Najważniejsze informacje dla biznesu

Gazownictwo podczas powodzi musiało działać nieszablonowo

– Dobrym przykładem nieszablonowego działania Polskiej Spółki Gazownictwa podczas powodzi była akcja odbudowy sieci gazowej w Głuchołazach, której celem było przywrócenie dostaw gazu mieszkańcom ulic Andersa i Makuszyńskiego.  Nasze prace wiązały się ze wstrzymaniem ruchu na jednej z kluczowych ulic, co zdecydowaliśmy się zrobić w godzinach nocnych, by jeszcze bardziej nie paraliżować dotkniętego katastrofą miasta. Dzięki odpowiedniemu zaplanowaniu całego przedsięwzięcia, a także bardzo dobrej współpracy z burmistrzem i sztabem kryzysowym, udało nam się wykonać zadanie w jedną noc – opowiada Mirosław Kozioł dyrektor do spraw technicznych Oddziału Zakładu Gazowniczego w Opolu, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: W październiku Polska miała do czynienia z powodzią, według niektórych gorszą od tej z 1997 roku okrzykniętej ówcześnie „powodzią tysiąclecia”. Jak duże straty wyrządziła gazownictwu?

Mirosław Kozioł: Pracuję w branży ponad 30 lat, pamiętam je obie. Biorąc pod uwagę przeprowadzone analizy, to ta tegoroczna, poczyniła gazownictwu większe straty. Ogromne zniszczenia dotknęły tylko na Opolszczyźnie takie miejscowości jak Bodzanów, Rudawa, Głuchołazy, Nysa, Prudnik, Lewin Brzeski, Łąka Prudnicka oraz Paczków. W wymienionych miejscowościach mierzyliśmy się zarówno z uszkodzeniami fizycznymi infrastruktury, jak i jej zalaniem. Awarii uległ między innymi gazociąg średniego ciśnienia.

Powódź uderzyła mocno. Mocniej niż wiele osób oczekiwało, jednak był pewien czas na przygotowania. Jakie kroki poczyniła Polska Spółka Gazownictwa by zminimalizować starty?

W przypadku oddziału opolskiego, w którym pracuję, to działania rozpoczęliśmy wcześniej, bo już w piątek poprzedzający dotarcie fali powodziowej. Po pierwszych sygnałach przeszliśmy do działania. Pierwszym etapem było zabezpieczenie, i tu posiłkowaliśmy się doświadczeniami ze wspomnianej powodzi tysiąclecia. Działania były wielotorowe, zabezpieczaliśmy zarówno sieć, jak i majątek spółki. Podczas poprzedniej powodzi w 1997 roku, doszło do zalania gazowni w Nysie, dlatego tym razem ewakuowaliśmy sprzęt i majątek, jednocześnie przygotowując infrastrukturę na żywioł.

Mimo podjęcia tych działań, nikt nie był w stanie przewidzieć siły z jaką powódź uderzyła w Głuchołazy oraz kolejne miejscowości. Tym samym przeszliśmy sprawnie z działań zabezpieczających w diagnozowanie strat i zwalczanie skutków. W tym całym procesie ważnym celem, który nam przyświecał było zabezpieczenie odbiorców. Dlatego w momencie stwierdzenia uszkodzenia sieci gazowej, w pierwszej kolejności chroniliśmy ludzi do niej podłączonych, aby nie doszło do niekontrolowanego wypływu gazu. Najczęściej blokowaliśmy dopływ paliwa do danego odcinka. Musieliśmy np. odciąć całą lewostronną część Głuchołazów.

Po wspomnianych działaniach przeszliśmy do odwadniania, naprawienia powstałych uszkodzeń, a następnie przywracania dostaw gazu.

Prace przywracające dostawy gazu były prowadzone również w nocy. Źródło: PSG

Biorąc pod uwagę skalę powodzi, jej siłę, czy Polska Spółka Gazownictwa była postawiona w sytuacji gdzie musiała wykazać się kreatywnością i działać nieszablonowo?

Biorąc pod uwagę chaotyczną naturę żywiołu, musieliśmy działać nieszablonowo. Co jednak nie oznacza, że bez planu. W Polskiej Spółce Gazowniczej funkcjonuje system ciągłości działania. To on stanowił fundament naszej pracy. Bardzo istotni w poradzeniu sobie z nagłym wyzwaniem byli nasi ludzie. W Oddziale Opolskim mamy doświadczoną i zaangażowaną załogę. Uważam, że ogromne podziękowania i wyrazy uznania należą się właśnie im. Włożyli dużo pracy, pokonali liczne trudności i wykazali się determinacją, aby jak najszybciej przywrócić dostawy gazu. Pracowali na miejscu siedem dni w tygodniu, gdy było trzeba również nocą. Oczywiście z przerwami na odpoczynek i złapanie oddechu.

