniu rozwiązań na rzecz zapewnienia stuprocentowej zgodności cięć z kwotami z porozumienia. Komisja monitorująca OPEC+ ma się spotykać co miesiąc i zadbać o to, że wszystkie kraje układu wdrażają cięcia. Irak, który zrealizował je tylko w połowie, zadeklarował teraz gotowość do osiągnięcia pełnej zgodności.
Jednak kolejny sygnał negatywny to decyzja Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich o rezygnacji z dobrowolnych cięć po ich wdrożeniu czerwcu 2020 roku na kwotę 1,2 mln baryłek dziennie. Saudyjczycy nie będą „nadrabiać” już cięć niezrealizowanych przez pozostałych producentów, ale będą ich bardziej pilnować. W deklaracji ze szczytu OPEC+ pojawiła się wzmianka o „nienaruszalności” kwot i o tym, że ich wdrożenie jest warunkiem dalszego obowiązywania paktu.
W tygodniu zakończonym piątego czerwca rezerwy ropy naftowej w magazynach USA sięgnęły 538,1 mln baryłek. To rekord historyczny i przebicie wyniku z marca 2017 roku. Został zanotowany pomimo przewidywań ekspertów, że zapasy będą się kurczyć przez odrodzenie popytu amerykańskiego w związku z przyspieszeniem gospodarczym wynikającym z luzowaniem obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa. Oznacza to, że rynek póki co nie odbił się tak szybko, jak chcieliby tego nafciarze liczący na droższą ropę. Ten efekt może jeszcze przekroczyć ich oczekiwania, ale muszą jeszcze poczekać na ten przełomowy moment. Wychodzenie rynku z efekty koronawirusa ma zatem znaczenie większe dla ceny ropy niż jakiekolwiek ustalenia OPEC+, które może wpływać na podaż, ale nie popyt, którego spadek najbardziej wpłynął na spadek cen baryłki.
Jakóbik: Czarny łabędź koronawirusa znów przezwycięża nowe porozumienie naftowe (ANALIZA)
Pułapka cenowa na horyzoncie
Rystad Energy szacuje, że układ OPEC+ może jeszcze doprowadzić do przewyższenia podaży ropy i produktów ropopochodnych przez popyt od czerwca 2020 roku. Oznaczałoby to usunięcie nadwyżki powodującej utrzymywanie się cen ropy na niskim poziomie poniżej 45 dolarów za baryłkę. Globalny deficyt produkcji ropy w czerwcu ma wynieść około 1,5 mln baryłek dziennie, w lipcu – 4,6 mln baryłek dziennie i 4,2 mln baryłek w sierpniu. Największy deficyt ma się pojawić w styczniu 2021 roku i wynieść 5,2 mln baryłek dziennie, a potem zmniejszać się. Rystad Energy zastrzega, że ta prognoza się spełni, jeżeli kraje OPEC+ wywiążą się z cięć. Warto zatem obserwować owoce pracy komisji monitorującej, które będą znane w połowie czerwca, a potem co miesiąc. Jednak nawet spełnienie tej prognozy nie gwarantuje istotnie droższej ropy.
Wydobycie ropy w USA spadło w tygodniu przed 5 czerwca o 100 tysięcy do 11,1 mln baryłek dziennie. Cena ropy w okolicach 40 dolarów może spowodować, że wydobycie ropy łupkowej w Stanach Zjednoczonych znów będzie się bardziej opłacać. Jego granica jest szacowana między 30 a 50 dolarów w zależności od złoża. Jeżeli Amerykanie znów zaczną wydobywać więcej ropy, mogą nałożyć kaganiec na jej ceny, bo kiedy te będą rosnąć, będzie z nimi rosnąć produkcja w USA, gasząc nadzieję na znaczne wzrosty wartości. To pułapka cenowa na rynku ropy opisywana przeze mnie przy okazji poprzedniego kryzysu cen tego surowca z 2015 roku.