Rafał Gawin, który od ponad miesiąca stoi na czele Urzędu Regulacji Energetyki może nas jeszcze zaskoczyć, a dla rządzących być trudnym orzechem do zgryzienia – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka Dziennika Gazety Prawnej.
Miałam okazję rozmawiać niedawno z nowym prezesem URE, następcą Macieja Bando, czyli Rafałem Gawinem. Z anegdot mogę powiedzieć tyle, że gdy wrzuciłam link do wywiadu w DGP w mediach społecznościowych, wiele osób przyczepiło się do wicepremiera Jarosława Gowina, choć ten z energetyką akurat ma niewiele wspólnego. Ale do nazwiska Rafała Gawina poleciłabym się na dobre przyzwyczaić, bo jak wszyscy doskonale wiemy usunięcie prezesa URE jest nie mal niemożliwe (choć oczywiście prawo energetyczne dopuszcza takie sytuacje). Nie czarujmy się, gdyby było, to PiS już na początku kadencji z dziką rozkoszą pozbyłby się poprzedniego szefa urzędu regulatora.
Ale zostawmy procedury. Jeśli ktoś myśli, że nowy szef URE będzie kolejną bezwolną marionetką w rękach władzy, to może się bardzo zdziwić. Otóż nowy prezes URE uważa, że kierowana przez niego instytucja jest niedofinansowana i trzeba to zmienić, że ustawa prądowa zamrażająca ceny energii na poziomie z ubiegłego roku doprowadziła do sytuacji w której brakuje ofert od sprzedawców energii elektrycznej i to jest bardzo zły znak oraz że taka ustawa nie powinna obowiązywać już w przyszły roku. No i dodaje, że byłby bardzo nieodpowiedzialny, gdyby powiedział, że podwyżek w 2020 roku nie będzie. To w wielkim skrócie najważniejszy przekaz z mojej niedawnej rozmowy z Gawinem. Czego można się po nim spodziewać? Na pewno tego, że będzie chciał bardziej angażować regulatora w sprawy międzynarodowe. W kraju z kolei szykuje aukcje dla OZE, ale też pochylił się nad sprawą operatorstwa na Jamale. – Ustawa mówi, że jeśli Europol Gaz i Gaz-System nie porozumieją się w tej sprawie do końca września, to prezes URE ma prawo orzec umowę w drodze decyzji administracyjnej. Monitorujemy tę sytuację. Temat musi być zamknięty do końca roku – mówił podczas naszego niedawnego spotkania.
Gawin jest na pewno mniej charakterystyczną i mniej barwną postacią niż Bando, ale merytoryczna rozmowa na argumenty to coś, co wyróżnia niewielu polskich urzędników. Pozostaje mieć nadzieję, że nowy prezes zostanie przy swoim i ręczne sterowanie rynkiem energii, które marzy się rządzącym nadal będzie skutecznie utrudniane.