Ważna była też współpraca z innym oddziałami. Na początku, z najbliższym, czyli zabrzańskim, który wsparł nas kadrowo, a także dostarczając niezbędne materiały i sprzęt. W kolejnych dniach z pomocą przyszli nam m.in. koledzy z Olsztyna, Lublina, Kielc oraz Krosna.

W celu sprostania wyzwaniu codziennie przygotowywano raporty z działań i sytuacji. Trafiały one zarówno do zarządu spółki, jak i do naszego oddziału. Siły i środki, którymi dysponowaliśmy były adekwatne do planu. Nie sztuką jest oddelegować jak najwięcej ludzi w jedno miejsce, co doprowadzi do chaosu w działaniach. W mojej ocenie udało nam się odpowiednio zarządzać zasobami zarówno sprzętowymi, jak i ludzkimi.

Mógłby Pan wskazać konkretne przypadki nieschematycznego działania w obliczu wyzwań?

Dobrym przykładem nieszablonowego działania Polskiej Spółki Gazownictwa podczas powodzi była akcja odbudowy sieci gazowej w Głuchołazach, której celem było przywrócenie dostaw gazu mieszkańcom ulic Andersa i Makuszyńskiego.  Nasze prace wiązały się z wstrzymaniem ruchu na jednej z kluczowych ulic, co zdecydowaliśmy się zrobić w godzinach nocnych, by jeszcze bardziej nie paraliżować dotkniętego katastrofą miasta. Dzięki odpowiedniemu zaplanowaniu całego przedsięwzięcia, a także bardzo dobrej współpracy z burmistrzem i sztabem kryzysowym, udało nam się wykonać zadanie w jedną noc. Innym przykładem kreatywnego działania była współpraca z powiatowym nadzorem budowlanym i sztabem kryzysowym przy naprawie sieci gazowej na ulicy Andersa, gdzie droga została poważnie zniszczona. Woda wymyła gazociąg, a jego odbudowa w pierwotnym miejscu była niemożliwa, ponieważ ulicę zniszczyła fala powodziowa. Jak wspominałem, dla nas kluczowe było i jest jak najszybsze przywrócenie dostaw gazu odbiorcom. Dlatego uzyskaliśmy zgody właścicieli pobliskich posesji i zbudowaliśmy tymczasowy gazociąg przebiegający przez ich działki.

Wspomniał Pan o współpracy z innymi oddziałami spółki i administracją lokalną. Czy ktoś jeszcze kto wsparł Oddział Zakład Gazowniczy w Opolu w tych trudnych chwilach?

Podziękowania należą się również służbom, zwłaszcza Państwowej Straży Pożarnej i Policji. Wykazały się one doskonałą współpracą, niejednokrotnie traktując nasze działania priorytetowo, abyśmy wspólnie mogli przywrócić dostawy gazu. Dzięki tej współpracy w Głuchołazach powstało nasze centrum zarządzania kryzysowego, będące zapleczem nie tylko logistycznym, ale także socjalnym dla naszych pracowników. Pozwoliło nam to zadbać o naszych pracowników i zapewnić im możliwie komfortowe warunki do odpoczynku. Jak wspominałem pracowali oni siedem dni w tygodniu w bardzo trudnych warunkach.

Jak w Pana ocenie Polska Spółka Gazopwnictwa poradziła sobie z powodzią?

Sytuacja powodziowa w Polsce nie jest czymś nowym, dlatego już funkcjonują stosowne standardy i procedury. Natomiast w przypadku tej niedawnej skala była ogromna i doszło do fizycznej dewastacji sieci gazowej. Dlatego zaszła potrzeba uruchomienia naszych służb i użycia ciężkiego sprzętu. Miejscami zamiast naprawiać musieliśmy odbudowywać sieć gazową.

Cały czas mieliśmy na uwadze bezpieczeństwo odbiorców, aby nie doszło do żadnego zdarzenia związanego z niekontrolowanym wyciekiem gazu podczas podjętych prac. Dlatego oceniam, że poszło nam bardzo dobrze. I jak wspominałem nasi pracownicy zasłużyli na najwyższe uznanie.

Rozmawiał Marcin Karwowski

Energetyka wykazała się determinacją i sprawnością wobec żywiołu

– Dobrym przykładem nieszablonowego działania Polskiej Spółki Gazownictwa podczas powodzi była akcja odbudowy sieci gazowej w Głuchołazach, której celem było przywrócenie dostaw gazu mieszkańcom ulic Andersa i Makuszyńskiego.  Nasze prace wiązały się ze wstrzymaniem ruchu na jednej z kluczowych ulic, co zdecydowaliśmy się zrobić w godzinach nocnych, by jeszcze bardziej nie paraliżować dotkniętego katastrofą miasta. Dzięki odpowiedniemu zaplanowaniu całego przedsięwzięcia, a także bardzo dobrej współpracy z burmistrzem i sztabem kryzysowym, udało nam się wykonać zadanie w jedną noc – opowiada Mirosław Kozioł dyrektor do spraw technicznych Oddziału Zakładu Gazowniczego w Opolu, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: W październiku Polska miała do czynienia z powodzią, według niektórych gorszą od tej z 1997 roku okrzykniętej ówcześnie „powodzią tysiąclecia”. Jak duże straty wyrządziła gazownictwu?

Mirosław Kozioł: Pracuję w branży ponad 30 lat, pamiętam je obie. Biorąc pod uwagę przeprowadzone analizy, to ta tegoroczna, poczyniła gazownictwu większe straty. Ogromne zniszczenia dotknęły tylko na Opolszczyźnie takie miejscowości jak Bodzanów, Rudawa, Głuchołazy, Nysa, Prudnik, Lewin Brzeski, Łąka Prudnicka oraz Paczków. W wymienionych miejscowościach mierzyliśmy się zarówno z uszkodzeniami fizycznymi infrastruktury, jak i jej zalaniem. Awarii uległ między innymi gazociąg średniego ciśnienia.

Powódź uderzyła mocno. Mocniej niż wiele osób oczekiwało, jednak był pewien czas na przygotowania. Jakie kroki poczyniła Polska Spółka Gazownictwa by zminimalizować starty?

W przypadku oddziału opolskiego, w którym pracuję, to działania rozpoczęliśmy wcześniej, bo już w piątek poprzedzający dotarcie fali powodziowej. Po pierwszych sygnałach przeszliśmy do działania. Pierwszym etapem było zabezpieczenie, i tu posiłkowaliśmy się doświadczeniami ze wspomnianej powodzi tysiąclecia. Działania były wielotorowe, zabezpieczaliśmy zarówno sieć, jak i majątek spółki. Podczas poprzedniej powodzi w 1997 roku, doszło do zalania gazowni w Nysie, dlatego tym razem ewakuowaliśmy sprzęt i majątek, jednocześnie przygotowując infrastrukturę na żywioł.

Mimo podjęcia tych działań, nikt nie był w stanie przewidzieć siły z jaką powódź uderzyła w Głuchołazy oraz kolejne miejscowości. Tym samym przeszliśmy sprawnie z działań zabezpieczających w diagnozowanie strat i zwalczanie skutków. W tym całym procesie ważnym celem, który nam przyświecał było zabezpieczenie odbiorców. Dlatego w momencie stwierdzenia uszkodzenia sieci gazowej, w pierwszej kolejności chroniliśmy ludzi do niej podłączonych, aby nie doszło do niekontrolowanego wypływu gazu. Najczęściej blokowaliśmy dopływ paliwa do danego odcinka. Musieliśmy np. odciąć całą lewostronną część Głuchołazów.

Po wspomnianych działaniach przeszliśmy do odwadniania, naprawienia powstałych uszkodzeń, a następnie przywracania dostaw gazu.

Prace przywracające dostawy gazu były prowadzone również w nocy. Źródło: PSG

Biorąc pod uwagę skalę powodzi, jej siłę, czy Polska Spółka Gazownictwa była postawiona w sytuacji gdzie musiała wykazać się kreatywnością i działać nieszablonowo?

Biorąc pod uwagę chaotyczną naturę żywiołu, musieliśmy działać nieszablonowo. Co jednak nie oznacza, że bez planu. W Polskiej Spółce Gazowniczej funkcjonuje system ciągłości działania. To on stanowił fundament naszej pracy. Bardzo istotni w poradzeniu sobie z nagłym wyzwaniem byli nasi ludzie. W Oddziale Opolskim mamy doświadczoną i zaangażowaną załogę. Uważam, że ogromne podziękowania i wyrazy uznania należą się właśnie im. Włożyli dużo pracy, pokonali liczne trudności i wykazali się determinacją, aby jak najszybciej przywrócić dostawy gazu. Pracowali na miejscu siedem dni w tygodniu, gdy było trzeba również nocą. Oczywiście z przerwami na odpoczynek i złapanie oddechu.

Ważna była też współpraca z innym oddziałami. Na początku, z najbliższym, czyli zabrzańskim, który wsparł nas kadrowo, a także dostarczając niezbędne materiały i sprzęt. W kolejnych dniach z pomocą przyszli nam m.in. koledzy z Olsztyna, Lublina, Kielc oraz Krosna.

W celu sprostania wyzwaniu codziennie przygotowywano raporty z działań i sytuacji. Trafiały one zarówno do zarządu spółki, jak i do naszego oddziału. Siły i środki, którymi dysponowaliśmy były adekwatne do planu. Nie sztuką jest oddelegować jak najwięcej ludzi w jedno miejsce, co doprowadzi do chaosu w działaniach. W mojej ocenie udało nam się odpowiednio zarządzać zasobami zarówno sprzętowymi, jak i ludzkimi.

Mógłby Pan wskazać konkretne przypadki nieschematycznego działania w obliczu wyzwań?

Dobrym przykładem nieszablonowego działania Polskiej Spółki Gazownictwa podczas powodzi była akcja odbudowy sieci gazowej w Głuchołazach, której celem było przywrócenie dostaw gazu mieszkańcom ulic Andersa i Makuszyńskiego.  Nasze prace wiązały się z wstrzymaniem ruchu na jednej z kluczowych ulic, co zdecydowaliśmy się zrobić w godzinach nocnych, by jeszcze bardziej nie paraliżować dotkniętego katastrofą miasta. Dzięki odpowiedniemu zaplanowaniu całego przedsięwzięcia, a także bardzo dobrej współpracy z burmistrzem i sztabem kryzysowym, udało nam się wykonać zadanie w jedną noc. Innym przykładem kreatywnego działania była współpraca z powiatowym nadzorem budowlanym i sztabem kryzysowym przy naprawie sieci gazowej na ulicy Andersa, gdzie droga została poważnie zniszczona. Woda wymyła gazociąg, a jego odbudowa w pierwotnym miejscu była niemożliwa, ponieważ ulicę zniszczyła fala powodziowa. Jak wspominałem, dla nas kluczowe było i jest jak najszybsze przywrócenie dostaw gazu odbiorcom. Dlatego uzyskaliśmy zgody właścicieli pobliskich posesji i zbudowaliśmy tymczasowy gazociąg przebiegający przez ich działki.

Wspomniał Pan o współpracy z innymi oddziałami spółki i administracją lokalną. Czy ktoś jeszcze kto wsparł Oddział Zakład Gazowniczy w Opolu w tych trudnych chwilach?

Podziękowania należą się również służbom, zwłaszcza Państwowej Straży Pożarnej i Policji. Wykazały się one doskonałą współpracą, niejednokrotnie traktując nasze działania priorytetowo, abyśmy wspólnie mogli przywrócić dostawy gazu. Dzięki tej współpracy w Głuchołazach powstało nasze centrum zarządzania kryzysowego, będące zapleczem nie tylko logistycznym, ale także socjalnym dla naszych pracowników. Pozwoliło nam to zadbać o naszych pracowników i zapewnić im możliwie komfortowe warunki do odpoczynku. Jak wspominałem pracowali oni siedem dni w tygodniu w bardzo trudnych warunkach.

Jak w Pana ocenie Polska Spółka Gazopwnictwa poradziła sobie z powodzią?

Sytuacja powodziowa w Polsce nie jest czymś nowym, dlatego już funkcjonują stosowne standardy i procedury. Natomiast w przypadku tej niedawnej skala była ogromna i doszło do fizycznej dewastacji sieci gazowej. Dlatego zaszła potrzeba uruchomienia naszych służb i użycia ciężkiego sprzętu. Miejscami zamiast naprawiać musieliśmy odbudowywać sieć gazową.

Cały czas mieliśmy na uwadze bezpieczeństwo odbiorców, aby nie doszło do żadnego zdarzenia związanego z niekontrolowanym wyciekiem gazu podczas podjętych prac. Dlatego oceniam, że poszło nam bardzo dobrze. I jak wspominałem nasi pracownicy zasłużyli na najwyższe uznanie.

Rozmawiał Marcin Karwowski

Energetyka wykazała się determinacją i sprawnością wobec żywiołu

Najnowsze artykuły